Bankowość i Finanse | Gospodarka | Konsument na wolnym rynku

Bankowość i Finanse | Gospodarka | Konsument na wolnym rynku
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Wolny rynek nie toleruje pustych obszarów, jeżeli gdzieś pojawia się pole do manipulacji konsumentem, to ktoś prędzej czy później tę możliwość wykorzysta. Jeśli regulacje zawodzą, to może dojść do sytuacji, że konsumenci są narażani na nieuczciwą ofertę, bo nie mają innego wyboru. Nazywam to syndromem zniewolonego konsumenta na wolnym rynku – podkreśla prof. dr hab. Elżbieta Mączyńska, Prezes Honorowy Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Rozmawiał z nią Jan Bolanowski.

George Akerlof i Robert J. Schiller w swojej głośnej książce „Złowić frajera. Ekonomia manipulacji i oszustwa” wielokrotnie przyznają, że w swoich wyborach na wolnym rynku byli naiwni. Skoro zdarza się to noblistom z ekonomii, czy oznacza, że każdy z nas jest na swój sposób ekonomicznym frajerem?

– Wolny rynek jest zdolny do wszystkiego – również do manipulacji i oszustwa. Dlatego mała jest szansa, żeby ktokolwiek uniknął bycia owym tytułowym frajerem. Choć od ukazania się tej książki w Polsce, nakładem wydawnictwa PTE, minęło już ponad pięć lat, to wiele wskazuje, że problematyka w niej opisywana jest coraz bardziej aktualna. Nowe technologie cyfrowe bowiem stwarzają wciąż nowe możliwości oddziaływania na nasze decyzje zakupowe. Tempo przemian jest tak wielkie, ciągle jesteśmy czymś zaskakiwani, że – jak pisze znawca internetu Kevin Kelly – wszyscy jesteśmy nowicjuszami, a tym samym w pewnym sensie jesteśmy nieprzygotowani, a nieprzygotowanego łatwiej oszukać i zrobić z niego owego frajera.

Rozwój technologii nie powinien działać na korzyść konsumentów?

– Nie możemy winić postępu i nowych technologii. One nie odpowiadają przecież za to, jak są wykorzystywane. Alfred Nobel, szwedzki przemysłowiec, naukowiec i wynalazca dynamitu, u schyłku życia zdecydował, w spisanym w Paryżu w listopadzie 1895 r. testamencie, aby powołać fundusz, z którego procenty każdego roku mają być rozdzielone w formie nagród tym, którzy w roku poprzedzającym przynieśli ludzkości największe korzyści. Przez całe życie dręczyły bowiem Nobla wyrzuty sumienia z powodu tego, że wynaleziony przez niego dynamit wykorzystywany był także w celach wojennych, wyniszczających ludzkość.

Wina nie leży w technologiach, tylko w tym, do czego i w jaki sposób ludzie je stosują. Dlatego też konieczne są regulacje przeciwdziałające technologicznym nadużyciom. Problem polega jednak na tym, że początkowo nie wiadomo, jak tworzyć ramy prawne dla zupełnie nowych wynalazków. To zawsze w znacznej mierze jest działaniem nieco po omacku. Próbuje się stosować obowiązujące, często niedopasowane przepisy, albo pospiesznie uchwalać nowe, co z kolei grozi otłuszczeniem regulacyjnym, tym co prof. Michael C. Munger, ekonomista-instytucjonalista z amerykańskiego Duke University, określa mianem „instytucjonalnej sklerozy”, tj. sytuacji, w której arterie i żyły instytucji (także państwa), zatykają się od regulacji, hamując kreatywność, innowacyjność i rozumność działań. Oznacza to marnotrawstwo potencjału.

Jednocześnie podmioty, które pierwsze zauważą i wykorzystają luki czy niedostosowania w przepisach, mogą liczyć na wypracowywanie nadzwyczajnych zysków, m.in. dzięki tzw. rencie pierwszeństwa. Wolny rynek nie toleruje bowiem pustych obszarów, jeżeli gdzieś pojawia się pole do manipulacji konsumentem, to ktoś prędzej czy później tę możliwość wykorzysta. Jeśli regulacje zawodzą, to może dojść do sytuacji, że konsumenci są narażani na nieuczciwą ofertę, bo nie mają innego wyboru. Nazywam to syndromem zniewolonego konsumenta na wolnym rynku.

Na czym to polega?

– Wiele transakcji jest niejako wymuszanych na konsumencie. Przykładem niechaj tu będą chociażby damskie pomadki. Kiedy byłam na studiach, to w drogerii można było kupować do nich wkłady. Teraz za każdym razem trzeba kupować pomadkę w nowym opakowaniu, co – oczywiście – podwyższa cenę. Inny przykład dotyczy białego sera oferowanego przez niektóre firmy mleczarskie. Ser ten do niedawna sprzedawany był w opakowaniu z papieru pergaminowego, ale teraz dodatkowo jest opakowywany w plastik. Podobno tak jest bardziej higienicznie i bezpiecznie, ale zakulisowo można się dowiedzieć, że dzięki temu producenci mogą w serze zostawiać więcej wody. Czyli jednym słowem, płacimy nie tylko za ser, lecz także za wodę. Niełatwo jest też kupić wybraną tubkę pasty do zębów czy ...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK