Amerykanie nie palą się do sprzedaży akcji
Choć pierwsze dwa dni kończącego się tygodnia wyraźnie sygnalizowały wchodzenie amerykańskiego rynku akcji w fazę spadkowej korekty, kolejne sesje nie przyniosły jej pogłębienia. Powrót S&P500 w okolice 2000 punktów nie powinien jednak usypiać czujności. Emocje mogą rosnąć wraz ze zbliżaniem się środowego posiedzenia Fed.
Początek czwartkowej sesji na Wall Street przebiegał pod dyktando niedźwiedzi. Nie udało się im sprowadzić S&P500 poniżej środowego minimum, a kontra chętnych do kupna akcji wywindowała indeks ostatecznie 0,1 proc. nad kreskę, tuż pod niedawno pożegnany poziom 2000 punktów. Minimalnie gorzej poradził sobie Dow Jones, zniżkując o 0,1 proc., ale udało mu się po raz kolejny obronić przed spadkiem poniżej 17 tys. punktów. Sytuacja na amerykańskim parkiecie nadal daleka jest od wyjaśnienia i w dalszym ciągu przeważa scenariusz korekty. Wiele zależeć może od komunikatu po środowym posiedzeniu Fed. Rosną bowiem oczekiwania, że pojawią się w nim sugestie co do terminu rozpoczęcia cyklu podwyżek stóp procentowych. Jeśli tak się stanie, możemy mieć do czynienia z dynamicznym ruchem, którego kierunek będzie oczywiście zależał od wymowy komunikatu.
Na razie perspektywa korekty za oceanem straszy inwestorów na pozostałych parkietach. Główne giełdy europejskie podchodzą do niej dość spokojnie. DAX co prawda od trzech dni zniżkuje, ale dwa ostatnie spadki sięgają po zaledwie 0,1 proc., a próby spychania go w trakcie sesji na niższe poziomy są skutecznie niwelowane. Gorzej wygląda indeks w Paryżu, który w ciągu pięciu sesji poszedł w dół o nieco ponad 1 proc. W naszym regionie i na rynkach wschodzących wielkich zmian nie widać.
Coraz bardziej nerwowo robi się w Warszawie, choć sytuacja jest zróżnicowana. Po niewielkich wahaniach z wtorku i środy, wczoraj nastąpiło już poważne tąpnięcie indeksów największych spółek. WIG20 niebezpiecznie zbliżył się do przełamanego dopiero co z impetem poziomu 2500 punktów. Łatwość, z jaką niedźwiedzie sobie z tym poradziły, może budzić obawy. Miały one w czwartek silnego sojusznika. Niefortunna wypowiedź wiceministra gospodarki, sugerująca przejęcie przez największe spółki energetyczne nierentownych kopalni węgla, wywołała silną przecenę akcji tych pierwszych i popsuła nastroje na całym rynku. Ale i bez tego powodów do pogorszenia się nastrojów nie brakowało. Warto zauważyć, że ostatecznie to nie tylko akcje Tauronu i PGE najmocniej przyczyniły się do spadku WIG20 o 1,4 proc., ale przecenione o 3,5 proc. papiery KGHM, a mocne zniżki w trakcie końcowego fixingu były udziałem między innymi PZU, PKO, PKN Orlen, czy Orange. Co gorsza towarzyszył im wyraźny wzrost obrotów. Zwiększona wyraźnie aktywność inwestorów na rynku blue chips widoczna jest już drugą sesję z rzędu, co przy zniżkujących kursach nie robi dobrego wrażenia. W każdym razie byki nie mogą sobie pozwolić na zbyt duże straty, jeśli chcą myśleć o utrzymaniu zdobytych niedawno pozycji. Obrona 2500 punktów powinna być ich pierwszym zadaniem. Kolejne może pojawić się kilkadziesiąt punktów niżej. Znacznie lepiej prezentuje się segment małych i średnich spółek, ale i tu sytuacja może zmienić się bardzo szybko i dynamicznie, biorąc pod uwagę niewielką płynność rynku i małe obroty. Końcowej pogorszenie się nastrojów odczuł wczoraj także WIG50.
Dziś w pierwszej części handlu można się spodziewać próby odreagowania przeceny papierów największych spółek, jednak wiele zależeć będzie od nastrojów w otoczeniu. Dziś mają wejść w życie zachodnie sankcje wobec Rosji, więc na odpowiedź pewnie nie trzeba będzie czekać zbyt długo. Ponadto w kalendarzu mamy dane o produkcji przemysłowej w strefie euro oraz o sprzedaży detalicznej w Stanach Zjednoczonych. Rano nastroje na rynkach nie były najgorsze. Na giełdach azjatyckich zmiany były kosmetyczne, a kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy zniżkowały po około 0,1 proc., nie sygnalizując większych kłopotów.
Roman Przasnyski,
Open Finance