Inwestorzy w dobrych nastrojach witają listopad
Złoty nie jest beneficjentem poprawiającego się sentymentu dla ryzykownych aktywów. Nie zdołał poprawić pozycji na pierwszej sesji nowego miesiąca, choć powodów do tego było dużo. Dobre odczyty indeksów PMI w kraju i w Europie, silne wzrosty cen akcji w USA, spadek obaw deflacyjnych. Rodzimej walucie ciąży niepewność związana z polityką pieniężną nowej RPP. Nadal bazowo zakładamy, że słabość to krótkoterminowa anomalia i do końca roku złoty będzie zyskiwać.
Wzrost apetytu na ryzyko i zmniejszenie tendencji deflacyjnych zaczynają ujawniać się w wycenach obligacji. Wczorajsza sesja upłynęła zdecydowanie pod dyktando sprzedających papiery o stałym oprocentowaniu. Rentowności rosły głównie na obligacjach krajów rozwiniętych. W USA skoczyły do najwyższych wartości od połowy września. W krajach strefy euro skorygowano wcześniejsze, napędzane oczekiwaniami na wzmocnienie działań łagodzących banku centralnego, spadki cen. W Polsce rentowności pozostały na niskich poziomach. 2-latek poniżej 1,6 proc., 10-latek pod 2,7 proc. Wyraźnie rosły giełdy. Złoty nieco stracił. Pozostał jednak w rejonie najwyższych od kilku dni wartości wobec europejskich walut osiągniętych pod koniec ubiegłego tygodnia.
Jak wyliczył wstępnie GUS, wbrew oczekiwaniom większości analityków i NBP, deflacja w Polsce nie ustępuje. Główny wskaźnik cen konsumpcyjnych utrzymał się w październiku na poziomie -0,8 proc. r/r, o 0,1 pp. mniej niż mediana oczekiwań. Na konferencji prasowej po ostatnim posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej M. Belka mówił, że deflacja skończy się na przełomie listopada i grudnia, zaś minister finansów M. Szczurek twierdził, że na koniec grudnia CPI wyniesie +0,4 proc. r/r. Z kolei rząd, w założeniach do budżetu na 2016 r., przyjął średnioroczną inflację na poziomie 1,7 proc. r/r. Wszystkie te prognozy są niemożliwe do realizacji. Dynamika cen wyjdzie „na plus” najwcześniej w styczniu, a przez większą część roku (o ile nie cały) utrzyma się poniżej dolnej wartości przedziału dopuszczalnych wahań NBP (1,5 proc.). Z tego punktu widzenia apele, jakie wygłaszają polityce PiS o tym, że jest miejsce na obniżę stóp procentowych nie są oderwane od rzeczywistości. Pytanie czy, skoro mogły, nie powinny zostać obniżone wcześniej, np. w I poł. tego roku. Z perspektywy czasu widać, że NBP zbyt pochopnie podjął decyzję o zakończeniu cyklu łagodzenia polityki pieniężnej.
Ze sfery przemysłu mieliśmy potwierdzenie poprawy koniunktury sektora w Polsce (najwyższy odczyt indeksu PMI od 3 miesięcy) i w Europie (wzrost wobec oczekiwań stabilizacji wskaźnika). Dane jeszcze bardziej odsuwają decyzję Europejskiego Banku Centralnego o wzmocnieniu już w grudniu działań stymulujących. Zmienić to może chyba tylko gwałtowny wzrost kurs EUR/USD do poziomów, które są nie do zaakceptowania przez M. Draghiego. Przyjmujemy uznaniowo, że są to ceny z rejonu 1,17-1,20. Ich pojawienie się będzie dla EBC sygnałem do działania. 1,10 to wartości z prognoz EBC na ten i przyszły rok, więc uznać je należy za komfortowe.
W USA wskaźniki kondycji przemysłu nadal słabną, ale sektor nie przestaje się rozwijać. Tempo tego procesu, przynajmniej według tego, co sugeruje indeks ISM Instytutu Zarządzania Podażą, w październiku niemal całkowicie zahamowało. Spodziewano się takiego odczytu. Biorąc pod uwagę postępujące wygaszanie mocy wytwórczych w sektorze wydobycia surowców energetycznych oraz ogólny stan koniunktury w USA, rezultaty przemysłu nie powinny dziwić. Utrzymywanie dotychczasowej pozycji w skali całego sektora należy uznać za przyzwoity wynik. Publikacja nie zmienia perspektywy podwyżki stóp procentowych Fed w grudniu.
Damian Rosiński,
Dom Maklerski AFS