Czy OKI i detaliczne listy zastawne zwiększą zainteresowanie Polaków rynkiem kapitałowym?

Czy OKI i detaliczne listy zastawne zwiększą zainteresowanie Polaków rynkiem kapitałowym?
Marcin Słomianowski, Źródło: ING Bank Śląski,
O koncepcji Osobistego Konta Inwestycyjnego oraz o znaczeniu dla rynku kapitałowego detalicznych listów zastawnych rozmawiamy z Marcinem Słomianowskim, dyrektorem Biura Maklerskiego ING Banku Śląskiego

Robert Lidke: Trwają prace nad ustawą o Osobistym Koncie Inwestycyjnym. Czy koncepcja OKI wpisuje się w jakiś sposób w to, co zamierza oferować ING Bank Śląski w ramach nowo utworzonego pionu Private Banking i Inwestycji?

Marcin Słomianowski: To jest szerszy kontekst. Kiedy mówimy o pionie Private Banking i Inwestycje, to ten pion obejmuje de facto dwa wymiary, czyli ofertę skierowaną do klientów private banking, ale też ofertę inwestycyjną dla wszystkich segmentów klienta detalicznego. Czyli koncentrujemy się na przygotowaniu rozwiązań dedykowanych zamożnym klientom, ale nie zapominamy o tym, że w portfolio naszych produktów są wszystkie produkty inwestycyjne dla klientów detalicznych.

I teraz, jeśli chodzi o OKI, to jesteśmy na dosyć wstępnym etapie analizy, bo projekt ustawy dopiero się pojawił, więc trudno jest nam w tej chwili pokusić się o jednoznaczną analizę plusów, minusów proponowanych rozwiązań.

Natomiast ze wstępnej oceny wynika moim zdaniem, że jest to produkt kierowany przede wszystkim do klientów indywidualnych, czyli dla osób, które nie są z segmentu private banking jako takiego, ale do szerokiego grona odbiorców.

Zresztą myślę, że cała idea OKI służy zwiększeniu aktywności klientów z mniejszym zasobem kapitałowym. Chodzi o to, aby klient był bardziej niż do tej pory zainteresowany aktywnym inwestowaniem bezpośrednio na giełdzie, czy też pośrednio w funduszach inwestycyjnych.

Wiadomo jednak, że 25% środków w OKI, można będzie inwestować w bardzo bezpieczne produkty jak obligacje skarbowe czy lokaty bankowe. Pozostałe 75% w bardziej ryzykowne instrumenty. Górny limit inwestycji w całym OKI to 100 tysięcy złotych. Te inwestycje mają być zwolnione z podatku od zysków kapitałowych.

To właśnie pokazuje, że jeżeli popatrzymy na potencjał finansowy osób z segmentu private banking, gdzie za klienta zamożnego w polskich warunkach uznaje się osobę dysponującą aktywami do zainwestowania na poziomie minimum 1 miliona złotych, to te limity, które są przyjęte w OKI nie są w mojej ocenie jakimś ewidentnym ukłonem w stosunku do tego segmentu klienta.

Oczywiście najbogatsi klienci mogą potraktować OKI jako element uzyskania korzyści podatkowej w swoich inwestycjach.

Właśnie kończy się oferta PKO Banku Hipotecznego, który po raz pierwszy w naszej powojennej historii wyemitował listy zastawne kierowane do inwestorów indywidualnych gdzie nominał takiego listu wynosi tylko tysiąc złotych. Jak Pan ocenia tę inicjatywę i czy ING Bank Śląski będzie emitował listy zastawne na podobnej zasadzie?

Temat listów zastawnych, z punktu widzenia w ogóle funkcjonowania tego typu instrumentów, nie jest niczym nowym. Ani na naszym rynku, ani w ogóle jeśli chodzi o rynki dojrzałe. Ale do tej pory w Polsce rynek listów zastawnych był przede wszystkim skupiony na klientach instytucjonalnych.

Teraz mamy – nazwijmy – to ponowne otwarcie, bo de facto listy zastawne co do swojej istoty już od dawna są oferowane również klientom indywidualnym, choć nie na naszym polskim rynku. Według mnie ten produkt jest interesujący dla klienta indywidualnego z kilku powodów.

Czytaj także: Detaliczne listy zastawne czarnym koniem na OKI?>>>

Po pierwsze list zastawny ma dosyć niski profil ryzyka inwestycyjnego. Na rynku pierwotnym obligacji Skarbu Państwa, które są obsługiwane przez PKO BP i Bank Pekao, widzimy praktycznie rok do roku napływ środków na poziomie co najmniej kilkudziesięciu miliardów złotych właśnie od klientów indywidualnych.

Spadające rentowności tych obligacji w związku z projekcją malejącej inflacji i spadającym oprocentowaniem obligacji skarbowych spowoduje, że klienci będą poszukiwali nowych, ciekawych produktów, które z jednej strony są relatywnie bezpieczne z punktu widzenia ratingu, czyli ryzyka inwestycyjnego, a z drugiej strony nie mają bardzo długiego horyzontu inwestycyjnego.

Bo jak popatrzymy teraz na rynek obligacji Skarbu Państwa, to widać, że gros środków klientów indywidualnych jest lokowane w obligacje z tenorem między rokiem a czterema latami. Obecna emisja listów zastawnych PKO Banku Hipotecznego to są papiery trzyletnie, więc to się mieści w przedziale czasowym, który jest interesujący dla klientów detalicznych.

Poza tym listy te będzie można w razie konieczności sprzedać na rynku wtórnym GPW, czyli na Catalyst. To dodatkowo zwiększa atrakcyjność listów zastawnych dla klientów indywidualnych.

Czytaj także: Sukces emisji listów zastawnych PKO Banku Hipotecznego>>>

Jest to więc produkt, który jest atrakcyjny dla klienta, jak i dla emitenta, czyli dla banku hipotecznego, ale również dla innych podmiotów rynku finansowego obsługujących listy zastawne, czyli dla biur maklerskich, dla banków i dla samej giełdy. Więc według mnie ma on sobie wiele cech, które wzajemnie się wspierają. Listy zastawne zaspokajają oczekiwania szeregu interesariuszy, nie tworząc obszaru konfliktów między nimi.

Dodatkowo, w szczególności należy wspomnieć o rekomendacji WFD (Wskaźnik Finansowania Długoterminowego) Komisji Nadzoru Finansowego dotyczącej wydłużania okresu finansowania dla rynku kredytów hipotecznych.

Inaczej mówiąc rozwinięty rynek listów zastawnych służy bankom do tego, żeby mogły oferować kredyty hipoteczne ze stałą stopą procentową?

Tak, to jest ten problem związany z niedopasowaniem pasm czasowych, jeżeli chodzi o finansowanie krótkoterminowym pieniądzem długoterminowych kredytów.

A czy ING myśli o emisji listów zastawnych o takim nominale, kierowanych do przysłowiowego Kowalskiego?

Nie chciałbym tego komentować, ponieważ reprezentuję biuro maklerskie, nie bank hipoteczny.

Jeszcze wróćmy do OKI. Inwestycje w listy zastawne o nominale tysiąca złotych mogą znaleźć się w grupie podwyższonego ryzyka, tam gdzie można inwestować w instrumenty o podwyższonym ryzyku. Czyli ktoś, kto poszukuje w miarę bezpiecznych produktów finansowych, będzie mógł lokować w obligacje, w lokaty bankowe 25% środków w ramach limitu 100 tys. złotych i 75% na przykład właśnie w listy zastawne.

Jak powiedziałem, jesteśmy na razie na etapie analizy, bo projekt ustawy już jest, ale nie mamy jeszcze naprawdę finalnego kształtu ustawy, więc potrafię sobie wyobrazić, że może dojść jeszcze do pewnych korekt co do samego kształtu OKI, i tego jakie instrumenty finansowe konkretnie będą w poszczególnych alokacjach się mieściły.

Natomiast gdyby utrzymać to założenie, które Pan teraz przedstawił to myślę, że jest to paradoksalnie dobra wiadomość, ponieważ z punktu widzenia profilu ryzyka inwestycyjnego, to listy zastawne są relatywnie bezpieczniejsze niż inne instrumenty – takie jak akcje, czy nawet obligacje korporacyjne. Choć w tym ostatnim przypadku wiele zależy od standingu finansowego firmy, od ratingu jaki dany emitent posiada.

Ale jeżeli przyjąć, że listy zastawne wchodziłyby w skład tego limitu 75 tysięcy zł, to de facto mogą one stanowić element uśredniający ryzyko na całym portfelu, w zasadzie obniżający ryzyko.

Po pierwsze dlatego, że jest dostępny wyższy limit do inwestowania, a po drugie okres i profil ryzyka jest relatywnie niższy niż innych instrumentów, które w tym limicie 75 tysięcy mogłyby się znaleźć.

Czytaj także: ING Bank Śląski włącza się do wyścigu o klienta zamożnego>>>



Robert Lidke
Robert Lidke, redaktor naczelny portalu BANK.pl, współtwórca pierwszego magazynu biznesowego w polskich mediach elektronicznych – Radio Biznes, nadawanego w radiowej Jedynce od jesieni 1989 r. Inicjator utworzenia i szef portalu ekonomicznego Polskiego Radia gospodarka.polskieradio.pl, były redaktor naczelny Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia, ostatni redaktor naczelny Gazety Prawnej przed jej połączeniem z Dziennikiem.
Źródło: BANK.pl