Pieniądze z helikoptera tym razem na dopłaty do rachunków za energię
Węgiel, pellet i brykiet o zawartości ponad 85% węgla kamiennego – tak jeszcze do niedawna wyglądać miała kompletna lista surowców energetycznych używanych jako źródło ciepła w gospodarstwach domowych, których indywidualni nabywcy mają otrzymywać dopłaty ze środków publicznych.
Dziś już wiadomo, że rządowe plany sięgają znacznie dalej, a beneficjentami nowej formy wsparcia mają stać się również osoby opalające swój dom gazem LPG, drewnem, a nawet odbiorcy tzw. ciepła systemowego.
Silny impuls proinflacyjny
W tym kontekście pojawia się pytanie, w jakim stopniu tak hojne rozdawnictwo wpłynie na poziom inflacji, która w ostatnim czasie bije rekordy. Eksperci wskazują, że ów uboczny efekt może być spory, choć na dzień dzisiejszy niełatwo o ostateczne szacunki.
(Rekompensata) to dodatkowy wzrost wskaźnika cen (CPI) o 5 punktów procentowych
‒ Dotąd wydatki gospodarstw domowych na energię wszystkich rodzajów
(elektryczna i gaz, cieplna i opał) stanowiły około 12% wydatków
gospodarstw ogółem, czyli około 200 mld złotych (8% PKB).
Bez rekompensat wzrost cen energii byłby po części, może nawet w całości, kompensowany niższymi wydatkami na inne rzeczy, co obniżałoby znacząco wzrost ogólnego wskaźnika cen.
W sytuacji zapowiadanej pełnej rekompensaty finansowej wzrost wydatków musiałby wynieść około 100 mld złotych. Oznaczałoby to dodatkowy wzrost wskaźnika cen (CPI) o 5 punktów procentowych – podkreśla prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
Wskazuje on równocześnie, iż w przypadku, gdyby rekompensaty nie osiągnęły maksymalnego poziomu, wówczas efekt inflacyjny byłby mniejszy niż wspomniane 5 punktów procentowych.
Czytaj także: Dodatek węglowy: prezydent podpisał ustawę; jak otrzymać 3 tys. zł?
Po raz kolejny wspomagamy również zamożnych
‒ Nie ulega wątpliwości, że poszerzenie odbiorców dopłat do energii stanowić będzie silny bodziec proinflacyjny ‒ ocenia Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych Domu Inwestycyjnego Xelion.
Niepokojący jest fakt, że pomoc otrzymać mają wszyscy bez względu na dochody
Ekspert przypomina, iż według deklaracji samego rządu łączna kwota wsparcia wynieść może ok. 50 mld złotych, przy czym środki te trafią do kieszeni beneficjentów bez możliwości weryfikacji czy faktycznie przeznaczone zostaną na zakup energii, czy też na całkiem inne cele.
– Najbardziej niepokojący jest fakt, że pomoc otrzymać mają wszyscy bez względu na dochody. Jeśli nawet uważamy wprowadzenie dopłat za mechanizm racjonalny, to powinien być on adresowany do ograniczonego kręgu odbiorców, którzy tego wsparcia, tych dopłat naprawdę potrzebują – zauważa Piotr Kuczyński.
I dodaje, iż część polityków opozycyjnych wskazywała na przyjęcie takiego rozwiązania ‒ jak na razie bezskutecznie. To zaś oznacza, iż władze po raz drugi chcą popełnić ten sam błąd, co w przypadku wakacji kredytowych.
Embargo: rząd wyszedł przed orkiestrę?
Zbyt hojne rozdawnictwo to nie jedyny problem, jaki wiąże się z wdrażaniem kolejnych instrumentów łagodzących wzrost cen nośników energii. Według przedstawiciela DM Xelion, zaproponowane mechanizmy nie rozwiązują problemu domów opalanych węglem.
‒ Nie mamy przekonania, że tego węgla będzie na składach wystarczająco wiele, by ludzie mogli kupić go po rozsądnej cenie – ocenia Piotr Kuczyński, dodając, iż przy tak rosnących cenach surowców dotacja może nie wyrównać nakładów ponoszonych na węgiel obecnie z wydatkami sprzed roku.
Główną przyczyną obecnej, patowej sytuacji jest decyzja rządu (…), by wprowadzone w kwietniu 2022 roku embargo na węgiel z Rosji i Białorusi obowiązywało od razu
‒ Średnie gospodarstwo domowe zużywa 3 tony tego opału, czyli kwota 3000 zł oznacza dopłatę 1000 zł do tony. Jeśli węgiel będzie kosztował ponad 3000 zł, to nawet po dopłacie będzie to trzy razy więcej niż w zeszłym roku – szacuje analityk DM Xelion.
Wskazuje również, iż główną przyczyną obecnej, patowej sytuacji jest decyzja rządu z kwietnia 2021 roku, by wprowadzone w kwietniu 2022 roku embargo na węgiel z Rosji i Białorusi obowiązywało od razu, a nie, jak w przypadku całej Unii Europejskiej, od 10 sierpnia 2022 roku. Ta ostatnia opcja pozwoliłaby sprowadzić te zapasy węgla, które już wcześniej zostały zakontraktowane przez polskich importerów.
‒ W tej chwili w zasadzie trudno wskazać rozsądne wyjście z sytuacji – dodaje Piotr Kuczyński.
Czytaj także: UOKiK przyjrzy się transakcjom na rynku węgla kamiennego