Polska w strefie euro – kredyty za pół darmo
To czy Polska przyjmie wspólną walutę ma znaczenie nie tylko dla gospodarki, ale też dla budżetów domowych. Porzućmy jednak na chwilę rozważania na temat potencjalnych podwyżek cen masła, cukru czy mąki oraz szerzej – ograniczenia kosztów transakcji międzynarodowych czy utraty suwerenności w prowadzeniu polityki monetarnej. Skupmy się na tym co euro oznacza dla rodzimego rynku mieszkaniowego.
Kredyt za pół darmo
Po pierwsze bezpośrednią konsekwencją wprowadzenia euro byłyby tańsze kredyty. Wszystko dlatego, że wykorzystywana dziś do określenia oprocentowania stawka WIBOR zmieniłaby się na EURIBOR. Efekt?
Dziś popularny w Polsce WIBOR 3M to 1,72%, a EURIBOR 3M minus 0,31%. To oznacza, że oprocentowanie kredytu hipotecznego mogłoby spaść o 1,72 pkt. proc. – jeśli banki nie uwzględniałyby ujemnej wartości EURIBORU – albo nawet o ponad 2 pkt. proc. – jeśli banki wzięłyby pod uwagę negatywna stawkę.
W praktyce oznacza to, że tak jak dziś za każde pożyczone 100 tysięcy na 25 lat trzeba płacić co miesiąc ratę na poziomie 518 złotych, to po przejściu na wspólną walutę mogłaby ona spaść o kilkanaście, albo nawet 20% – oczywiście w aktualnych warunkach rynkowych.
Wszystko dlatego, że przeciętne oprocentowanie kredytu hipotecznego w złotym w lutym 2019 roku wynosiło wg NBP 3,82%. Jeśli stawka ta spadłaby o 1,72%, to wspomniana wyżej rata spadłaby o 89 złotych do 429 złotych miesięcznie (dla porównywalności zachowujemy stałą walutę). Gdyby ponadto uwzględnić ujemną wartość stawki EUROBOR, to rata zmalałaby do 414 złotych miesięcznie, czyli o 20% od wcześniej wspomnianych 518 złotych miesięcznie.
Polska w strefie euro, wyższa zdolność kredytowa Polaków?
Spadek kosztu kredytu miałby bezpośrednie przełożenie na kondycję finansową gospodarstw domowych spłacających hipoteki. Tańsze kredyty skłaniałyby też Polaków do zaciągania nowych długów. I choć najpewniej banki przy tej okazji podniosłyby marże produktów hipotecznych, to i tak oprocentowanie kredytów udzielanych we wspólnej walucie powinno być niższe niż w złotówce.
To oznacza więc, że więcej osób stać by było na zakup mieszkania z pomocą kredytu, bo niższe oprocentowanie długu oznaczałoby też wyższą zdolność kredytową.
Tani pieniądz, drogie nieruchomości
Na tym nie koniec zmian ważnych z punktu widzenia rynku mieszkaniowego. Wprowadzenie wspólnej waluty powinno doprowadzić też do spadku oprocentowania lokat. O ile?
W obecnych warunkach rynkowych przyjęcie euro mogłoby oznaczać, że przeciętna lokata dałaby zarobić ok około od 0% do 1% w skali roku. Efekt bardzo łatwo sobie wyobrazić. Polacy gremialnie szukaliby alternatywy dla swoich pieniędzy. Dla części rozwiązaniem byłby zakup mieszkania, co wygenerowałoby dodatkowy popyt i wzrost cen nieruchomości.
Spadek zysków z najmu
Nowe mieszkania trafiłaby jednak na rynek najmu, gdzie skutkiem powinna być stabilizacja lub nawet obniżenie się stawek czynszów. Przy rosnących cenach mieszkań oznaczałoby to szybki spadek zyskowności wynajmu. Taki mechanizm studziłby zapędy inwestorów skierowanych na rynek mieszkaniowy przez niski koszt pieniądza.