Czy NBP będzie wspierać gospodarkę, kupując akcje i obligacje?
Komunikacja z rynkiem to jedno z głównych narzędzi, którymi dysponują banki centralne. Tym ważniejsze jest, by tym narzędziem posługiwać się w sposób odpowiedzialny i umiejętny.
Przed kilku dniami prezes NBP prof. Adam Glapiński oświadczył, że prawdopodobnie do 2020 roku stopy procentowe nie zostaną zmienione. Banki komercyjne, które są najbardziej zainteresowane zmianami stóp przez NBP, zapewne nie potraktowały wypowiedzi prezesa dosłownie. Stopy ustala 10-osobowa Rada Polityki Pieniężnej i bierze pod uwagę aktualną prognozę inflacyjną, a także stan równowagi makroekonomicznej. Adam Glapiński dał po prostu do zrozumienia, że w najbliższych miesiącach stopy raczej pozostaną bez zmian i że sam reprezentuje postawę „gołębia” – zwolennika luźniejszej polityki pieniężnej.
Oczywiście sytuacja może się zmienić, jeśli kryzys walutowy na rynkach wschodzących pogłębi się, ale to biorą pod uwagę wszyscy analitycy bankowi. Prezes uspokoił ich, że nie uważa takiego scenariusza za bardzo prawdopodobny.
Zupełnie inaczej należy traktować wypowiedź członka RPP Eryka Łona, który na jednym z portali internetowych zaproponował, by NBP zaczął prowadzić tzw. niekonwencjonalną politykę pieniężną, polegającą na zakupie obligacji i akcji. Polityka taka nazywana jest też „luzowaniem ilościowym”, a w skrócie QE. Powołał się przy tym na przykład Banku Japonii i Europejskiego Banku Centralnego, które podobne operacje przeprowadzają. Wcześniej zresztą niekonwencjonalną politykę pieniężną prowadził amerykański Fed, który z niej zrezygnował pod koniec roku 2014.
Po co luzować?
Profesor Łon nie wyjaśnił jednak w sposób przekonujący, czemu polityka taka miałaby służyć. W Japonii, która pierwsza zastosowała ilościowe luzowanie, celem tego było wyrwanie gospodarki z pętli deflacyjnej i ze stagnacji. Udało się to w sposób umiarkowany, bo przyczyny stagnacji, w której tkwi Japonia są strukturalne.
W Unii Europejskiej głównym celem QE było obniżenie rentowności obligacji rządowych i tym samym umożliwienie obsługi długu przez najbardziej zadłużone kraje – Grecję, Włochy, Portugalię, Hiszpanię. W Polsce nie występuje ani zagrożenie trwałą deflacją, ani problem z nadmiernym długiem.
Polityka QE to wciąż eksperyment, którego pełne skutki poznamy dopiero po latach. Eksperymentem jest również wycofanie się z niej – co ma miejsce w USA. Polska dzięki stabilności swej gospodarki (relatywnie niski dług przedsiębiorstw, gospodarstw domowych i państwa) bez większych kłopotów zniosła światowy kryzys finansowy, a NBP nie musiał wprowadzać nadzwyczajnych instrumentów dla ratowania gospodarki. Tradycyjna, konserwatywna (dla bankierów to określenie ma pozytywne znaczenie) polityka banku centralnego zdała egzamin i nie stoimy wobec ryzykownej operacji wycofywania się z QE. Dlaczego więc prof. Łon proponuje, by zmieniać to, co doskonale działa? Warto, by członek RPP wyczerpująco to wyjaśnił.