Zawsze niech będą święta
Chorowałem trochę ostatnio, siłą rzeczy zatem miałem mniej zajęć niż zwykle. A w takich sytuacjach - czy człek zdrowy, czy chory - zaczyna się nad różnymi rzeczami zastanawiać. Prostszymi słowy - bawić się zaczyna w domowego filozofa. I dumałem sobie - co takiego jest w świętach, że tak je lubimy.
Pewnie dlatego, że mamy parę dni wolnego – stwierdziłem na początek. A może dlatego, że mamy wreszcie trochę czasu dla najbliższych – dodałem po chwili. No i jeszcze prezenty; wybór jadła i napitków; wszyscy jacyś milsi niż na co dzień – podsumowałem. Ale wciąż czułem jakiś niedosyt.
Aż nagle przypomniały mi się słowa Szekspira z „Sonetu LII” (w tłumaczeniu Jana Kasprowicza):
Święta dlatego w takiej u nas cenie,
Że są nieliczne w różnych dni bezliku,
Jak te kosztowne, najgrubsze kamienie,
Z rzadka dzielące perły w naszyjniku.
Tak, to jest to – stwierdziłem z zadowoleniem. Święta Bożego Narodzenia dlatego lubimy, że są tylko raz w roku. I dlatego potrafimy być dla siebie mili, życzliwi i pomocni.
Mam zatem wniosek racjonalizatorski dla naszych, w święta wreszcie bardziej lubianych, władz i posłów: przyjmijcie ustawę proklamującą, że przez 365 (a co cztery lata przez 366) dni trwa Boże Narodzenie. Może wtedy da się w wreszcie tym kraju normalnie żyć…