5 sposobów na zgromadzenie oszczędności na „czarną godzinę”
4974 zł brutto miesięcznie – tyle wyniosła pod koniec 2017 roku przeciętna płaca w sektorze przedsiębiorstw – wynika z danych GUS. To najwięcej w historii. Niestety badania prowadzone przez urząd pokazują, że większość Polaków zarabia mniej niż wynosi średnia.
Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja na rynku pracy jest na tyle dobra, że wynagrodzenia rosną. Podobnie rośnie zatrudnienie, przez co bezrobocie stopniało do poziomu nienotowanego od 1990 roku. Gdyby do tego dodać ponad 24 miliardy złotych, które trafią w bieżącym roku do rodzin w ramach programu 500+, maluje się nam obraz całkiem korzystny dla budżetów gospodarstw domowych.
Wbrew pozorom sytuacja taka nie sprzyja oszczędnościom. Z szacunków Eurostatu wynika, że stopa oszczędności ostatnich latach oscyluje przeważnie w okolicach od 0 do 5. Polacy tylko niewielką część swojego comiesięcznego dochodu odkładają. Dla porównania Niemcy oszczędzają przeważnie co 10 zarobione euro, a Chińczycy nawet co piątego czy co trzeciego juana.
Polacy mają raczej większą skłonność do gromadzenia pieniędzy w niepewnych czasach. W oczywisty sposób nie jest to dobre rozwiązanie, a posiadanie poduszki finansowej jest niezbędne, aby bez znacznego obniżenia jakości życia móc przetrwać okres dekoniunktury lub poszukiwania nowej pracy po rozstaniu się z obecnym pracodawcą. Problemem może być wygospodarowanie odpowiednich środków w domowym budżecie lub samo wyrobienie sobie skłonności do oszczędzania. Jak poradzić sobie z tym ostatnim?
1. Zapomnij o części wynagrodzenia
Choć jest to truizm, to przede wszystkim ważne jest oparcie się pokusie bieżącej konsumpcji. Bez wątpienia pomoże w tym pozbycie się części pensji od razu przy okazji jej wpływu na konto. Pozwoli to racjonalniej podchodzić do wydatków, zmusi do poszukiwania oszczędności i życia poniżej możliwości finansowych.
Jak jednak ochronić się przed pokusą skorzystania z tych pieniędzy w zakupowym szale? Czasem pomóc może utrudnienie dostępu do tych środków. Można je na przykład trzymać w banku (najlepiej na lokacie lub koncie oszczędnościowym), do którego nie wyrobimy sobie dostępu online ani karty płatniczej. Wtedy skorzystanie ze środków wymagać będzie wizyty w placówce bankowej. Dzięki temu zanim „dobierzemy” się do pieniędzy może uda nam się ochłonąć i dojdziemy do wniosku że nowy gadżet lub ubranie nie są nam aż tak potrzebne. Podczas stania w kolejce do bankowego okienka warto też zastanowić się czy planowany wydatek wart jest takiego zachodu, a przede wszystkim godzin spędzonych w pracy, aby zarobić na planowany zakup.
2. Podwój przyjemność
Kolejnym ekstremalnym sposobem na ograniczenie wydatków i zbieranie oszczędności jest podwajanie ceny zakupu rzeczy kupowanych dla przyjemności. O co dokładnie chodzi? Posłużmy się przykładem zastosowania takiej zasady. Jeśli wydajemy 100 złotych na coś innego niż rachunki, „zatowarowanie” lodówki, dbanie o drowie czy po prostu zaspokojenie podstawowych potrzeb, to uszczuplamy nasze konto o 200 złotych. Połowę wydajemy, a połowę przelewamy na konto oszczędnościowe.
Nie ma co ukrywać – wytrwanie w takim postanowieniu jest ekstremalnie trudne – szczególnie dla osoby, która stawia pierwsze kroki w oszczędzaniu. Powyższa zasada dotyczy przecież zarówno wydatków związanych z wizytą w kawiarni czy kinie, ale też zakupu droższej elektroniki (telefon, komputer) lub samochodu.
3. Doceń resztę
Zmuszając się do odkładania pieniędzy zawsze możemy też skorzystać ze sprawdzonych rozwiązań – skarbonki. Wystarczy codziennie wieczorem opróżnić przegródkę portfela z drobnych i umieścić je w puszce lub śwince. Regularne zanoszenie jej do banku może szybko dać wymierne efekty w budowaniu poduszki finansowej. Przy okazji uwaga – jeśli chcesz korzystać z tego sposobu – zadbaj o to, aby Twój bank nie pobierał prowizji za przyjmowanie drobnych w kasie.
Wiele zachodu możesz uniknąć korzystając z płatności bezgotówkowych. Wtedy odkładanie drobnych do skarbonki zmienić na codzienne logowanie się do bankowości elektronicznej i przelewanie „końcówek” ze stanu rachunku bankowego na wcześniej wspomniane konto oszczędnościowe. Od Ciebie zależy czy będziesz zaokrąglał swoje konto w dół do pełnych złotych, do pięciu czy dziesięciu złotych.
4. Zaokrąglaj wydatki
Innym rozwiązaniem jest skorzystanie z „automatów” ułatwiających oszczędzanie. Przygotowują je same banki, bo zależy im na wyrobieniu w klientach odruchu oszczędzania. Po prostu im więcej mają depozytów, tym więcej mogą udzielić kredytów, na których zarabiają. Nie dziwne więc, że przychodzą z pomocną dłonią, aby ich klienci gromadzili wolne środki. Jednym z pomysłów jest zaokrąglanie wydatków i przelewanie przy okazji każdego zakupu drobnych kwot na wydzielone konto. Rozwiązania są przeróżne. Bank może nam zaokrąglić kwotę transakcji do pełnych złotych, przelać zadaną kwotę (np. 5 zł) za każdym razem gdy wydajemy pieniądze lub przekierować na oszczędności jakiś procent (np. 5%) naszych wydatków. Warto zwrócić uwagę, że oszczędności zbierane w ramach tego typu produktów są często niskooprocentowane. Gdy tylko zbierzemy dzięki takim mechanizmom większą kwotę, warto poszukać lepiej oprocentowanego depozytu.
5. Znajdź kogoś, kto Cię zmusi
Jeśli, mimo wszystko, nie jesteś w stanie oszczędzać lub wytrwać w swoim postanowieniu, zawsze możesz kogoś zatrudnić, aby zmusił cię do zadbania o przyszłe finanse. Z pomocą przychodzą tu programy regularnego oszczędzania, w których zobowiązujemy się do przelewania określonych kwot co miesiąc przez np. kilka lat. Koniecznie należy zwrócić w takim przypadku uwagę na koszty pojawiające się przy okazji korzystania z takich produktów inwestycyjnych. Ponadto pieniądze w ramach takiego programu są przeważnie inwestowane w fundusze inwestycyjne o różnym poziomie podejmowanego ryzyka.
Skrajnym przykładem podobnego mechanizmu – zmuszenia do oszczędzania – może być zaciągnięcie kredytu hipotecznego w celu zakupu mieszkania na wynajem. Wtedy comiesięczne raty budować będą majątek inwestora obniżając kwotę zadłużenia wobec banku. Wbrew powszechnej opinii nie jest to jednak inwestycja bezobsługowa, a tym bardziej pozbawiona ryzyka. Mieszkanie trzeba bowiem kupić, wykończyć, przygotować do wynajmu, wynająć, a potem monitorować rozliczenia i stan nieruchomości reagując przy tym na awarie, usterki czy sytuacje konfliktowe. Trzeba też pamiętać, że nikt nie zagwarantuje, że ceny nieruchomości i czynsze wynajmy będą wciąż rosły. Co prawda, historia pokazuje, że w dłuższym terminie mieszkania drożeją szybciej niż rośnie ogólny poziom cen (inflacja), ale nie ma gwarancji, że identycznie będzie w przyszłości.
Zakup mieszkania to także inwestycja o dość wysokim progu wejścia. Chodzi o to, że nawet kupując mieszkanie z pomocą kredytu trzeba mieć w kieszeni sporo gotówki, aby pokryć wymagany przez banki wkład własny i opłacić wszystkie koszty transakcyjne. Może się okazać, że chcąc kupić mieszkanie warte 200 tys. zł trzeba dysponować kwotą 50-80 tysięcy złotych i to raczej przy założeniu jego delikatnego odświeżenia, a nie gruntownego remontu.