Zmiana paradygmatu
Wczorajszy dzień na GPW przypominał przysłowiowy Sądny Dzień. Notowania, nawet niedawnych debiutantów w rodzaju JSW (spadek notowań o 6 proc.) - pikowały na łeb na szyję, z kolei kurs CHF, którego krzywa wzrostu przypomina hiperbolę, osiągnął w godzinach porannych poziom 3,72, by ustabilizować się na 3,70 PLN.
Coraz częściej potwierdza się teza, że współczesny pieniądz, czy ujmując rzecz szerzej, wszelkie walory, stanowiące przedmiot obrotu, to instrumenty fiducjarne – termin pochodzi od fides – wiara. Tej wiary zdaje się brakować inwestorom. Skoro bowiem spadki na GPW są echem turbulencji giełdy nowojorskiej i następują dzień po uzyskaniu konsensusu w sprawie limitu zadłużenia USA, dodatkowo autoryzowanego przez jedną z wiodących (Moodys’) agencji ratingowych, to nawet prosty zjadacz chleba zadaje pytanie, gdzie sens, gdzie logika?
Umiejętność dialogu ze społeczeństwem, odwaga i determinacja, czego dobrym przykładem były działania Baracka Obamy w ostatnich dniach, pozwalają osiągać cele polityczne, jednak nie gwarantują stabilizacji na rynkach finansowych. Prawda, że obok twardych danych trzeba uwzględniać czynniki psychospołeczne nie jest ani nowa, ani szczególnie odkrywcza. Pozostaje mieć nadzieję, że sposób komunikacji odbuduje nadwątlone zaufanie, zaś decydenci pełniej niż dotąd zaczną realizować nie tylko zasadę słuszności, lecz powrócą do służebnej roli – minister to po łacinie sługa!