Złoty uzależniony od sygnałów z Fed
W środę uwaga rynków finansowych będzie koncentrować się przede wszystkim na wynikach posiedzenia amerykańskiego Fed-u. Dotyczy to również rynku zlotego.
Środowy poranek na krajowym rynku walutowym upływa pod znakiem lekkiego osłabienia złotego do euro, dolara i szwajcarskiego franka oraz umocnienia do funta. O godzinie 08:30 kurs EUR/PLN testował poziom 4,2935 zł, USD/PLN 3,8710 zł, CHF/PLN 3,9190 zł, a GBP/PLN spadł do 5,4540 zł.
Ta ostatnia para jest dziś najtańsza od maja ub.r. i aż o 63 gr tańsza niż na przełomie listopada i grudnia. Funt tradycyjnie traci w związku z utrzymująca się niepewnością przed czerwcowym referendum ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (tzw. BREXIT), a także przed zaplanowaną na dziś publikacją danych z brytyjskiego rynku pracy (bezrobocie, wnioski o zasiłki) i przed prezentacją brytyjskiego budżetu na 2016 rok. Na gruncie analizy technicznej kurs GBP/PLN zmierza w kierunku majowego dołka na 5,42 zł, który to poziom stanowi obecnie cel dla strony podażowej. Dopiero tam można oczekiwać potencjalnego zwrotu.
Wczoraj uwaga rodzimych inwestorów skoncentrowała się na słabych danych inflacyjnych z Polski (w lutym deflacja była głębsza od prognoz, CPI -0,8% R/R wobec oczekiwanych -0,7% R/R i wobec -0,9% R/R po korekcie w dół w styczniu) i na bardzo dobrych danych nt. styczniowego bilansu płatniczego (764 mln EUR wobec prognozowanych 395 mln EUR). Ostatecznie wygrał ten pierwszy raport, stając się pretekstem do niewielkiej realizacji zysków na złotym.
Wczoraj też KNF ujawnił swoje wyliczenia kosztów zaproponowanej przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy o pomocy dla tzw. frankowiczów. W najbardziej prawdopodobnym scenariuszu mogą one obciążyć banki kwota aż 67 mld zł i doprowadzić do kryzysu finansowego. Tak mocna krytyka tej ustawy, która pokrywa się ze wcześniejszą krytyką ze strony NBP sprawia, że ponad wszelką wątpliwość trafi ona do kosza. Z punktu widzenia rynków finansowych oznacza do zdjęcie jednego z czynników ryzyka. A więc jest dobrą wiadomością.
Dziś inwestorzy poznają najnowsze dane o inflacji bazowej w Polsce (prognoza: 0,1% R/R) oraz raport o płacach (prognoza: 3,8% R/R) i zatrudnieniu (prognoza: 2,4% R/R). Oczekujemy, że podobnie jak wczoraj, dane inflacyjne mogą mieć niekorzystną wymowę dla złotego, podczas gdy pozostałe dwa raporty mogą zaskoczyć na plus. Publikacje te jednakże nie wywołają dziś dużych emocji. Rynki będą bowiem czekały na wieczorne wyniki posiedzenia Fed. To główne wydarzenie dnia, tygodnia i tego miesiąca.
Wyniki posiedzenia Fed zostaną upublicznione o godzinie 19:00, natomiast pół godziny później rozpocznie się konferencja prasowa z udziałem Janet Yellen. Będzie to pierwsze w tym roku posiedzenie kwartalne Fed, czyli takie, któremu towarzyszyć będzie publikacja projekcji makroekonomicznych, projekcji przyszłych zmian stóp procentowych w USA oraz konferencja prasowa z udziałem szefowej Fed Janet Yellen. Będzie to też pierwsze kwartalne posiedzenie od grudnia 2015 roku, gdy zdecydowano o pierwszej od prawie dekady podwyżce stóp procentowych.
Rynek spodziewa się „gołębich” sugestii płynących z Fed. Tyle tylko, że to wcale nie jest takie pewne. Ostatnie dane nie dają zbyt wielu podstaw do tego, żeby amerykańskie władze monetarne istotnie zmieniły swoją ocenę kondycji tamtejszej gospodarki i spojrzenia na kwestię stóp. Po drugie, nawet gdyby takie podstawy były, to Fed raczej byłby wstrzemięźliwy w zmianie stanowiska, gdyż robiąc to automatycznie przyznałby, że w grudniu podnosząc stopy po prostu się pomyliły. Dlatego też wymowa komunikatu po posiedzeniu, ale też projekcji makro i stóp procentowych, może być bardziej jastrzębia niż to rynek zakłada. Jeżeli inwestorzy w nie uwierzą to dolar się umocni, złoty osłabi, Wall Street i inne rynki akcji zaczną spadać, a surowce tanieć.
I to jest jedno spojrzenie na posiedzenie Fed. Ten scenariusz, zakładający spadki cen akcji i surowców oraz umocnienie dolara byłby o tyle racjonalny, że na obu pierwszych rynkach rośnie prawdopodobieństwo realizacji zysków. Jeżeli coś może zakłócić ten scenariusz to tylko Janet Yellen. Wydaje się, że może ona chcieć nieco łagodzić jastrzębią wymowę wspomnianych wyżej publikacji, jednocześnie kierując uwagę inwestorów na publikowane w przyszłości dane makroekonomiczne, od których to Fed uzależni tempo przyszłych podwyżek stóp procentowych. Może się więc okazać, że tak naprawdę z dużej chmury będziemy mieli mały deszcz, a marcowe posiedzenie Fed nic nie wyjaśni. Dla rynków będzie to oznaczało, że efektem posiedzenia będzie skok zmienności, ale bez jednoznacznych rozstrzygnięć.
Marcin Kiepas
Główny Analityk
Admiral Markets AS Oddział w Polsce