Złoto najdroższe od pół wieku, czy jest możliwy zakaz jego posiadania?
Kogo stać, może kupować dziś złoto bez jakichkolwiek obaw. Tymczasem,70 lat temu, w myśl art. 9 ust. 1 ustawy z 28 października 1950 r. „o zakazie posiadania walut obcych, monet złotych, złota i platyny oraz zaostrzeniu kar za niektóre przestępstwa dewizowe”, za handel złotem mogli w Polsce człeka posadzić na bardzo długo, a nawet powiesić.
Wyrok najwyższy nie zapadł nigdy, lecz strach robił swoje, więc władza zamiast procentem wywijała cepem- po co pożyczać od ludzi pieniądze, skoro można im je zabrać?
Bolesław Bierut, bo to on wówczas u nas rządził, wziął przykład z Moskwy, ale gdyby jakieś dobre szkoły skończył, tłumaczyć mógłby, że mieć złoto zakazywał w dobrej przecież wierze również sam Franklin Delano Roosevelt.
Oddaj swoje złoto
W 1933 r. FDR wydał rozporządzenie (executive order) nr 6102 nakazujące wszystkim obywatelom USA przekazanie państwu całego złota w ich posiadaniu. Coś niesłychanego w kraju wszelkich swobód, ale miał podstawę ustawową.
Kilka miesięcy wcześniej, w marcu 1933 r. Kongres uchwalił przepisy o bankowości w okresach nadzwyczajnych (Emergency Banking Act), które upoważniały Sekretarza Skarbu do żądania od obywateli i firm wydania państwu całego ich złota, jeśli w jego ocenie „potrzebne to jest do obrony systemu walutowego Stanów Zjednoczonych”.
Ustawa ta służy w pewnym aspekcie za wzór aż do dzisiaj, a wzorzec ten dotarł też do Polski. Przegłosowano ją właściwie bez czytania, bo nie było tekstu.
Lider mniejszości republikańskiej w Izbie Reprezentantów Bertrand H. Snell przyznał, że „całkiem to było nadzwyczajne, że uchwalano prawo, którego wydruku nie było w ręku, w czasie gdy je stawiano pod obrady”.
Zakaz na 30 lat
Roosevelt chciał w ten sposób walczyć z trwającym już czwarty rok kryzysem, ale numer wywinął rodakom na bardzo długie lata, ponieważ zakaz posiadania złota zniesiono w Stanach dopiero po trzech dekadach za prezydentury Geralda Forda.
W odróżnieniu od naszego Bieruta intencje miał Roosevelt dobre. Miał też za sobą praktykę i teorię. System monetarny bogatego świata oparty był wówczas na złocie. Kto miał dolary, funty, franki, czy złote polskie mógł przynieść banknoty do banku i zażądać ich wymiany na złoto.
Pieniędzy w obiegu było zatem w odpowiedniej proporcji do złota w państwowych skarbcach. Według prawa, Rezerwa Federalna musiała trzymać złoto o równowartości 40 proc. wszystkich pieniędzy w obiegu, przy sztywnej cenie 20,67 dolarów za uncję trojańską.
Jeśli zatem chciał Roosevelt wzbudzić jakich ruch w gospodarce, machając jej nowymi dolarami przed nosem, musiał mieć sporo złota, żeby zdobyć dla bardziej wytężonej akcji monetarnej odpowiednie pokrycie w kruszcu.
Tymczasem, kryzys pociągnął rynkowe ceny złota w górę. Za granicą było nawet jeszcze droższe, więc bardzo duże jego ilości wyciekały z Ameryki.
Odpowiedzialny rząd musiał coś z tym zrobić, zwłaszcza, że kraj pogrążył się w deflacji i z recesji zrobił się przepotężny kryzys. Milton Friedman oszacował, że na podstawie zakazu posiadania złota obwarowanego sankcją grzywny do 10 000 dolarów (równowartość 200 tysięcy dzisiaj) i 10 lat więzienia, państwo skupiło od obywateli 1872 tony złota, co stanowiło ok. 20 proc. kruszcu w obiegu.
Ruch prezydenta był brutalny, choć nie można go nazwać pełną konfiskatą. Rząd płacił przecież oficjalną cenę 20,67 dolarów za uncję. Na rynku można było jednak dostać znacznie więcej.
Jak zamienić deflację w inflację
Ale to nie koniec szacher-macher prezydenta. W następnym roku, dzięki uchwaleniu ustawy Gold Reserve Act, Roosevelt podniósł cenę złota do 35 dolarów za uncję.
Upiekł więc dwie, a nawet trzy pieczenie na jednym ogniu, przy czym ta trzecia była najważniejsza. Najpierw zabrał ludziom złoto „po taniości”, potem uczynił go prawie dwa razy droższym, a po trzecie ruszył wreszcie gospodarkę, która w latach 1933-37 rosła przeciętnie o 8 proc. rocznie.
W 1930 r. państwo amerykańskie miało 6 358 ton złota, w 1935 r. już 8 998 ton. Podwyższenie ceny do 35 dolarów było jak zaproszenie zagranicznego złota do Ameryki, było też wielką zachętą do poszukiwań nowych złóż i wzrostu światowego wydobycia.
W efekcie, w 1940 r. USA miały w federalnych skarbcach już 19 543 tony złota – trzy razy więcej niż przed jego nacjonalizacją.
Więcej złota, to więcej pieniędzy w obiegu, a tym samym spadek ich wartości w relacji do dóbr i usług przedstawionych do sprzedaży. Przekształcenie deflacji w inflację ruszyło gospodarkę z posad.
Zakaz posiadania złota nie zaszkodził Rooseveltowi, bo głodnych Amerykanów były dziesiątki milionów, a złoto było problemem tysięcy sytych bogaczy. Warto jednak nie zapominać, że wolność i swobody gospodarcze, to wartości względne – nawet w Ameryce, a co dopiero w Polsce.