Zielone światło dla elektrycznych autobusów
Nowymi rodzajami napędu zainteresowani są w szczególności włodarze miast, którzy w coraz większym stopniu skłaniają się do rezygnacji z tradycyjnych autobusów napędzanych silnikami wysokoprężnymi na rzecz nowoczesnych pojazdów elektrycznych. 20 lutego br. przedstawiciele 41 polskich miast i gmin przybyli do siedziby Ministerstwa Rozwoju, by podpisać porozumienie z polskim rządem w dziedzinie sukcesywnego wdrażania elektrobusów w komunikacji miejskiej. Wśród sygnatariuszy porozumienia znalazły się zarówno metropolie, jak Warszawa, Kraków czy Wrocław, jak również niewielkie miasta: Sokółka, Polkowice czy Głowno. Samorządy, które podpisały list intencyjny, dysponują niemal połową taboru autobusów komunikacji miejskiej w Polsce, realizacja porozumienia oznaczać może zatem początek dominacji napędu elektrycznego w tym segmencie rynku.
Rozpoczynając konferencję towarzyszącą podpisaniu porozumienia, szef resortu rozwoju przypomniał słowa Henry Forda o tym, jak u progu rewolucji motoryzacyjnej większość przewoźników stawiała na „jeszcze szybsze konie”. Zaznaczył on, iż obecnie Polacy nie mogą popełnić tego samego błędu w obliczu dynamicznego rozwoju elektromobilności. – Dziś po całym świecie jeździ milion aut elektrycznych, w 2040 roku będzie ich pół miliarda – przypomniał Mateusz Morawiecki. Wśród producentów elektrycznych środków transportu miejskiego znajduje się również Polska, a produkowany przez Solarisa autobus Urbino electric 12 otrzymał niedawno prestiżową nagrodę Bus of the Year 2017. – Samorządowcy wspólnie z rządem doprowadzą do tego, że w kilka lat po polskich miastach jeździć będzie ponad 1000 autobusów elektrycznych – powiedział wicepremier i minister rozwoju.
Do słów Mateusza Morawieckiego nawiązał Jarosław Gowin, wicepremier i minister nauki. Przypomniał on, iż fazę „szybszych koni” można przeskoczyć wyłącznie dzięki nauce i działalności innowacyjnej. – Zwiększenie innowacji to jeden z celów strategii odpowiedzialnego rozwoju – zauważył Jarosław Gowin. Wskazał on na dwa zagrożenia dla innowatorów. Pierwsze, określane jako „dolina śmierci”, oznacza ten etap, kiedy nowatorskie rozwiązania giną w fazie prototypowej. Drugim, nie mniejszym zagrożeniem jest tzw. morze Darwina, czyli otoczenie rynkowe w którym wielkie korporacje „połykają” małych innowatorów, zanim ci dadzą radę się rozwinąć i zając pewną pozycję na rynku. – To spotkanie jest przełomem. Dzięki zaangażowaniu samorządów tworzymy rynek zbytu dla średnich ryb, dla innowacyjnych polskich firm – stwierdził szef resortu nauki. Przypomniał on również, że w przypadku projektu elektromobilności po raz pierwszy udało się przezwyciężyć klątwę silosowości; program ten realizowany jest równolegle przez kilka współpracujących ze sobą resortów.
– Jeśli postęp będziemy postrzegać w kategorii zagrożenia nigdy nie będziemy mogli zmierzyć się z morzem Darwina – podkreślił Michał Kurtyka, wiceminister energii. Przypomniał on, że elektromobilnośc nie jest tylko sposobem na poprawę jakości powietrza, ale również umożliwia zwiększenie potencjału lokalnej wytwórczości. Równocześnie jednak należy pamiętać, iż sam pojazd elektryczny to tylko jeden, i to bynajmniej nie najbardziej zaawansowany i kosztowny element całej układanki. – Jeśli miasto ma być nośnikiem dla elektromobilności trzeba przebudować najpierw sieć energetyczną – zauważył. Wszechstronne wsparcie dla rozwoju nowoczesnych form transportu miejskiego zadeklarował również szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys. Powiedział on, iż elektromobilność to jeden z priorytetowych obszarów dla PFR. – Samorządom chcemy zaoferować finansowanie taboru pojazdów elektrycznych i infrastruktury niezbędnej do rozwoju elektrycznych pojazdów w mieście – stwierdził prezes Funduszu.
Karol Jerzy Mórawski