Złe informacje już zdyskontowane?

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

statystyka.euro.01.250x167Wczoraj przez większą część dnia dominowały całkiem niezłe nastroje rynkowe, chociaż tak naprawdę większych powodów ku wzrostowi eurodolara nie było. Dane z USA o sprzedaży detalicznej po wyłączeniu środków transportu obniżyły się do -0,4 proc. w ujęciu miesięcznym, więcej od prognoz.

Po zamknięciu europejskich sesji do akcji wkroczyły agencje ratingowe. Agencja Egan-Jones obniżyła rating Hiszpanii do śmieciowego poziomu CCC+ z wcześniejszego B, co oznacza, że agencja ta utrzymuje rating znacznie niższy niż wielka trójka. Również Moody’s przystąpił wczoraj do działania i ściął standing Hiszpanii z poziomu A3 do Baa3 i tym samym upodobnił swoją ocenę do tej utrzymywanej przez Fitcha (BBB) oraz S&P (BBB+). Powodem obniżki była przyznana ostatnio pomoc finansowa na rekapitalizację banków, która przyczyni się do zwiększenia długu publicznego Hiszpanii o ok. 9 proc. oraz narastające problemy z finansowaniem się tego kraju na rynku długu. Jednocześnie do poziomu spekulacyjnego Ba3 został obniżony rating Cypru.

Ten mały kraj o PKB w wysokości niecałych 20 mld EUR najprawdopodobniej będzie kolejnym, który sięgnie po pomoc. O możliwej konieczności ubiegania się o 1,8 mld EUR na uratowanie jednego z banków słyszeliśmy już wcześniej, wczoraj jednak zastępca ministra ds. europejskich Cypru Andreas Mavroyiannis poinformował, że kwota pomocy może wynieść 4 mld EUR. To również nie jest dobra informacja dla euro, chociaż jej wydźwięk łagodzą dwie kwestie: po pierwsze tak czy inaczej jest to relatywnie niska kwota pomocy w stosunku do 500 mld EUR osiągalnych jeszcze w funduszach ratunkowych, po drugie część pomocy mogłaby pochodzić z Rosji (tak jak to miało miejsce w przypadku Islandii) oraz z Chin. Podczas handlu za oceanem początkowe plusy na koniec przerodziły się w spadek indeksu S&P500 o 0,7 proc. Przyczyną takiego ruchu była wypowiedź wpływowego chińskiego ekonomisty Zhenga Xinli, doradcy chińskiego rządu i wiceprezesa rządowego think tanku Center for International Economic Exchanges, który ocenił, że wzrost gospodarczy w Chinach może ulec dalszemu spowolnieniu.

Do powyższych negatywnych czynników można dodać wciąż bardzo wysokie poziomy rentowności 10-letnich obligacji hiszpańskich (ponad 6,5 proc.), które ciągną za sobą wzrost kosztów finansowania Włoch (wczorajsza aukcja rocznych bonów skarbowych zakończyła się sprzedażą całej puli, ale rentowności skoczyły do blisko 4 proc.). Mimo tych wiadomości rynek walutowy zachowuje się relatywnie mocno. Euro na informacje o obniżkach ratingów zareagowało niewielkim spadkiem do 1,2550, jednak dziś rano ponownie oscyluje wokół poziomu 1,26. Polska waluta natomiast zyskała względem euro 1 gr, a do dolara 2,5 gr. Spadek inflacji do poziomu 3,6 proc. w ujęciu rocznym (konsensus prognoz 3,8 proc.) nie jest jeszcze czynnikiem przemawiającym za obniżką stóp procentowych (3,6 proc. to wciąż powyżej górnego celu NBP), toteż figura ta nie wpłynęła negatywnie na złotego. Można zastanawiać się natomiast, dlaczego euro dalej utrzymuje się blisko poziomu 1,26. Wydaje się, że przemawiają za tym oczekiwania co do wyniku wyborów w Grecji. W środę przywódca Nowej Demokracji Antonis Samaras wyraził nadzieję, że zmiany w Europie (np. rządy lewicy we Francji) dadzą szansę na renegocjację warunków planu oszczędnościowego narzuconego przez UE, EBC i MFW. Jednocześnie zaznaczył, że niedzielne wybory to tak naprawdę głosowanie za powrotem do drachmy albo pozostaniem w strefie euro. Tego typu retoryka, połączona z nadziejami na mniejsze zaciskanie pasa może ostatecznie dać zwycięstwo Nowej Demokracji. I rynek powoli zaczyna ten scenariusz dyskontować. Brak sondaży przedwyborczych nie pozwala jednak spojrzeć szerzej na obecne preferencje polityczne Greków, toteż 17 czerwca wciąż niesie ze sobą spore ryzyko. Gdyby wygrała SYRIZ-a albo rozkład mandatów nie dawał szans na zawiązanie proreformatorskiej koalicji, wówczas przecena euro względem dolara mogłaby być bardzo znacząca.

Dzisiejsze kalendarium wypełnione jest mniej istotnymi publikacjami. Poznaliśmy już słabe dane z Japonii, gdzie produkcja przemysłowa w kwietniu spadła o 0,2 proc. w ujęciu miesięcznym (prog. +0,2 proc.), jednak nie będzie to miało większego wpływu na handel walutami. O godz. 9:30 SNB zadecyduje o stopach procentowych w Szwajcarii, które pozostaną rekordowo niskie. O 11:00 Eurostat poda dane o inflacji HICP w maju (prog. 2,4 proc. r/r). Po 11:00 będą też znane wyniki aukcji włoskich obligacji skarbowych o puli 4,5 mld EUR. O 14:30 na rynek spłynie inflacja CPI z USA (prog. 1,8 proc. r/r), a także tygodniowa ilość nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (prog. 375 tys.). Językiem uwagi cały czas będzie jednak sytuacja w Europie – nawet jeżeli rynek uodpornił się na redukcje ratingów, to jednak słowa polityków europejskich cały czas są źródłem zmienności. Dziś też odbędzie się spotkanie Monti-Hollande w Rzymie, chociaż tutaj należy co najwyżej spodziewać się mało konkretnych deklaracji.

Łukasz Rozbicki
Dom Maklerski AFS