Zaskakujący rok
Mijający A.D. 2015 r. będzie oceniany przez historyków jako przełomowy dla polskiego sektora bankowego. Planowany od lutego 2016 r. podatek bankowy (0,39 proc. rocznie od aktywów) niewiele zmieni w stanie budżetu państwa, ale spowoduje powolne i dyskretnie rozłożone w czasie podwyżki usług bankowych.
Banki już zapowiedziały, że potrafią odrobić swoje straty przez dodatkowe prowizje, opłaty, koszty prowadzenia rachunków, wydawanie kart etc.
To prawda, że podatek bankowy jest stosowany w dużej części krajów europejskich, ale trudno pojąć, dlaczego nie rozważano u nas podatku liczonego od transakcji! Nie próbowano pozyskiwać od banków środków do budżetu np. przez podwyższenie stawki CIT, o czym wspominał prezes Zbigniew Jagiełło.
Banki zawsze mogą „w medialnym odwecie” zaostrzyć kryteria udzielania kredytów, zmniejszyć swoje prospołeczne obowiązki, np. przez ograniczenie sponsoringu i filantropii.
Nasza giełda i gospodarka są uzależnione od zagranicznego kapitału, pojawia się więc poważne ryzyko, że jego spora część ucieknie z Polski. Oznacza to, że potrzebne nam środki na kolejne inwestycje infrastrukturalne będą droższe.
Podatek bankowy pojawia się w trudnym momencie, gdy brakuje polskim bankom kapitałów na spełnienie wyśrubowanych wymogów CRD IV i CRR. Co gorsza, aby zarabiać na udzielaniu kredytów, trzeba pozyskać środki z lokat, a to z powodu niskich stóp procentowych będzie coraz trudniejsze. Od lat ZBP postuluje stworzenie ogólnopolskiego systemu wieloletniego oszczędzania, aby z tych pieniędzy sfinansować infrastrukturę w podobny sposób jak czynią to niemieckie kasy mieszkaniowe. Nic się w tej sprawie nie dzieje, co jest o tyle dziwne, że według socjologów widać wyraźny wzrost zamożności Polaków, co powinno się przekładać na wzrost bankowych oszczędności, ale tak nie jest.
Dzisiejszy dobrobyt za zagraniczny kredyt i pieniądze z UE jest tylko doraźny, widać rosnące koszty długu publicznego. Globalna gospodarka kiedyś wystawi nam rachunki za obecne niefrasobliwe zadłużanie się za granicą. Aby zacząć proces wychodzenia z długów, musimy postawić na inwestycje w nowe technologie, zwiększyć eksport, ograniczyć koszty absurdalnie rozrośniętej administracji. I te działania są ważniejsze niż doraźne fiskalne korzyści z podatku bankowego, który rzekomo ma przynieść ok. 3,8 mld zł rocznie. Czy dla tej sumy warto wystawiać na populistyczną anatemę nowoczesną część polskiej gospodarki? Aby odpowiedzieć na to pytanie, warto przeczytać relację z debaty poświęconej podatkowi bankowemu, która odbyła się na VIII Kongresie Bankowości Detalicznej. Zachęcamy do lektury!