Zamiast rozwoju fundujemy Polsce kryzys
Prezydent Andrzej Duda skierował do Sejmu projekt ustawy o obniżeniu wieku emerytalnego. Powrót do niższego wieku emerytalnego - 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn - będzie nas kosztował do 2035 roku aż 381 mld zł. Powiększająca się dziura budżetowa negatywnie wpłynie na gospodarkę, lawinowo wzrośnie zadłużenie, a Polska wpadnie w procedurę nadmiernego deficytu - ostrzega Konfederacja Lewiatan.
– Po obniżeniu wieku emerytalnego będą musiały wzrosnąć składki na ZUS lub podatki dla pracujących, a najpewniej jedno i drugie. Przy wzroście kosztów pracy, mniejsza będzie skłonność do inwestowania, tworzenia miejsc pracy, a więc trudniej będzie znaleźć pracę. Zmniejszy się także kwota wynagrodzenia netto, czyli to ile dostaniemy na rękę – mówi dr Grzegorz Baczewski, dyrektor departamentu dialogu społecznego i stosunków pracy Konfederacji Lewiatan.
Od lat nie potrafimy wypracować spójnej koncepcji systemu emerytalnego. Zajmujemy się cząstkowymi rozwiązaniami, a zapominamy o przywilejach emerytalnych rolników, górników, czy trzecim filarze w kontekście otwartych funduszy emerytalnych. Dobrym miejscem do dyskusji na ten temat powinna być Rada Dialogu Społecznego, ale projekt prezydenta, co bardzo niepokoi pracodawców, prawdopodobnie do niej nie trafi.
Wysokość emerytur naliczana jest w oparciu o sumę składek opłaconych na ubezpieczenie emerytalne oraz przeciętny okres pobierania świadczenia, po przejściu na emeryturę. Przy skróconym wieku emerytalnym osoba, która zdecyduję się przejść na emeryturę, wpłaci do systemu mniej składek i przeciętnie dłużej będzie pobierać świadczenie. W efekcie jej emerytura będzie dużo niższa niż przy wydłużonym wieku emerytalnym. W tym kontekście szczególnie poszkodowane będą kobiety, których wiek emerytalny miałby wynosić 60 lat czyli aż 7 lat mniej niż przewiduje obecna ustawa. Gdyby policzyć średnią wysokość świadczenia emerytalnego dla osób urodzonych w 1973 r., które przeszłyby na emeryturę w wieku 67 lat, to ich świadczenia wynosiłyby ok. 3,4-3,5 tys. zł miesięcznie, a różnica między świadczeniem kobiety i mężczyzny nieco przekraczałaby 100 zł miesięcznie. Przejście na emeryturę w wieku 65 lat obniża emeryturę mężczyzny o ok. 600 zł, ale w przypadku kobiety przechodzącej na emeryturę w wieku 60 lat świadczenie będzie niższe aż o 1,3-1,5 tys. zł.
Wzrost liczby emerytów i spadek liczby odprowadzających składki oznacza większe wydatki i mniejsze wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z którego ZUS wypłaca emerytury. Już teraz system ten nie jest w stanie utrzymać się ze składek. Dotacje i subwencje do FUS w poprzednich latach wynosiły ponad 30 mld złotych. Odwrócenie zmian w wieku emerytalnym wymusi konieczność poniesienia dodatkowych wydatków na poziomie 140 mld zł do 2025 r. i aż 381 mld zł do roku 2035. Rosnąca dziura budżetowa nie pozostanie bez wpływu na gospodarkę i społeczeństwo. Zapewne lawinowo wzrośnie zadłużenie państwa. Oznacza to, że szybko wejdziemy w procedurę nadmiernego deficytu, kiedy przymusowo będą cięte ważne wydatki na obronę, edukację, opiekę zdrowotną itp. Dług, który wygenerujemy obciąży nasze dzieci i wnuki, a pewnie i prawnuki.
Polski rynek pracy ostatnio rozwija się dobrze i potrzebuje więcej pracowników. Niedawno przekroczyliśmy rekordową liczbę 16 mln pracujących. Jednak wskaźniki zatrudnienia w Polsce są ciągle niskie. W grupie osób w wieku 20-64 lata w Polsce pracuje ok. 67%, w Niemczech jest to 78%, a w Szwecji 80%. Najgorzej u nas sytuacja wygląda wśród starszych pracowników, właśnie w związku ze zbyt wczesnym przechodzeniem na emerytury. Dla osób w wieku 55-64 lata mamy wskaźnik zatrudnienia na poziomie 42%, podczas gdy w Niemczech jest to ponad 65%, a w Szwecji 74%. Wydłużenie wieku emerytalnego to najskuteczniejszy instrument zwiększenia zatrudnienia w starszych grupach wieku.
– Jeżeli obniżymy wiek emerytalny liczba pracujących skurczy się do 14 mln w 2038 r. i zaledwie 11 mln w 2060 r. Bez pracowników nie jest możliwe prowadzenie działalności gospodarczej, rozwój firm i wzrost gospodarczy. Alternatywą wobec podnoszenia i zrównywania wieku emerytalnego jest zduszenie gospodarki albo otwarcie na znaczny napływ imigrantów. Tylko czy zechcą u nas pracować, przy wysokich składkach na ZUS, wysokich podatkach, niskim poziomie usług społecznych i niskiej płacy na rękę – dodaje Grzegorz Baczewski.
W lipcu 2014 r. Organizacja na rzecz Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) opublikowała raport pt. „Making the Labour Market Work Better in Poland”, gdzie zaleca przyspieszenie wyrównywania i podnoszenia wieku emerytalnego kobiet w Polsce, tak żeby wyniósł on 67 lat już w 2030 r. Prezydent proponuje dokładnie odwrotne działanie niż zalecają międzynarodowi eksperci. To działanie idące także pod prąd zmian, które zachodzą w Unii Europejskiej. Na 28 państw członkowskich różny wiek emerytalny kobiet i mężczyzn ma 8, jednak do 2040 r. będzie on zrównany we wszystkich tych krajach za wyjątkiem Rumunii i Bułgarii. Niemniej Rumuni i Bułgarzy także podnoszą wieku emerytalny. Wieku emerytalnego nie będą podwyższać jedynie Szwedzi, bo już dziś wynosi on 67 lat dla kobiet i mężczyzn, Finowie – równy wiek 66 lat oraz Belgowie – równy wiek 65 lat. Do 2040 r. wiek emerytalny kobiet i mężczyzn na poziomie 67 lat lub więcej będzie miało 14 państw, w tym w większości te najlepiej rozwinięte. Warto się zastanowić, czy stać nas na obniżanie wieku emerytalnego, skoro podnoszą go takie kraje jak Niemcy, Holandia, Francja, Wielka Brytania, a nawet Węgrzy, którym nie zawsze po drodze z resztą krajów UE.
Źródło: Konfederacja Lewiatan