Zachodnioeuropejskie giełdy w defensywie. „Nowa Europa” z potencjałem
W obliczu silnej aprecjacji wspólnej waluty, argumenty przemawiające za inwestowaniem w zachodnioeuropejskie akcje zeszły na drugi plan. Inwestorów nie przekonują obecnie ani rosnące zyski wielu spółek notowanych w indeksie STOXX Europe 600, ani świetna – najlepsza od kilku lat – sytuacja gospodarcza w krajach strefy euro. Nakazuje to ostrożniejsze niż dotychczas podejście do inwestycji w akcje spółek notowanych na giełdach Europy Zachodniej. Przynajmniej na jakiś czas.
Burzę w strefie euro można przeczekać na giełdach w „Nowej Europie”
Podczas gdy zachodnioeuropejskie indeksy giełdowe zmagają się z przeceną, bardzo dobrze radzą sobie giełdy w krajach „Nowej Europy” – szczególnie giełda turecka. W tym roku fundusze akcji tureckich zyskały już średnio kilkanaście procent. A ich zyski byłyby jeszcze wyższe, gdyby nie postępująca erozja tureckiej waluty. Od stycznia lira osłabiła się do złotego o prawie 14,5% proc. W efekcie, chociaż w lokalnej walucie indeks BIST 100 zyskał około 37 proc., po przeliczeniu na złote wzrósł „tylko” o około 17,5 proc. To jednak i tak dużo, a dopóki globalny sentyment do rynków wschodzących będzie się utrzymywał, dopóty tureckie akcje powinny dalej rosnąć. Jest tylko jeden haczyk – Turcja jest rynkiem bardzo ryzykownym.
Jeśli inwestujemy w akcje i zdecydujemy się przeczekać burzę w strefie euro na rynkach naszego regionu, warto rozważyć stabilniejsze opcje. Takim rozwiązaniem będą fundusze akcji „Nowej Europy”. Mają one tę zaletę, że łączą w sobie inwestycje na kilku giełdach, takich jak Polska, Turcja czy Węgry. Dobrą alternatywą mogą być również fundusze akcji polskich. Polska giełda, podobnie jak turecka, jest w tym roku bardzo mocna. Do końca lipca indeks WIG wzrósł już o 20,9 proc., do czego przyczyniła się świetna dyspozycja największych polskich spółek. Co jednak istotniejsze – polskie akcje wciąż mają potencjał do wzrostów.
Tomasz Matras
Union Investment TFI