Wzięli koguta do sądu, gdzie go ścinać chcieli za śpiewy
Przez dobrą chwilę sprawa była głośna. W obronie ulubionego ptaka Galów wystąpili politycy, lecz zwłaszcza tłumy prostych ludzi. Sąd się zebrał, stron wysłuchał, z kogutem opinii nie wymienił, ale orzeczenie wydał.
Można piać
Werdykt brzmiał, że Maurycy był w prawie; mógł i może piać o każdej porze; jeśli taka jego wola – tak głośno, jak tylko umie i może.
Nie za długo cieszył się Maurycy ekspresją swej swobody bycia. Zszedł z tego świata ostatniego lata, po roku od zwycięstwa dobrych ludzi, w których ziemi grzebał.
Doniesień szczegółowszych nie ma, ale konflikt z sąsiadami dobrze kogutowi nie służył. Stres musiał go mordować – nawet w Nowym Jorku pisali, że w trakcie obrad sądu piał już znacznie rzadziej.
Żaby też przeszkadzają
Pojawiły się jednak wśród ptactwa kolejne ofiary drażliwych ludzi. Marceli – kolega Maurycego z Ardèche w południowowschodniej Francji – nie miał szans przedstawić swoich racji, zginął zastrzelony przez sąsiada z mało wyrobionym uchem.
Bardzo wielu Francuzów udało się na wieś, gdzie wirus ma podobno dalej. Jednak po wioskach nie tylko koguty drą się w niebogłosy. Są kaczki, które kwaczą, gęsi gęgają, krowy muczą, ryczą osły, rżą konie, kumkają żabki, ropuchy rechoczą, kombajny łomoczą, tłuką się traktory.
W pyskówkach o zwierzaki nie wszyscy sędziowie byli za naturą. Sąd Apelacyjny w Bordeaux nakazał państwu Pecheras spuszczenie wody z ich stawu, ponieważ sąsiadów irytował żabi rechot.
Poza „karą wodną” małżeństwa wysupłać ma 10 tys. euro na odszkodowanie dla oskarżycieli, którzy w żabach widzą tylko udka. Coś się będzie jednak nadal działo, bo Pecherasowie staw spuścili, ale zostawili sobie sadzawkę, o której sąd nie powiedział w werdykcie ani słowa. Czyżby nauki jak sądy kiwać w Polsce pobierali?
Wiejskie dziedzictwo sensoryczne
Sąd w Alzacji orzekł z kolei, że pewien koń ma trzymać się wraz z odchodami swemi i rojem much wokół na kilkanaście metrów od sąsiedniej posesji.
W gminie Le Beausset na południu przyjezdnych irytowały cykady, ale miejscowi się nie dali – mer wystawił tam owadowi prawie dwumetrowy pomnik.
I tak dalej, i tak dalej.
Buców jest we Francji ani mniej, ani więcej niż w Polsce, ale jest różnica – Polacy nie lubią swych korzeni zostawianych na wsi, a Francuzi mają w tej kwestii na odwyrtkę.
Parę tygodni uchwalono zatem w Zgromadzeniu Narodowym ustawę „O zachowaniu sensorycznego dziedzictwa terenów wiejskich”, czyli o tym, że pianie koguta, smród z obory, czy warkot maszyny kolebiącej się po polu to część francuskiego dziedzictwa podlegającego ochronie. Senat podzielił zdanie posłów i nowe prawo wchodzi w życie.
Europejska Agencja ds. Środowiska (EEC) twierdzi, że z powodu stresu wywołanego zbyt wielkim hałasem umiera co roku ok. 12 tysięcy mieszkańców Unii
Nie ma w nim paragrafów z karami za winy, ani listy chronionych „obiektów”. Jest natomiast wskazówka dla władz lokalnych mówiąca o potrzebie dokonywania spisów dziedzictwa sensorycznego poszczególnych obszarów. Przyjedzie turysta, spis obejrzy i mniej wyrywać się będzie do sprzeczki o koguta. A jak się taki uprze i dziedzictwa lokalnego nie uzna, to jeden z drugim sędzia będzie miał podstawę prawną, żeby orzec tak lub owak.
Prawodawcy podkreślili zatem, że nowa ustawa nie oznacza bezwzględnej ochrony wszystkiego co wiejskie. Rolnicy i mieszkańcy wsi nie mogą robić lub nie robić, co tylko im do głowy przyjdzie, ale zamiast srogich praw powstać ma zestawienie dobrych praktyk do naśladowania.
Maurycy z Saint-Pierre-d’Oléron ma następcę. Teraz pieje w miasteczku Maurycy II, zwany dość logicznie Drugim. Jego właścicielka Corinne Fesseau ucieszyła się z ustawy niepomiernie. Zauważyła we francuskiej telewizji, że „miasta pełne są hałasów, wieś nie gorsza i ma swoje”.
No i jeszcze, po to żeby Pan Kierownik nie zrzędził, że z linii programowej na jakieś pobocza i wertepy zboczyliśmy, mały odnośnik stricte ekonomiczno-finansowy. Wierzcie lub nie wierzcie tym liczbom, ale znać je nie zaszkodzi.
Jeśli założenia przyjęte podczas sporządzania szacunków były trafne, to hałas drogowy i kolejowy powodował kilka lat temu w UE straty rzędu 40 mld € rocznie. W 2019 r. produkt unijny brutto wynosił ok. 19 000 mld €, więc finansowe koszty hałasu wydają się bagatelne, ale…
Europejska Agencja ds. Środowiska (EEC) twierdzi, że z powodu stresu wywołanego zbyt wielkim hałasem umiera co roku ok. 12 tysięcy mieszkańców Unii, a 48 tysięcy zapada na niedokrwienność, 22 miliony są co noc rozdrażnione, a 6,5 miliona ludzi w Europie cierpi przez hałas na chroniczną bezsenność.
Polska nie jest tak bardzo hałaśliwa jak inne państwa Unii. U nas na terenach miejskich z najbardziej dającym się w znaki hałasem drogowym o natężeniu 55 decybeli i więcej ma nieprzyjemność niecałe 12 proc. mieszkańców, podczas gdy na Cyprze prawie połowa, a w Szwajcarii niemal jedna trzecia. Najciszej jest w Portugalii, Niemczech (?), Chorwacji, Finlandii, Grecji – wszędzie tam uszy bolą od ryku z ulic i tras przelotowych mniej niż 10 proc. obywateli.
Raport pt. „Environmental Noise in Europe 2020” nie wspomina nic o kogutach lub zwierzętach w ogóle, więc ma wprawdzie wieś swe hałasy, lecz nie są one groźne jak te pozawiejskie i „odludzkie”.