Wydanie drugie, poprawione
Jak świat światem, "starszyzna plemienna" zawsze narzekała na kolejne młode pokolenie, zarzucając im egoizm, brak wychowania i kindersztuby, bezideowość, brak patriotyzmu i tak dalej. Nie chcę tu prawić banałów, ale zawsze byłem przekonany, iż tak naprawdę nie istnieje konflikt pokoleń, a tylko postaw. To, czy ktoś czuje się (de facto zatem jest) młody, zależy - według mnie - nie od metryki czy siwych włosów, ale od stanu ducha. To trochę jak odwieczny dyskurs "czy poetą się tylko bywa" w opozycji do przekonania, że "każdy jest poetą".
Młodość to sposób widzenia, odczuwania i przeżywania świata, niezależny od tego, czy masz profil na FB czy nie. Prawo do młodości ma zatem każdy, niezależnie od wieku – takie mam głębokie przekonanie. Znam bowiem w swoim otoczeniu 90-letnich młodzieńców, ciągle aktywnych i zgorzkniałych dwudziestolatków, którzy są od nich znacznie „starsi”. Im dedykuję popularne niegdyś hasło „Nie wierz nikomu powyżej trzydziestki”. Czy przekroczenie przez Was tej granicy coś zmieni w Waszym życiu?
Jeden z takich wiecznie młodych duchem, aktywny do ostatnich dni swojego długiego życia (zmarł w roku ubiegłym w wielu 95 lat), ojciec chrzestny polskiego rocka Franciszek „Papa” Walicki, menedżer i odkrywca talentów m.in. Krzysztofa Klenczona, Czesława Niemena i Tadeusza Nalepy, przeprowadzał kiedyś wywiad z Mickiem Jaggerem na początku kariery grupy The Rolling Stones, zadając my pytanie o to, czy starsze pokolenie zrozumie ich muzykę i przesłanie. Wtedy 23-letni Mick Jagger, nie zastanawiając się długo, odpowiedział: „oni nie muszą nas rozumieć, oni mają nas się bać”. Nie wiem czy dziś, kiedy 70-letni Mick Jagger wciąż szaleje na rockowej scenie, podtrzymałby swoje ówczesne stwierdzenie, ale jego doskonała kondycja to kolejny dowód, obalający tezę o pokoleniowej wojnie. To wciąż bardziej konflikt postaw, wynikający z różnych poziomów wrażliwości i postrzegania świata.
Ja na młode pokolenie raczej nie narzekam, choć czasami wręcz trochę przeraża mnie przeniesienie całej sfery komunikacji interpersonalnej z poziomu osobistych rozmów i spotkań do przestrzeni wirtualnej. Ale to z pewnością znak czasów, więc należy również takie formy zaakceptować i starać się je poznawać, a nie z założenia odrzucać. Bo zrozumienie zaczyna się od akceptacji. Pokolenie dzieci nigdy nie będzie takie same, jak ich rodzice. I całe szczęście. Nigdy nie będzie też jednorodne. Bunt pokoleniowy w moim głębokim przekonaniu to bunt przeciwko niezrozumieniu i braku akceptacji dla odmiennych postaw, światopoglądów i pomysłów na życie. Oczywiście nie unikniemy też powtarzalności tych samych błędów, które każde pokolenie przerabia na nowo. Ale to chyba nieunikniona droga do życiowej samodzielności – uczyć się na własnych błędach. Dobrze byłoby uczyć się też na błędach swoich rodziców, ale własne potknięcia i klęski zapamiętuje się za to zdecydowanie lepiej i szybciej.
W tym nieustającym pokoleniowym dyskursie ja staję często po stronie moich synów, uważając ich generację za „wydanie drugie, uzupełnione i poprawione”. Cieszę się też z tego, że mogę się od nich uczyć wielu nowych dla mnie umiejętności i odmiennego spojrzenia na wiele spraw. Czasami oczywiście się spieramy, a w niektórych sprawach nawet kłócimy, ale z wiekiem jakoś łagodnieję i na pewno dziś zdecydowanie częściej zgadzam się z ich podejściem i argumentacją, niż kiedyś. Poza tym – ciągle się uczę i wyciągam wnioski, mimo, że trzydziestkę dawno już przekroczyłem.
Wojciech Fułek