Współcześni rycerze
Im dłużej żyję na tym świecie, tym bardziej się przekonuję, że wielu współczesnych przypomina średniowiecznych rycerzy. Nie żeby jakieś technologiczne zacofanie - a broń Boże. Tablety i smartfony to dla nich bułka z masłem. Nie żeby przewaga ducha nad materią - wręcz przeciwnie. Uważają, że im więcej się ma, tym bardziej się jest. Nie żeby wierność ideałom - a po co.
Im bardziej jest się giętkim, tym lepiej się na tym wychodzi – podkreślają. Nie żeby wspierać swojego suwerena – to przecież się nie opłaca. Lepiej zmienić pana i zyskać coś w zamian, niż wraz z nim pogrążyć się w niebycie. Jedynym, co ich łączy, jest zakuty łeb. Współcześnie aż tak, że żadne racje, poza własnymi przecisnąć się doń nie są w stanie. I to błogie samozadowolenie, w którym pławią się niczym muchy w miodzie.
Rzekł onegdaj Mikołaj Wasiljewicz Gogol (rosyjski pisarz, poeta, dramaturg i publicysta): Bieda temu, kto zadowolony jest z siebie: taki człowiek nigdy nie nabędzie rozumu.
Osobliwie jest tak, że owych współczesnych rycerzy najszybciej znajdziesz przy żłobie. Ale nie żeby tak o obrok dla konia dbali. Co tam konie, co tam obrok – żłób się liczy. A dla każdego, kto myślenie ich, albo ich samych zmienić by chciał, jedną mają odpowiedź, z lubością powtarzany cytat z Rafała A. Ziemkiewicza: Jesteśmy, czym jesteśmy – brzydcy, zdziczali, po chłopsku pazerni i amoralni, po reymontowsku bezwzględni w walce o przetrwanie, piękniejący tylko do kościoła, a i to nie w każdą niedzielę. Ale za to – ciężko nas zajebać.
Fakt, ciężko…