Wojenna racjonalność
Presja Moskwy na Kijów o Krym jest czymś wręcz niespotykanym na początku XXI w. Kolejny raz okazało się, że zachodnie gwarancje integralności terytorialnej dane Ukrainie w zamian za wycofanie poradzieckiej broni jądrowej warte są tyle, ile dane nam w 1939 r.
Unia Europejska pogrążona w długach i walcząca o utrzymanie projektu politycznego zwanego euro nie ma determinacji, aby powstrzymać ekspansję rosyjską. Co więcej, jej wieloletni liderzy: Chirac i Schroeder razem z Putinem do spółki robili, co mogli, aby od roku 2003 wyrzucić Amerykę z Europy, osłabiając NATO i tworząc niezwykłe polityczne fantasmagorie.
Prezydent Barack Obama – wierny kontynuator amerykańskiej polityki izolacjonizmu Monroe, skompromitowany licznymi resetami w relacjach z Rosją i ustępstwami w Syrii – wyraźnie nie może uwierzyć w to, co się stało. Prawdziwym nieszczęściem dla Europy Wschodniej było jego pyrrusowe zwycięstwo nad Johnem McCainem.
A w Polsce tyle lat po roku 2007 wyśmiewana jagiellońska polityka budowania bliskich relacji z Litwą, Łotwą, Estonią, Słowacją i Czechami z dzisiejszej perspektywy okazała się jedyną racjonalną drogą budowania naszego bezpieczeństwa. Dziś, gdy nikt nad Wisłą nie ma złudzeń co do polityki Putina, widać, że dopiero groza sytuacji otrzeźwiła polskich polityków, także tych programowo bojkotujących Radę Bezpieczeństwa Narodowego. I sądzę, że ta zgodność wynikająca z zagrożenia daje nadzieję na racjonalność polskiej polityki