WIG20 może rosnąć wbrew branżowym słabościom

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

przasnyski.roman.02.150x225Większość prognoz zakłada dobry rok dla indeksu naszych blue chips. Mają one szansę się sprawdzić, mimo iż patrząc na skład spółek z WIG20, można mieć wiele wątpliwości.

Optymizm co do rynku akcji w 2013 roku jest tak powszechny, że aż podejrzany w kontekście zasady, mówiącej że większość nie ma racji. Drugą słabością tego optymizmu jest to, że opiera się on na równie powszechnym przekonaniu, iż sytuacja w globalnej gospodarce zacznie poprawiać się w drugiej połowie 2013 roku, a najpóźniej na początku 2014 roku. Tego optymizmu nie podzielają ośrodki analityczne i międzynarodowe instytucje finansowe. Niemal wszystkie wieszczą jeśli nie recesję, to stagnację trwającą przez najbliższe dwa lata.

Do konfuzji może prowadzić konfrontacja tego co działo się z WIG20 w ostatnich latach i prognoz na ten rok, z przeglądem jego branżowego składu oraz sytuacji w gospodarce. Należy zauważyć, że rok 2011, który był dla polskiej gospodarki bardzo dobry (wzrost PKB o 4,3 proc.) był fatalny dla indeksu. Z kolei rok 2012, w którym spowolnienie było coraz bardziej widoczne, a przynajmniej coraz bardziej zdawano sobie sprawę ze zbliżania się negatywnych tendencji, przyniósł ponad 20-proc. zwyżkę jego wartości. Ten dysonans między rzeczywistością gospodarczą a giełdową można wyjaśniać tym, że giełda z wyprzedzeniem reaguje na zjawiska makroekonomiczne. W myśl takiego założenia wszystko co złego wisiało nad gospodarką, inwestorzy odcierpieli w roku 201, a w 2012 już cieszyli się z ożywienia, jakie zobaczymy za kilka miesięcy lub za rok.

Interesujące wnioski można wyciągnąć z obserwacji tego, jak radziły sobie branże i spółki w okresie giełdowej i gospodarczej koniunktury i dekoniunktury. W 2011 roku ucierpiały niemal wszystkie wskaźniki branżowe. Wyjątek stanowiły chemia (WIG Chemia zyskał 18,5 proc.) i telekomunikacja (wzrost o 10 proc.). Jedynymi spółkami z WIG20, które zyskały na wartości były Synthos (45 proc.), PGNiG (17 proc.) i Telekomunikacja Polska (14,5 proc.). Lista największych utracjuszy pokrywa się z branżową mapą klęsk. WIG Budownictwo i WIG Deweloperzy zaliczyły dwa lata temu spadki przekraczające 50 proc. Liderem spadkowiczów wśród blue chips był GTC. Jego budowlany odpowiednik, czyli PBG, radził sobie tak fatalnie, że w lutym wypadł z prestiżowego indeksu. W ciągu 2011 roku stracił dwie trzecie swej wartości. Znacznie gorzej niż rynkowa średnia radziły sobie spółki surowcowe (akcje JSW zniżkowały o 40 proc., papiery KGHM straciły jedną trzecią) i paliwowe oraz medialny rodzynek, czyli TVN (zniżka o niemal 40 proc.).

130127.subindeksy.branzowe.gpw.01.569x304

Oczywiście na sytuację w 2011 roku trzeba patrzeć nie tylko i nie tyle przez pryzmat sytuacji gospodarczej, ale uwzględniając napięcia powodowane kryzysem zadłużenia w części państw strefy euro. Niemniej, giełdowe tendencje w niemal klasycznej formie odzwierciedlały stan gospodarki.

Gdy w 2012 roku oznaki spowolnienia zaczynały być aż nadto widoczne, rynki finansowe, w tym WIG20, zaczęły się zachowywać tak, jakby w gospodarce zaczynał się boom. Tymczasem w składzie indeksu dominują spółki cykliczne, wrażliwe na tendencje w gospodarce. Gdy się ich perspektywom przyjrzeć szczegółowo, biorąc pod uwagę czynniki fundamentalne, trudno być optymistą.

Skomplikowana jest ocena szans branży surowcowej i jej gwiazdy, czyli akcji KGHM. Te w ostatnich latach mocno odczuwały skutki gospodarczych problemów. W 2008 roku ich kurs spadł o 71 proc., w 2011 o ponad 30 proc. Zawsze jednak w następnym roku dynamicznie odbijał: w 2009 o 340 proc., a w 2012 o 113 proc. Wygląda na to, że spowolnienie akcje KGHM odcierpiały dwa lata temu, a poprawę sytuacji zaczęły dyskontować w zeszłym roku. W najbliższych miesiącach możemy mieć do czynienia z kontynuacją tego dyskontowania, choć w mniejszej skali. JSW na koniunkturę raczej nie ma co liczyć (węgiel koksujący nie jest w cenie), a największe szanse na wzrost dają papiery Bogdanki.

Perspektywy branży paliwowej są zróżnicowane. Z jednej strony mamy korzystające na wynegocjowanej z Gazpromem obniżce cen gazu PGNiG. Można się spodziewać kontynuowania dobrej passy tej spółki. Także z uwagi na przedsięwzięcia rozwojowe i restrukturyzację. PGNiG może być jednym z liderów WIG20, mimo niemal 30-proc. wzrostu kursu w 2012 roku. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że na razie nie pojawiały się nowe rekomendacje dla spółki, a ceny docelowe określone w poprzednich zostały już przez kurs akcji przekroczone.

Z drugiej strony jest PKN Orlen, którego akcje zyskały 46 proc. i nadal idą w górę, mimo złych informacji. W styczniu spółka poinformowała o dużym spadku marż i rozczarowała wynikami za IV kwartał. Ma też kłopoty z zagranicznymi inwestycjami. Te tendencje nie znikną w najbliższym czasie. Akcje spółki mogą być słabym ogniwem rynku, choć nie musi to oznaczać spadku notowań.

Trzeci as w paliwowej talii to Lotos, którego akcje zyskały w 2012 roku prawie 80 proc. W jego przypadku mamy do czynienia z mieszanką czynników typowych dla PKN i PGNiG. Spółka powinna odczuć skutki malejących marż, ale też korzystać z efektów poczynionych wcześniej inwestycji oraz zmniejszania zadłużenia i wydobycia surowca z własnych źródeł. Istotne mogą też być plany rządowe, dotyczące nie tylko łupków, ale przedsięwzięć w petrochemii we współpracy z kontrolowanymi przez skarb państwa spółkami branży chemicznej.

Energetyka jest jedną z gorzej radzących sobie branż na warszawskiej giełdzie już od trzech lat. Akcje PGE i Tauronu każdy rok swej giełdowej historii kończyły spadkiem kursu. Z tego punktu widzenia można liczyć, że kiedyś zła passa musi się odwrócić. Nie ma jednak pewności, że nastąpi to w tym roku. Fundamentalnych problemów nie zabraknie. Spowolnienie gospodarcze ogranicza zapotrzebowanie na prąd ze strony odbiorców komercyjnych. Konieczne jest dostosowywanie się do rosnących wymogów związanych z emisją dwutlenku węgla i udziałem energii odnawialnej. Konieczne są inwestycje odtworzeniowe i rozwojowe. Hossy więc trudno się spodziewać, ale można liczyć na zwyżki.

Zagadkę stanowi kondycja banków. W poprzednich latach było widać, że hossa nie jest możliwa bez udziału sektora bankowego. Ta zależność w ostatnim czasie nieco osłabła. W 2012 roku WIG Banki zyskał mniej więcej tyle samo co WIG20. Z tego punktu widzenia w akcjach banków może drzemać spory potencjał wzrostowy. Z fundamentalnego punktu widzenia perspektywy sektora rysują się niejednoznacznie. Z jednej strony widać sporo zagrożeń i negatywnych zjawisk, takich jak wzrost udziału złych kredytów, rosnąca liczba bankructw firm, spadek popytu na kredyt. Z drugiej jednak obserwacje historyczne wskazują, że nasze banki są bardzo odporne na dekoniunkturę gospodarczą. Zyski będą więc pewnie niższe, ale wciąż zadawalające, a perspektywa ożywienia może skierować uwagę inwestorów na ten nieco zapomniany przez byki sektor. Może on być motorem wzrostu WIG20 w tym roku.

Trudno to samo powiedzieć o PZU, którego walory zyskały w 2012 roku 51 proc., pomagając wydatnie wskaźnikowi blue chips. Poprzednie dwa lata nie były jednak dla spółki tak dobre. Ubiegłoroczny sukces zawdzięczają wysokiej dywidendzie oraz pokaźnym zyskom z działalności inwestycyjnej, w tym z portfela obligacji. Zachwyt zagranicznych inwestorów naszymi papierami dłużnymi oraz rozpoczęcie cyklu obniżek stóp procentowych doprowadziły do dynamicznego wzrostu cen obligacji. Jednak moda i polityka pieniężna czasem się zmieniają, a gigantyczny pakiet papierów dłużnych w portfelu PZU pozostaje i to, co było źródłem sukcesu wkrótce może stać się kulą u nogi. Wielkiego zagrożenia krachem nie ma, ale szanse na duże zyski nie są pewne.

Nie ma wielkich szans na zyski z telekomunikacji. Akcje Telekomunikacji Polskiej, największego przedstawiciela tej defensywnej i stabilnej z natury rzeczy branży, staniały w ubiegłym roku o ponad 20 proc. To efekty nie tylko zmiany polityki dywidendowej, czyli zmniejszenia wypłat z zysku o jedną trzecią, ale przede wszystkim kiepskich prognoz wyników spółki i całej branży na najbliższą przyszłość. Te ostatnie nie zmienią się szybko. Jedynym pozytywem jest to, że głęboki ubiegłoroczny spadek już te informacje uwzględnił. Być może z nawiązką.

Nadzieja na hossę opiera się więc głównie na przekonaniach i nadziei oraz założeniu o dyskontowaniu przyszłej poprawy. To często czynniki wystarczające do zwyżki.

Roman Przasnyski
Open Finance