Wierzyciel kontra dłużnik – rozmowy w toku

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

puste.kieszenie.01.250x167Przedsiębiorcy domagają się więcej informacji o dłużnikach. To najszybszy sposób na ograniczenie zatorów płatniczych w firmach i w całej gospodarce. Czy zaproponowane przez Ministerstwo Gospodarki zmiany okażą się korzystne dla wierzycieli? A może bardziej zyskają na tym dłużnicy? Stawka debaty jest wysoka, a dyskusja nad "Zieloną Księgą o systemie informacji o wiarygodności płatniczej" - zacięta.

To tam trafiają informacje o nieuczciwych kontrahentach, to tam można sprawdzić wiarygodność płatniczą klienta, to stamtąd pragną zniknąć nierzetelni płatnicy, których dane upubliczniono. Biura informacji gospodarczej – zwane popularnie BIG-ami – pełnią w Polsce funkcję zarówno prewencyjną (ostrzegają przed nieuczciwymi graczami na rynku), jak i windykacyjną (mobilizują dłużników do spłaty zobowiązań). Przechowują i udostępniają listy niewypłacalnych przedsiębiorstw i konsumentów. Z BIG-ów chętnie korzystają firmy, gminy, banki, osoby prywatne – każdy, kto potrzebuje zasięgnąć informacji na temat wiarygodności finansowej danego podmiotu lub chciałby umieścić na liście dłużników niesolidnego płatnika.

Rozmowy na dziesięciolecie

W Polsce system wymiany informacji o wiarygodności płatniczej zaczął funkcjonować 10 lat temu. Jego zadaniem jest czyszczenie rynku z nieuczciwych i nieefektywnych podmiotów, zwiększając tym samym szybkość obrotu gospodarczego oraz racjonalność wykorzystanych zasobów. Zanim zaczęła w naszym kraju obowiązywać ustawa regulująca ten system, rynek sam spontanicznie tworzył „informacje gospodarcze” w postaci „list dłużników”. Ustawa o udostępnianiu informacji gospodarczych i wymianie danych gospodarczych z 4 sierpnia 2003 roku włożyła ten proceder w ramy prawne, czyniąc go wiarygodnym i przejrzystym.

Minęła dekada obowiązywania tej ustawy i Ministerstwo Gospodarki postanowiło przeanalizować jej działanie oraz punkty sporne wokół niej. Opublikowało więc dokument „Zielona Księga o systemie informacji o wiarygodności płatniczej”, a do rozmów zaprosiło m.in. Krajowy Rejestr Długów, rzecznika praw obywatelskich, GIODO, KPF, Krajową Izbę Gospodarczą, Związek Banków Polskich oraz licznych przedsiębiorców i osoby fizyczne.

– Czego dotyczy dyskusja? Przede wszystkim chodzi o przejrzystość polskiej gospodarki oraz o to, kogo interesy będą lepiej chronione: wierzyciela czy dłużnika – wyjaśnia Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

System informacji o wiarygodności płatniczej jest standardowym narzędziem rozwiniętych gospodarek. Informacja gospodarcza ma z założenia przeciwdziałać zatorom płatniczym i ułatwić odzyskiwanie należności. A jak z tym problemem radzą sobie polskie przedsiębiorstwa?

Polska – kraj trudny i niemoralny

Polską gospodarkę cechuje dramatycznie niska moralność płatnicza. We wszystkich europejskich zestawieniach zajmujemy jedno z ostatnich miejsc, gdy przedmiotem rywalizacji jest terminowe regulowanie faktur. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Krajowy Rejestr Długów i Konferencję Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce „Portfel należności polskich przedsiębiorstw”, aż 90% firm ma większe lub mniejsze problemy z odzyskiwaniem należności. W rankingu „Doing Business”, który mierzy łatwość prowadzenia biznesu w poszczególnych krajach, mimo sporego awansu w ostatnim roku, Polska zajmuje dość niską 45. lokatę. Dziedziną, która także spycha naszą gospodarkę w dół hierarchii, jest dochodzenie należności z umów, bo w tej rywalizacji Polska zajmuje 55. pozycję. To i tak znacząca poprawa, która nastąpiła wskutek reform Ministerstwa Sprawiedliwości. Dzięki nim został skrócony czas dochodzenia należności z 830 do 685 dni, nie trzeba też wykonywać 38 biurokratycznych procedur, a jedynie 33.

To jest obraz, w kontekście którego należy zastanawiać się nad zmianami dotyczącymi systemu informacji gospodarczej.

Poznaj dłużnika po podatkach jego

BIG-i mają z założenia chronić przed nierzetelnymi czy wręcz nieuczciwymi klientami. Okazuje się jednak, że obecnie ta ochrona jest niepełna. BIG-i gromadzą informacje tylko o długach wynikających z umów cywilnoprawnych, czyli wszelkich niezapłaconych rachunkach, fakturach, ratach leasingowych czy kredytowych za towary i usługi sprzedane z odroczonym terminem płatności. Ale dane o niezapłaconych podatkach – zarówno tych państwowych (podatek dochodowy, VAT, akcyza), jak i gminnych (głównie podatek od nieruchomości), czy składkach na ZUS – już do BIG-ów trafić nie mogą.

– To błąd. Wiele razy słyszeliśmy od przedsiębiorców, że chcieliby wiedzieć, czy firma, której zamierzają sprzedać wyprodukowane przeze siebie towary, ma długi np. wobec urzędu skarbowego. Jest to dla nich tak samo ważne, jak informacja o tym, że klient ów zalega z płatnościami wobec innych przedsiębiorców. Jeśli ktoś nie płaci podatków, to trudno się spodziewać, że będzie płacił swoim dostawcom – wyjaśnia Adam Łącki.

Zobowiązania wobec państwa, są przez firmy płacone w pierwszej kolejności – pokazują badania priorytetów płatności. Jeśli więc przedsiębiorstwo zalega ze spłatą należności wobec Skarbu Państwa, to prawdopodobnie jest w poważnych tarapatach finansowych. Ta informacja powinna być dostępna firmom i konsumentom, którzy chcą z takim podmiotem rozpocząć współpracę, ponieważ wiąże się ona z dużym ryzykiem.

NIE dla kwot minimalnych

Kolejną kwestią wywołującą spór jest minimalna kwota zadłużenia, za którą można trafić na listę dłużników. Obecnie wynosi ona 200 zł dla konsumentów i 500 zł dla firm. To rozwiązanie jest jednak niesatysfakcjonujące dla firm, które świadczą usługi masowe, np. dystrybutorzy kablówki lub operatorzy telefonii komórkowej. W ich wypadku, jeśli abonament wynosi np. 30 zł, to zgłoszenie osoby niewywiązującej się z umowy może nastąpić dopiero po 6 miesiącach uporczywego niepłacenia. Niestety, dłużnicy często znają i z premedytacją wykorzystują te przepisy. Wiedząc, że nic im nie grozi, nie regulują niewielkich zobowiązań ze szkodą dla wierzyciela.

– Zniesienie kwot minimalnych, za jakie można trafić do BIG-ów, miałoby kolosalne znaczenie dla wierzycieli, ale też dla samych dłużników. Zmieniłoby bowiem sposób myślenia o długach. Obecnie obowiązujący próg „bagatelności” zadłużenia sprawia, że wielu dłużników czuje się bezkarnych, posiadając np. dwie, trzy niezapłacone raty, za które i tak nikt nie wpisze ich do rejestru. Mamy więc schizofreniczną sytuację: dług, mimo że istnieje faktycznie, jest na tyle niski, że nie można go upublicznić. Zaległość nie jest aż tak doniosła, aby wpisać ją do rejestru. Tymczasem gdyby taki limit kwotowy znieść, to nawet niewielki dług w rozumieniu ogólnospołecznym miałby spore znaczenie w obrocie gospodarczym. Dług w końcu byłby długiem niezależnie od wysokości zobowiązania – mówi Adam Łącki.

Wśród rozważanych zmian w ustawie jest również taka, która proponuje, by tylko te długi znalazły się w biurze informacji gospodarczej, które są potwierdzone przez sąd lub samego dłużnika. Takie rozwiązanie stoi w całkowitej sprzeczności z ideą informacji gospodarczej. Znając nierychliwość polskiej egzekutywy można się spodziewać, że przy takim rozwiązaniu, informacje przekazane do BIG-ów byłyby przeterminowane i nieaktualne, a w efekcie przestałyby pełnić swoją rolę – szybko ostrzegać przed zagrożeniem. Trudno też spodziewać się dobrej woli u dłużników, którzy nie mają żadnego interesu w tym, by potwierdzać swoje długi.

Dłużnikiem się było, jest czy będzie?

A czy dłużnik, który znalazł się w BIG-u, po spłacie swojego zobowiązania powinien zniknąć z rejestru? To kolejna sporna kwestia dotycząca informacji gospodarczej.

– Biuro informacji gospodarczej powinno przechowywać i przekazywać nie tylko informacje o aktualnej kondycji finansowej przedsiębiorstwa czy konsumenta, ale również informacje archiwalne, czyli czy dany podmiot w swojej historii miał kiedykolwiek problemy ze spłatą zobowiązań – mówi Adam Łącki. – Jest to ważne z kilku powodów. Po pierwsze, dostarcza pełniejszej wiedzy o zachowaniu na rynku danego podmiotu. Po drugie, pozwala lepiej oszacować ryzyko związane ze współpracą z takim kontrahentem. Po trzecie, takie narzędzie będzie skuteczniej mobilizować dłużnika do terminowego regulowania zobowiązań w przyszłości.

Bez względu na to, jak potoczą się losy ustawy o systemie informacji gospodarczej – rozmowy na ten temat są niezbędne i korzystne dla całej gospodarki. Przez ostatnie 10 lat przedsiębiorcy korzystający z Krajowego Rejestru Długów odzyskali 25,5 mld złotych długów. Trudno policzyć, ile nie stracili, wycofując się ze współpracy z klientami, którzy okazali się być dłużnikami notowanymi KRD. Ale jeśli pobrali w tym czasie aż 46,6 mln raportów o dłużnikach, to ta kwota tez idzie w dziesiątki miliardów złotych. Jeśli wspomniane postulaty Zielonej Księgi wejdą w życie, system wymiany informacji gospodarczej w Polsce będzie stanowił jeszcze bardziej kompleksowe narzędzie mające chronić interesy wierzyciela.

Źródło: Krajowy Rejestr Długów Biuro Informacji Gospodarczej SA