Wielki spadek od zmarłego krewnego w USA, kolejny chwyt cyberprzestępców
„Znacie? Znamy! No to posłuchajcie…” – te słowa imć Jowialskiego najlepiej podsumowują historię następcy tronu w jednym z państw afrykańskich, który po zamachu stanu rozpaczliwie próbuje się wydostać z miejsca, gdzie grozi mu niechybna śmierć z rąk puczystów.
Książę jest na tyle zdeterminowany, że – niczym król Krak w najbardziej znanej polskiej legendzie – odstąpi połowę swego majątku każdemu, kto pomoże mu w ucieczce z piekła.
Aby zrealizować ten ryzykowny plan, wystarczy przesłać niedoszłemu monarsze kilka tysięcy dolarów, które tenże wykorzysta na przekupienie pograniczników i zorganizowanie transportu do Europy…
Na żołnierza, na lekarza, na….
Bajeczka, zwana „nigeryjskim szwindlem”, jest równie niewiarygodna jak wspomniana już bajka o wawelskim smoku – a jednak przez całe lata jednostki policji na całym świecie odnotowywały dziesiątki zgłoszeń od łatwowiernych, którym wizja milionowych benefitów od zdetronizowanego władcy przesłoniła zdolność logicznego myślenia.
Wraz ze wzrostem świadomości społecznej odnośnie do tej formy przestępczych zachowań empatia wobec prominentnej ofiary zamachu stanu zaczęła słabnąć, co skłoniło sprawców do stosowania innych haczyków w kampaniach phishingowych.
– Oszuści tworzą fikcyjne opowieści podając się np. za amerykańskich lekarzy czy żołnierzy stacjonujących w Syrii lub Iraku i proszą o odbiór paczki z dużą gotówką, po którą przyjadą do Polski – czytamy na oficjalnej stronie Policji.
… spadek po bogatym krewnym
Funkcjonariusze wskazują też, że w ostatnim czasie szczególną popularnością cieszy się nowa odmiana nigeryjskiego szwindlu, określana roboczo jako „metoda na spadek”.
W końcu, któż z nas nie chciałby się dowiedzieć, że zmarły niedawno, amerykański baron naftowy był naszym bliskim krewnym, i z tego to powodu należy nam się co najmniej zachowek. Aż tu nagle, pewnego dnia, nadchodzi niespodziewana korespondencja…
– Mój klient miał konto o wartości około (18,7 mln USD) zdeponowane w banku tutaj w USA. Bank wydał mi 21-dniowe powiadomienie, aby przekazać krewnym lub skonfiskować konto – czytamy w mailu, podpisanym przez amerykańskiego adwokata, pełnomocnika zmarłego bogacza.
W dalszej części tej korespondencji zapewnia on, iż pokrewieństwo adresata ze spadkodawcą jest bezsporne, w konsekwencji przysługuje nam prawo do partycypowania w majątku, pozostawionym przez krezusa.
Domniemany mecenas dodaje, iż spadkobierców poszukiwał na wszystkie możliwe sposoby, poczynając od kontaktów z placówkami dyplomatycznymi i konsularnymi, a gdy to nie przyniosło oczekiwanego skutku, rozpoczął dochodzenie na własną rękę, za pośrednictwem Internetu i portali społecznościowych.
Trzeba przyznać, że przestępcy starają się, by otrzymane pismo stwarzało pełne pozory wiarygodności – adresowane jest wszak do konkretnej osoby, a w wielu przypadkach sprawcy zadają sobie trud, by postać multimilionera o podanym imieniu i nazwisku istniała faktycznie, choć oczywiście prawdziwy bogacz ani nie udał się do lepszego ze światów, ani też nie ma pojęcia o wykorzystywaniu swych danych osobowych do niecnych celów.
Prymitywne, ale czasami skuteczne chwyty
O tym, że tak jest w istocie, świadczy forma otrzymanej korespondencji, jednoznacznie wskazująca na bezrefleksyjne użycie Google Translate. Jak bowiem rozumieć zapewnienie o następującej treści:
– Dlatego chcę, abyś był najbliższym krewnym mojego zmarłego klienta, ponieważ masz z nim to samo nazwisko i jak tylko się odezwie, udam się do władz USA, aby uzyskać w twoim imieniu certyfikat zmiany własności i prześlij go do banku, aby bank tutaj, w USA, dostarczy dokumenty do twojego banku, aby twój bank nie pytał cię, jak zarabiasz te pieniądze, będę stać tutaj jako twój pełnomocnik, aby zapewnić, że wpływy z tej kwoty (18,7 miliona USD) zostaną przekazane na wasze konto, potem przybędę do waszego kraju, aby podzielić się pieniędzmi, 45% dla mnie i 45% dla ciebie, a 10% zostanie przekazane na domy dziecka.
Gramatyka na poziomie ucznia pierwszej klasy podstawówki nie jest dla wielu z nas sygnałem alarmowym. Do tego stopnia, iż jesteśmy w stanie takim osobom powierzyć całkiem pokaźne środki.
W tym przypadku wystarczyło jednak wpisanie adresu fikcyjnej kancelarii w Google Maps i spojrzenie na street view, aby się przekonać, że siedziba mecenasa to rozpadająca się rudera wystawiona na sprzedaż.
Całkiem niedawno prasa informowała o pewnym mieszkańcu Trójmiasta, dla którego rozbudzone marzenia o spadku po milionerze skończyły się uszczerbkiem finansowym na poziomie 400 tysięcy złotych. Tyle oszuści pozyskali pod pretekstem opłat, niezbędnych celem przeprowadzenia postępowania.
Wygrany jest tylko jeden
Jedynym, kto w takich przypadkach ma szansę zyskać fortunę – i to bynajmniej nie ze spadku – jest grupa przestępcza. Potwierdzają to stróże prawa, przypominając, iż podjęcie kontaktu ze sprawcami rozpoczyna grę na czas, w trakcie której „mecenas” będzie się domagał kolejnych honorariów, prowizji i opłat manipulacyjnych, których łączna wysokość może szokować.
Na tym polega istota przekrętu – znacznie łatwiej uśpić czujność ofiary cyklicznie domagając się relatywnie niewielkich kwot niż w przypadku jednorazowego żądania kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy złotych, jak to miało miejsce w przypadku rzekomego królewicza z Nigerii.
Co radzi policja?
Aby przypomnieć Polakom zasady postępowania na wypadek uzyskania korespondencji od finansowych cudotwórców, policjanci opublikowali zbiór praktycznych porad:
- jeżeli zostaliśmy wybrani na pomocnika w odzyskaniu pieniędzy przez uchodźcę politycznego i za to mamy otrzymać np. 12 milionów dolarów, możemy być pewni, że jest to oszustwo,
- jeżeli zostaliśmy zwycięzcami zagranicznej loterii, w której nie braliśmy udziału, a nawet nie słyszeliśmy o niej, to śmiało możemy potraktować tą informację jako spam i od razu przekierować ją do kosza,
- jeżeli niespodziewanie otrzymamy wiadomość o milionach dolarów w spadku po krewnym, o którym nie mieliśmy pojęcia, to też więcej niż pewne, że nasza stopa życiowa się nie podniesie, a może być wręcz odwrotnie,
- jeżeli za przekazanie nam ogromnej kwoty pieniędzy, ktoś żąda od nas opłat manipulacyjnych (opłacania prawników i certyfikatów), możemy najwyżej odpisać, że opłaty te mogą zostać potrącone z fortuny, którą mamy otrzymać. Wtedy uświadomimy sobie, że to zwykły szwindel,
- pamiętajmy, że certyfikaty wystawiane przez różne instytucje, to dokumenty, które tak jak dokumenty identyfikacyjne, papiery wartościowe i banknoty, mają odpowiednie zabezpieczenia, takie jak choćby hologramy, recto-verso, czy mikrodruk, które po wykonaniu skanowania (digitalizacji obrazu), tracą swoje właściwości, a tym samym przesłany nam skan certyfikatu nie ma żadnej wartości i wagi prawnej.
Myślę, że w tych kilku punktach zawrzeć można życzenia na nadchodzący, 2022 rok.
Oby przyniósł nam wszystkim jak najwięcej trzeźwości umysłu i roztropności, tak, byśmy nie byli łatwym celem dla cyberprzestępców. Oni, rzecz jasna, nie znikną – ale przynajmniej nie ułatwiajmy im życia!