Wiedzą co czynią….
Jam, nie chwaląc się, tego dokonał - mawiał, dość często zresztą, imć Onufry Zagłoba. A ja, niczym Kubuś, miś o małym rozumku, Puchatek, przekonany byłem, że to jeno wymysł noblisty Sienkiewicza był. To znaczy, nie Kubuś Puchatek, jeno Zagłoba herbu Wczele. Aż po pół wieku boleśniem przekonał się, że w XXI wieku brakuje Kubusiów, za to aż nadmiar Onufrych. Jeno dziś nieco sprytniejsi od pierwowzoru są. Nie twierdzą wprost, że oni coś uczynili, delikatnie jednak - no nie chcę być uznanym za megalomana, powtarzając - przypisują sobie zasługi innych. Zaś inni owi milczą, dobre bowiem wychowanie z domu wynieśli i mimo lat uważają, że skromność cnotą jest i basta.
A ja patrzę na to, słucham – często uszom przy tym nie wierząc (a te na szczęście zdrowe jeszcze posiadam) – i szlag mnie na bezczelność takową trafia.
I ja, człowiek któremu ciężko przychodzi zgodzić się z innymi, wymiękam, gdy przypominam sobie słowa Artur Conan Doyle: Nie mogę zgodzić się z ludźmi, którzy cenią skromność jako zaletę. Logik wszystkie kwestie powinien dostrzegać dokładnie tak, jak istnieją, a niedocenianie samego siebie jest takim samym zaprzeczeniem prawdy jak nadmierne przechwalanie się swoimi talentami.
Mijam owych Onufrych każdego dnia, każdego też dnia ich – chcąc nie chcąc – słucham. I choć zdawało mi się, iż człek w miarę odważny jestem, to widok współczesnych Zagłobów o żywsze serca bicie mnie przyprawia. Cóż, rację miał Stefan Garczyński, zapomniany polski poeta romantyczny, gdy stwierdził: Postrach: człowiek, który nie ma nic do powiedzenia, ale nie wie o tym.
Oj nie wie. Jakoś jeno wciąż nie potrafię powtórzyć za Mistrzem: Panie, wybacz im, bo nie wiedzą co czynią. Może dlatego, że mimo wszystko jednak wiedzą…