Warto, nie warto?
Stwierdzenie, że dzisiejszy świat spsiał, obraża psy. One - choć wieloma ich zachowaniami kieruje instynkt - potrafią się uczyć na błędach. Świat nie bardzo. Podobnie i ludzie. Co więcej, szczenięta uczą się od matki lub opiekunów w stadzie, którzy już jakiekolwiek doświadczenia, po trosze i swoistą wiedzę, zdobyli. Ludzie zaś uczą się od tych, co to mienią się specjalistami w różnych, najlepiej jak najwęższych dziedzinach.
Bo podobno dziś warto mieć jak najwięcej dyplomów, z jak najbardziej przedziwnych nieraz specjalizacji. I wydają na mistrzów owych dziedzin pieniądze, niejednokrotnie niemałe, zamiast owym masterom, trenerom czy – jak to dzisiaj najmodniejsze: coachom, powtórzyć za Albertem Einsteinem (jednym z największych fizyków – teoretyków XX wieku): Byłoby lepiej, gdybyś zabrał się do uczenia innych dopiero wtedy, gdy sam się czegoś nauczysz.
A przecież dużo prostszym, przy okazji i dużo tańszym, sposobem na uchodzenie za światłego i doświadczonego jest stosowanie się do słów George’a Bernarda Shawa (irlandzkiego dramaturga i prozaika): Jak być mądrym? Ukrywać swoją głupotę.
Jak wiadomo tym, co żyją ze sprzedaży swej tzw. wiedzy, zależy na tym, żeby zdobyć możliwie najwięcej tych, którzy ową wiedzę będą chcieli kupić. Stąd tak wiele wszędzie ofert rozmaitych szkoleń, kursów, konferencji, debat itd., itp. Nikt już nawet nie pamięta stwierdzenia Galileusza (Galileo Galilei, włoskiego filozofa i astronoma, profesora w Pizie i Padwie, twórcy nowożytnej mechaniki i astrofizyki): Nagromadzenie danych to nie jest jeszcze nauka.
A tak na marginesie, warto wiedzieć, że – jak rzekł Stanisław Jerzy Lec (dokładniej: baron Stanisław Jerzy de Tusch-Letz, polski poeta, satyryk i aforysta): Nauka jest sprawą wielkich. Maluczkim dostają się nauczki.