Ustawa o jawności płac w NBP. Instytut Staszica: przepisy zagrożą bankowi centralnemu i stabilności złotego
Zmiany w przepisach dotyczących Narodowego Banku Polskiego, zaproponowane przez PiS, mają służyć uporządkowaniu systemu wynagrodzeń w tej instytucji, w tym jego przejrzystości. Złożony do Sejmu projekt nie pomoże jednak w zrealizowaniu założonych celów, natomiast zapewne zaszkodzi wiarygodności NBP.
Do tej pory obowiązywało niepisane porozumienie polityków różnych opcji: Narodowy Bank Polski, jako newralgiczna instytucja, nie jest wciągany w polityczną wojnę. Uszanował to PiS – po wyborze przez Sejm na prezesa banku Adama Glapińskiego nie przeprowadzono czystek kadrowych, a rotacje na kierowniczych stanowiskach były niewielkie. Niestety, to porozumienie jest już przeszłością. Polityczna i medialna burza, rozpętana z powodu domniemanych zarobków dwóch dyrektorów NBP, nie jest również usprawiedliwieniem dla zgłoszenia przez rządzącą partię złego projektu.
Czytaj także: Zarobki w NBP: polityczne spory zagrażają stabilności banku centralnego >>>
Norma w większości państw UE
Jawność wynagrodzeń członków zarządu banku centralnego jest normą w większości państw członkowskich Unii Europejskiej. Wprowadzenie takiej zasady w polskim prawie ma więc swoje uzasadnienie, chociaż w żaden sposób nie wpłynie na funkcjonowanie NBP. Projekt zmian ustawowych idzie jednak znacznie dalej. Po pierwsze, zakłada jawność wynagrodzeń konkretnych dyrektorów, co w skali europejskiej, pomijając Rumunię, będzie ewenementem. Po drugie, jawność będzie retroaktywna, sięgając 1995 roku.
Zdaniem Instytut Staszica, niecelowe i szkodliwe jest upublicznianie wynagrodzeń konkretnych dyrektorów NBP. Ich funkcje nie są polityczne, nie są oni wybierani przez parlament ani mianowani przez premiera czy prezydenta. Obowiązek publikowania informacji o zarobkach tych osób może zniechęcić do pracy w NBP fachowców, którzy bez trudu znajdą zatrudnienie w sektorze prywatnym. Warto podkreślić, że podobne regulacje nie dotyczą m.in. dyrektorów w ministerstwach czy urzędach gmin. Nie ma żadnego uzasadnienia, by na tym tle NBP traktować w sposób wyjątkowy.
Ujawnianie wynagrodzeń osób, które już nie pracują w NBP, a w chwili zawierania umów o pracę miały gwarancję zachowania wysokości wynagrodzenia w poufności, może mieć finał w postaci licznych procesów sądowych. Zaszkodzi również renomie banku centralnego.
Limit wynagrodzeń dyrektorów
Niezrozumiały i szkodliwy jest zaproponowany limit wynagrodzeń dyrektorów. Ma on wynosić maksymalnie 60% możliwego wynagrodzenia prezesa. Nie wiadomo, jakie jest uzasadnienie dla takiego akurat limitu. Proponowana zmiana jest pogwałceniem zasady, iż wysokość zarobków w NBP ma odniesienie w zarobkach sektora bankowego, nie administracji publicznej. NBP jest bowiem instytucją bankową, zatrudniającą specjalistów od finansów i bankowości. Jest oczywiste, że muszą być to specjaliści najwyższej klasy. Ich zarobki, z konieczności niższe, niż w bankach komercyjnych, nie mogą odbiegać jednak od tych ostatnich w sposób drastyczny.
Można oszacować, że jeśli proponowany limit wynagrodzeń wejdzie w życie, to dyrektor będzie mógł zarobić maksymalnie niewiele ponad 20 tysięcy złotych brutto. Będzie to jedno z najniższych, jeżeli nie najniższe wynagrodzenie wśród banków centralnych państw unijnych. Należy się spodziewać fali odejść fachowców. Zastąpią ich osoby, które nie są atrakcyjne dla prywatnych instytucji finansowych. Obniżenie poziomu kadry dyrektorskiej pociągnie za sobą obniżenie prestiżu banku na świecie i zmniejszy zaufanie do polskiej waluty.
Zmiany skażone doraźną polityką
Zdaniem ekspertów Instytutu Staszica rok wyborów do Sejmu to okres, w którym nie powinno się przeprowadzać głębokich zmian prawnych, dotyczących kluczowych dla państwa instytucji. Siłą rzeczy takie zmiany będą bowiem skażone doraźną polityką. Niezależnie od tego nie powinno się ich uchwalać w pośpiechu i bez konsultacji z bankiem centralnym. Niepokoi także fakt, że i partia rządząca, i partie opozycyjne są głuche na argumenty sektora finansowego i ekonomistów, wskazujących na niebezpieczeństwa związane z planami zmian w ustawie o NBP.
Dyskusja o jawności zarobków w instytucjach publicznych i jej granicach powinna dotyczyć wszystkich instytucji, a nie jednej. Musi uwzględniać doświadczenia i regulacje prawne innych państw europejskich. Podobnie rzecz się ma z systemem wynagrodzeń w instytucjach publicznych. Nie ma zresztą żadnych powodów, by wynagrodzenia obniżać, szczególnie w sytuacji, gdy rosną one w sektorze prywatnym. Takie obniżki są czystym populizmem, a jedynym ich efektem dla obywateli jest trudność w znalezieniu kompetentnych pracowników do urzędów i instytucji, które mają im służyć.
Źródło: Instytut Staszica