Turecki kryzys rozleje się na inne kraje? Lira w zapaści
Zdania co do głównej przyczyny tej sytuacji są podzielone, jednak w znacznej mierze przyczyniły się do tego sygnały ze strony prezydenta Erdogana, że zamierza ingerować w proces kształtowania polityki banku centralnego – turecki bank centralny potrzebuje dalszych podwyżek stóp procentowych, aby bronić się przed osłabieniem narodowej waluty.
Co do dalszego rozwoju wydarzeń – Turcja ponosi już olbrzymie szkody gospodarcze i znalazła się w recesji. O ile w sprawy te nie zaangażuje się inne duże państwo, wydaje się, że tureckie banki będą zmuszone do restrukturyzacji kredytów zaciągniętych w bankach europejskich, co jeszcze bardziej pogorszy sytuację na rynku kredytowym, a minimalizacja skutków tego rodzaju działań będzie czasochłonna, ponieważ dotychczasowi pożyczkodawcy jeszcze długo nie będą skłonni udzielać kredytów tym podmiotom. Pakiet ratunkowy ze strony MFW nie wydaje się prawdopodobnym scenariuszem, ponieważ prezydent Erdogan uznałby taki ruch za utratę suwerenności i kontroli nad polityką państwa.
Czytaj także: Upadek tureckiej liry >>>
Jaki jest poziom obecnej niestabilności w Turcji? Czy może spowodować problemy finansowe i gospodarcze o charakterze globalnym?
Dla Turcji sprawy przybrały bardzo zły obrót i obserwujemy zjawisko „zarażenia”, w szczególności w odniesieniu do wrażliwych rynków wschodzących, takich jak RPA, jednak nie musi to bezpośrednio oznaczać światowego kryzysu finansowego, chyba że z jakiegoś powodu proces „zarażenia” wywoła szeroko zakrojoną panikę wśród inwestorów – ostatecznie, poziom światowego długu jest dziś najwyższy w historii – jednak pytanie brzmi, czy ten czynnik jest na tyle silny, by doprowadzić do delewarowania na tak wielką skalę.
Czy sytuacja w Turcji może wpłynąć na gospodarkę strefy euro i UE? Jeżeli tak, to jakimi kanałami – za pośrednictwem waluty, handlu? W jakim stopniu jest to możliwe?
Głównym kanałem w tym zakresie są unijne banki, przede wszystkim z Hiszpanii, Włoch i Francji, ponieważ udzieliły one dużych kredytów Turcji, których spłata jest obecnie problematyczna. Czy nadal do pewnego stopnia podzielona UE jest gotowa pod względem politycznym do zapewnienia kolejnego pakietu ratunkowego, skoro na arenie politycznej mamy np. włoskich populistów, którzy wywołują już kolejne problemy? To jedna z przyczyn niedawnego spadku kursu euro i osłabienie to może się przez jakiś czas utrzymać, mimo iż uważamy, że potencjał spadku wynosi maksymalnie kilka procent. Ekspozycja handlowa na Turcję w ujęciu bezwzględnym jest znacząca (około 90 mld EUR przed wybuchem kryzysu), jednak stanowi zaledwie kilka procent eksportu do krajów spoza UE.
Czy jakieś kraje skorzystają gospodarczo na obecnej sytuacji?
Nie pod względem gospodarczym – obecna sytuacja nie generuje żadnych korzyści nikomu, może z wyjątkiem kilku tureckich eksporterów, których konkurencyjność wzrośnie ze względu na słabszy kurs liry tureckiej; dla wszystkich pozostałych oznacza to wyłącznie straty.
Czy obecna sytuacja może stanowić bodziec do korzystania z walut narodowych w rozrachunkach międzynarodowych (w tym odejście od USD)?
Z pewnością jest to ostrzeżenie, by nie zaciągać kredytów w walutach obcych – jednak było ono zasadne od zawsze i co jakiś czas ponownie je podkreślano – tym razem sprawy przybrały nieco inny obrót, niż zwykle, ponieważ realne kredyty państw w większości przypadków nie są aż w takim stopniu denominowane w obcych walutach, w przeciwieństwie do sektora prywatnego, gdzie zglobalizowana branża finansowa dopuściła do zaciągania dużych kredytów w walutach innych niż narodowe – za przykład mogą tu posłużyć kredyty hipoteczne na Węgrzech i w innych krajach Europy Wschodniej, zaciągane we franku szwajcarskim przed globalnym kryzysem finansowym, a także szacowane na biliony dolarów popularne kredyty dla firm na wszystkich rynkach wschodzących, od Turcji po RPA, Brazylię i inne państwa.
Źródło: John J. Hardy, dyrektor ds. strategii rynków walutowych w Saxo Banku