Trump otwiera Chinom drogę do Niemiec?

Trump otwiera Chinom drogę do Niemiec?
Fot. stock.adobe.com/seaskylab
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Chiński premier Li Keqiang w Niemczech. Podpisano kontrakty o wartości 30 mld dolarów. Ale nie wszystko idzie gładko - pisze z Berlina Włodzimierz Korzycki.

#WłodzimierzKorzycki: niemieckie firmy i instytucje wkrótce uzyskają prawo emitowania w Chinach obligacji #Panda, a więc w juanach, co ułatwi finansowanie projektów na miejscu @GTAI_com @MPiT_GOV_PL

Bardzo owocna była poniedziałkowa (9 lipca) wizyta w Berlinie chińskiego premiera Li Keqianga. „Jesteśmy zainteresowani handlem bez zakłóceń” – oznajmiła kanclerz Angela Merkel. Niemieckie koncerny – Siemens, BASF, BMW, Bosch i in.- podpisały w Berlinie wiele kontraktów i listów intencyjnych. Ogółem 22 umowy o gospodarczej i politycznej współpracy wartości 30 miliardów dolarów. Premier Li deklarował: „Nasza współpraca ma wielką przyszłość”.

Gigantyczna inwestycja BASF w Chinach

Przykładem niezachwianej wiary niemieckich menadżerów w rynek Państwa  Środka są plany chemicznego koncernu BASF. Jego szef Martin Brudermüller chce zbudować  w prowincji Guangdong  centrum produkcyjne wartości 10 miliardów dolarów. Wraz z wicegubernatorem tej prowincji Lin Shaochunem podpisał list intencyjny w tej sprawie. Projektowany wydatek jest gigantyczny nawet dla koncernu. Dotychczas BASF inwestował na całym świecie cztery miliardy euro rocznie. Wejście do Chin z taką kwotą świadczy o wielkim zaufaniu do azjatyckiego partnera, któremu partner amerykański wydał bezpardonową wojnę handlową.

Rośnie eksport Niemiec do Chin, spada do USA

Chiny zawsze  były dla niemieckich firm nadzwyczaj atrakcyjnym rynkiem zbytu i miejscem inwestowania. A od dwóch lat ChRL jest najważniejszym partnerem handlowym Niemiec. W zeszłym roku obroty wyniosły 187 mld euro. Ostatnio pojawił się dodatkowy impuls do zbliżenia: konfrontacyjna polityka prezydenta USA Donalda Trumpa. Pewne efekty tej polityki już widać: według Federalnego Urzędu Statystycznego, od stycznia do maja eksport Niemiec do Chin wzrósł o 9,1 proc. do 37,1 mld euro, a do USA spadł o 1,9 proc. do 46 mld euro.

Nie wszystko przebiega gładko. W dalszym ciągu firmy wielu branż skarżą się na utrudnienia w dostępie do chińskiego rynku. Dotkliwy jest np. wymóg zakładania joint ventures z chińskim partnerem. Wspólny „wróg”, Trump, pomaga jednak. Pojawiły się np. sygnały, że niemieckie banki już wkrótce uzyskają lepszy dostęp do chińskiego sektora finansowego. Uzgodnił to teraz w Berlinie z chińskimi partnerami minister finansów RFN Olaf Scholz. Niemieckie firmy i instytucje wkrótce uzyskają prawo emitowania w Chinach obligacji Panda, a więc w juanach, co ułatwi finansowanie projektów na miejscu. Jeszcze w tym roku Scholz ma pojechać do Pekinu na rozmowy o finansach.

 

Nie wszystko idzie gładko

Niemcom trochę nie podoba się, że Chińczycy przede wszystkim chcą uzyskiwać od zagranicznych partnerów know how. A potem stosować najnowocześniejsze technologie tylko we własnych zakładach. Pekin się z tym w zasadzie nie kryje. Ujawnia to plan „Made in China 2025”, który ma przekształcić ten kraj w producenta najbardziej zaawansowanych technologii. Przy całej krytyce administracji USA Niemcy w tym punkcie się z Trumpem zgadzają.

Dla bossów gospodarki niemieckiej wciąż trudne do przełknięcia są: kradzież własności intelektualnej przez Chińczyków, wymuszanie joint ventures i przymusowy transfer technologii przez inwestujące w Chinach firmy. Prezes Federalnego Związku Przemysłu Niemieckiego (BDI), Dieter Kempf, skarżył się, że „na porządku dziennym są dalej restrykcje inwestycyjne i państwowe ingerencje w rynek”.

Niemieccy eksperci wskazują też, że Chińczycy wykorzystują otwartość europejskiego rynku i wykupują firmy z najbardziej zaawansowaną technologią. I że w tym procederze rodzime firmy potajemnie wspiera finansowo państwo chińskie. Nic dziwnego, że Berlin i Bruksela pracują teraz nad zaostrzeniem przejmowania firm europejskich przez zagranicznych inwestorów.

Deklaracje i kontrakty podpisane w Berlinie oraz uśmiechy Merkel i Li to na razie niemało, by osłabić skutki trumpowskich eskapad. Chiny to przyszłościowy partner nie tylko dla Niemców. Ale tygrys pozostaje tygrysem. Niemcy to wiedzą.