Tak szybko stąd odchodzą…
Był jednym z najbardziej znanych polskich dziennikarzy. Radiowcem z krwi i kości, dyrektorem Programu III Polskiego Radia, dziennikarzem telewizyjnych „Wiadomości”, obecnym przy wszystkich najważniejszych wydarzeniach, które działy się w Polsce po 1989 r. Tworzył „Fakty” TVN, zanim jeszcze Polska dowiedziała się o tym, że powstanie stacja telewizyjna, która po latach konkurować będzie z Polsatem i telewizją publiczną. Był twórcą TVN24 i twarzą tej stacji od samego początku.
Jaki był? Chyba najbliżej mu było do Grzegorza Miecugowa, jakiego znamy z programu Inny punkt widzenia. Dla niego dziennikarstwo to była misja. Kiedy pracował w „Faktach” TVN, zawsze oczekiwał od reporterów spojrzenia szerzej, gdzieś do wnętrza, szukania odpowiedzi na pytania, które jego samego nurtowały. Liczył się warsztat, cała ta telewizyjna otoczka, ale przede wszystkim liczył się człowiek. Był sprawiedliwy, nad wyraz spokojny, niestwarzający dystansu, otwarty na rzeczowe argumenty. Był sobą. Jurek Owsiak powiedział już po jego śmierci, że jeśli ktoś miałby zapowiadać koniec świata, to powinien to zrobić Grzegorz Miecugow, bo pewnie zrobiłby to spokojnie, rzeczowo od początku do końca.
Kiedy kilkadziesiąt miesięcy temu nagrywał rozmowę z prezesem Związku Banków Polskich do Innego punktu widzenia, mówił spokojnie, że gdy patrzy na współczesny świat finansjery, na kryzys związany z frankiem szwajcarskim – to odnosi wrażenie, że świat chyba oszalał. Pytał, co się dzieje? Próbował zrozumieć istotę szoków walutowych, które miały miejsce. Nie opowiadał się po żadnej ze stron. Pytał, słuchał, analizował, rozumiał i wyciągał wnioski na przyszłość. Potrafił powiedzieć na koniec programu, że jeśli coś zrobiliśmy nie tak, to trzeba to naprawić w przyszłości, zrobić lepiej, ale zaraz dodawał, że możemy być dumni z tego, co dokonaliśmy wspólnie i że warto o tym pamiętać.
Teraz, gdy go już nie ma, myślę sobie, że niełatwo będzie wypełnić miejsce, które opuścił. Niełatwo będzie znaleźć dziennikarza, który wysłucha i, nie opowiadając się po żadnej ze stron, będzie potrafił wyważyć wszystkie argumenty. Nigdy też nie zapomnę wieczoru wyborczego w 1995 r., gdy Aleksander Kwaśniewski wygrał wybory prezydenckie i jako reporter programu III Polskiego Radia robiłem wspólnie z Grzegorzem pierwszą rozmowę z prezydentem-elektem – ja, wtedy młody dziennikarz, i ON – mistrz i nauczyciel, dziennikarz telewizji publicznej. Był jak zawsze rzeczowy, emanujący spokojem i dający poczucie bezpieczeństwa.
Grzegorzu, bardzo Ci dziękuję, że miałem okazję z Tobą współpracować.
Przemysław Barbrich