Tajemnica srebrnego kangura – 10 dni z życia kolekcjonera: wysokie zyski i wielkie znaki zapytania

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

monety.03.250xNajnowsza, wspólna z Królewską Mennicą Australijską, emisja NBP budzi ogromne zainteresowanie i nie mniejsze kontrowersje. W ciągu kilku dni zestaw dwóch srebrnych monet, których cena emisyjna wynosi 1100 zł, na portalach aukcyjnych osiągał niemal 1600 zł, przynosząc oferującym aż 45% zysku. By zarobić jeszcze więcej, monety z wizerunkiem kangura wystarczy sprowadzić z Australii. Tam bowiem ten sam  zestaw kosztuje ok. 630 zł (190 AUD).

Obserwując wydarzenia ostatnich dni kolekcjonerzy pytają: gdzie tkwi tajemnica? Kto zarobił na kangurach, a kto stracił, kiedy już po tygodniu rynkowe ceny w Polsce spadły poniżej ceny emisyjnej?

Matematyka i numizmatyka

Od kilku lat cena zakupu monet wydawanych przez NBP jest ustalana w wyniku przeprowadzanych aukcji. Algorytm systemu Kolekcjoner oblicza, jaka cena przyniesie bankowi optymalne wyniki. Tym razem, wbrew oczekiwaniom i zdrowemu rozsądkowi, cena dwóch srebrnych uncjowych monet ustalona została na 1100 zł. Algorytm wycenił więc niezwykle wysoko nie tylko wartość kolekcjonerską zestawu, ale i głębokość kieszeni inwestorów.

Jak skończyła się aukcja, to płakałem że kupiłem tylko jeden zestaw. Jak zobaczyłem wyniki to się cieszyłem, że mam tylko jeden. Teraz żałuję że mam ten jeden, bo mam wrażenie, że za miesiąc kupiłbym go za 700zł – pisze peterpol88 na jednym z największych w Polsce numizmatycznych forów monety.pl, którego właścicielem jest spółka Inwestycje Alternatywne Profit SA.

Internet aż huczy od gorących komentarzy oburzonych i zdezorientowanych kolekcjonerów. Nie spodziewałem się, że monety kupowane około tydzień temu na aukcjach za 1200-1300zł, po 7 dniach będzie można kupować już za 940-950zł, czyli o blisko 25% taniej – pisze zubruffka. Jak tak dalej pójdzie, to już w lutym będzie można kupić ten zestaw w akceptowalnej przeze mnie – czyli osobę która zbiera monety, cenie 600-700zł – dodaje użytkownik forum monety.pl.

Kangury lecą zza oceanów

Najsprytniejsi znaleźli sposób na ominięcie wysokiej ceny emisyjnej NBP. Koszt zakupu tego samego zestawu na Antypodach wynosi 190 dolarów australijskich. Uwzględniając koszt przesyłki oraz VAT, monety można było sprowadzić za niewiele ponad 700 zł. Wymaga to jednak trochę zachodu. Kolekcjonerzy pytają – jak to możliwe, że wspólna emisja monet sprzedawana jest w tak wielkich dysproporcjach cenowych?

Polacy mieli zadecydować w czasie aukcji, jaką cenę zapłacą Australijczycy? – pyta pkas na numizmatycznym forum. To byłoby trochę dziwne, bo „wspólną” emisję można rozumieć np. w ten sposób, że „wspólnie” decydujemy również o cenie.

Na portalach aukcyjnych szybko nastąpił prawdziwy wysyp okazji, czyli monet w cenie zbliżonej do emisyjnej. Kolekcjonerzy podejrzewają, że sprzedawcy i tak sporo na tym zarobią. To właśnie jest sprzedaż z tego „drugiego źródła” (australijskiego) – pisze karabamb. Zobaczcie jaki jest czas realizacji zamówienia (22dni). Genialne wyczucie chwili, zobaczcie ile na tym koleś zarobił… Za pomysł, wyczucie chwili i organizację całego tego zamieszania –  gratulacje. Mam tylko naiwną nadzieję, że to autorski pomysł, a nie jakaś grubsza, przemyślana sprawa, sterowana gdzieś tam wyżej…

Po paru dniach od ustalenia polskiej ceny emisyjnej, do znanych dystrybutorów monet – portali emonety.pl i e-numizmatyka.pl – dotarła niezwykle interesująca oferta hurtowa z… Niemiec. Oto polsko-australijski zestaw oferują już od 140 euro. Po 10 minutach od ogłoszenia towar rozszedł się jak świeże bułeczki. Kangur został prawdziwą gwiazdą.

Niski nakład, wysoka cena, dziwna polityka

Niski nakład monet z kangurem – 10 tys. sztuk dostępnych w Polsce w postaci 5 tys. zestawów (4250 przeznaczonych do sprzedaży) – to przejaw nowej strategii polskiego banku centralnego. Spadek nakładów widać dobrze na poniższym przykładzie: w ubiegłym roku średnia wielkość emisji srebrnych monet kształtowała się na poziomie ok. 53 tys. sztuk. W tym roku jest to niewiele ponad 25 tys.

Niższa dostępność i wyższa cena mają podobno pomóc w powrocie do najlepszych dni polskiej numizmatyki. Ale czy to właściwa droga? NBP pomału zabije numizmatykę takim podejściem – pisze Lillehamer,  kolejny użytkownik forum numizmatycznego. Co z tego, że nakład może mały? Kto z biednych Polaków będzie w stanie wysupłać w kryzysie 1100 zł? Inni kolekcjonerzy zadają słuszne pytanie: „kto dopuścił do tego ze w jednym kraju ten sam zastaw sprzedaje sie za 1100 zł,  a w  drugim za 190 dolarów?”

O co tyle zamieszania?

Wspólne przedsięwzięcie Królewskiej Mennicy Australijskiej i NBP to efekt ubiegłorocznej współpracy z bankiem centralnym Ukrainy. Zestaw 10 zł i 10 hrywien upamiętniający EURO 2012 okazał się kolekcjonerskim hitem. Jego cena sięga dziś 1500 zł przynosząc właścicielom imponujące 150% zysku.

Australijska moneta tradycyjnie przedstawia podobiznę kangura olbrzymiego. Ciekawostką jest zaś nasz polski kangur Walabia Benetta – zdobiący 20-złotówkę albinos urodzony w gospodarstwie pod Szczecinem. Obie monety wykonano przy użyciu najnowszych technologii. Mennice wykorzystały zarówno stempel lustrzany jak i tzw. tampon-druk, umożliwiający naniesienie na monety kolorów.

Skąd więc tyle negatywnych opinii w sieci? Moim zdaniem najbardziej ludzi wkurza to, jak zachowuje się NBP. I stąd tyle nieprzychylnych komentarzy na temat tej monety – podsumowuje nowy123.

Srebrne kolekcje nie tylko z NBP

Atrakcyjności najnowszym kangurom dodaje fakt, że srebrne monety wybite zostały w najwyższej próbie (999). W planach emisyjnych NBP pojawiły się po raz pierwszy od czasu denominacji. Na 2013 rok przewidziane są dwie emisje. Takie monety cieszą się na świecie dużym zainteresowaniem. Wysoka próba sprawia bowiem, że moneta oprócz nieznanej dziś wartości kolekcjonerskiej zawsze  przedstawia realną wartość kruszcu.

Dziś w przypadku kontrowersyjnego zestawu wartość srebrnego kruszcu wynosi około 190 zł. I tu rodzi się kolejne pytanie: czy w tej sytuacji nie lepiej zainwestować tę kwotę w inne, powszechnie znane na świecie, srebrne monety bulionowe, np. australijskie Kookaburry lub Koale? Ich rewersy zmieniają się każdego roku, tworząc ciekawą kolekcję. Jednocześnie, ich cenę wyznacza zmienna cena kruszcu, a nie algorytm NBP.

Branżowi analitycy, choć ich prognozy bywają rożne, w jednym są zgodni. Przed nami długa srebrna hossa – podsumowuje prezes  spółki Inwestycje Alternatywne Profit, Mirosław Mejer.

Marianna Wodzińska