Rok 2013 okazał się dla funkcjonowania banków znacznie mniej korzystny w stosunku do przewidywań
Środowisko bankowe z optymizmem wkracza w 2014 r. Rok zaciskania pasa żegna oceną: rok poniżej oczekiwań.
Środowisko bankowe z optymizmem wkracza w 2014 r. Rok zaciskania pasa żegna oceną: rok poniżej oczekiwań.
Trwająca od kilku dni poprawa nastrojów na głównych giełdach zdaje się dobiegać końca. Indeksom na naszym kontynencie nie pomogły lepsze niż się spodziewano wskaźniki PMI w Niemczech i strefie euro. Przeważyły nieznacznie gorsze informacje z Chin i Stanów Zjednoczonych.
Główne giełdy europejskie we wtorek kontynuowały rozpoczętą tuż przed świętami zwyżkę. Szczególnie dobrze radził sobie wskaźnik we Frankfurcie, zwyżkujący pod koniec dnia o prawie 1,9 proc. Nasze indeksy z tego optymizmu także skorzystały, ale zdobycze byków były o połowę mniejsze.
Nasz rynek nie był w stanie dostosować się do dobrych nastrojów, panujących w otoczeniu. Najwyraźniej inwestorzy obawiają się zaostrzenia sytuacji za wschodnią granicą. Strach najmocniej uwidocznił się w segmencie małych i średnich spółek.
Wtorek nie przyniósł zmiany nastrojów na giełdach. Na naszym kontynencie przeważały umiarkowane spadki. W Warszawie w ciągu dnia słabo zachowywał się wskaźnik średnich spółek. WIG20 nie tylko nie zdołał sforsować oporu w okolicach 2445 punktów, ale zbliżył się do 2400 punktów. Handel od kilku dni toczy się przy malejących obrotach.
Udane, choć wymęczone, zakończenie notowań na Wall Street mogą dać nadzieję na kontynuację odbicia na innych rynkach, w tym także w Europie i na GPW.
W pierwszym kwartale 2014 roku firmy deweloperskie utrzymały na giełdzie dobre wyniki. Można dostrzec zależność między liczbą sprzedanych mieszkań a wynikami notowań. Zdarza się jednak, że inne czynniki mają wpływ na giełdowe wyceny.
Nasi inwestorzy nerwowo zareagowali na zaostrzenie sytuacji na Ukrainie. Nie całkiem uspokoiły się po braku eskalacji wydarzeń wraz z upływem terminu ukraińskiego ultimatum i stosunkowo stonowanym oświadczeniu ze strony Rosji. Warszawskie indeksy traciły najmocniej, plasując się zaraz po rynkach obu krajów zaangażowanych w konflikt i tracącym ponad 3 proc. wskaźniku w Atenach.
W ostatnich dniach widać zmianę nastawienia inwestorów do poszczególnych segmentów rynku. Najmocniej na wartości tracą indeksy wiodących giełd, zaś na większości emerging markets mamy do czynienia nie tylko z wyhamowaniem spadków, ale także mniej lub bardziej śmiałymi próbami ruchu w górę. To dobrze rokuje także naszemu parkietowi, który co prawda traci, ale nieporównanie mniej niż Frankfurt, czy Paryż.
Ubiegły miesiąc przyniósł straty na inwestycjach w akcje notowane na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. W dalszym ciągu niekorzystnie na polski rynek oddziałuje sytuacja na Ukrainie.
W czwartek inwestorzy mieli dylemat, czy cieszyć się z gołębiego tonu, wyłaniającego się z protokołu z posiedzenia Fed, czy martwić załamaniem chińskiego eksportu i importu. Na głównych giełdach europejskich początkowa umiarkowana radość ustępowała miejsca obawom, ale brak zdecydowania widoczny był do końca dnia. Do myślenia dała też informacja o spadku liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych do poziomu najniższego od czasów sprzed kryzysu finansowego.
Handel na przeważającej większości parkietów przebiegał w środę bez większych emocji i przy małej zmienności. Uspokojenie sytuacji dobrze inwestorom zrobiło, choć być może była to tylko cisza przed burzą, którą zawdzięczamy brakowi informacji z Ukrainy i oczekiwaniu na publikację protokołu z posiedzenie Fed. Nasz rynek nieoczekiwanie osłabł pod koniec dnia.
Pierwszy kwartał rozczarował warszawskich inwestorów. Choć główne indeksy zyskały na wartości, apetyty były większe, szczególnie w odniesieniu do segmentu dużych spółek. Nastroje się pogorszyły, a analitycy nie wróżą hossy w najbliższych miesiącach. Zagrożeń rzeczywiście nie brakuje, ale z pewnością będzie można znaleźć okazje do zarobku, a pesymizm często stanowi dobrą pożywkę dla byków.
Fatalne zakończenie piątkowej sesji na Wall Street i kolejne niepokojące wieści zza wschodniej granicy nie pozwoliły na kontynuację dobrej passy na giełdach. W Moskwie spadki sięgały chwilami 4 proc., na Ukrainie przecena przekraczała 2,5 proc. Mocno ucierpiał indeks we Frankfurcie, zniżkując pod koniec dnia o prawie 2 proc.
Po raz kolejny okazało się, że wydarzenia lub informacje uznawane za bardzo ważne i mogące przesądzić o losach rynków, wcale takimi się nie stają. Przełomu nie spowodowały ani czwartkowe posiedzenie EBC, ani piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Inwestorzy będą musieli poczekać więc na kolejne impulsy.
Wyjątkowo słabo prezentował się w czwartek nasz rynek, zarówno na tle głównych giełd, jak i parkietów regionu. Tym razem kiepskie nastroje dominowały we wszystkich segmentach. Warszawscy inwestorzy nie reagowali na popołudniowy wzrost optymizmu w najbliższym otoczeniu.
Środowa sesja nie przyniosła większych zmian na giełdach. Inwestorów nie były w stanie pobudzić do bardziej energicznego działania dane makroekonomiczne. Najwyraźniej postanowili poczekać z decyzjami do posiedzenia EBC i piątkowych publikacji dotyczących sytuacji na amerykańskim rynku pracy.
Głównymi hamulcowymi indeksu największych spółek były we wtorek banki, którym Goldman Sachs ściął ceny docelowe. Jest szansa, że dziś WIG20 odreaguje tę słabość, reagując na nowy rekord, ustanowiony przez S&P500. Coraz bardziej zasadne jednak staje się pytanie, czy Wall Street nie dojrzała do korekty. I jak na nią zareaguje nasz parkiet.
Ostatnia marcowa sesja przyniosła na warszawskim parkiecie niewielkie zwyżki, jednak bilans całego miesiąca nie wypadł najlepiej. WIG20 stracił 2,7 proc., mWIG40 poszedł w dół o niemal 3 proc., a MiS80 spadł aż o 6 proc. Znacznie lepiej prezentują się wyniki pierwszego kwartału, ale tylko w przypadku dużych i średnich spółek, których indeksy poszły w górę odpowiednio o 2 i 4 proc.
Piątkowa sesja nie zmieniła sytuacji na warszawskim parkiecie. Podobnie jak dzień wcześniej, byki utrzymywały niewielką przewagę przez większą część notowań, jednak z czasem jej skala się zmniejszała. WIG20 pozostawał daleko w tyle nie tylko za indeksem we Frankfurcie, ale także za zwyżkującym o 2 proc. wskaźnikiem w Budapeszcie. Podobnie jak w czwartek, słabość widoczna była w segmencie małych firm. O weekendowych nastrojach świadczyły nie tylko niewielkie zmiany wartości indeksów, ale także niskie obroty.
W czwartek złoty pozostał stabilny do euro, nieznacznie stracił do dolara i szwajcarskiego franka oraz znacznie mocniej przecenił się do funta.
Środowa sesja przyniosła kontynuację rozpoczętego dzień wcześniej rajdu. WIG20 już w trakcie pierwszej godziny handlu wyraźnie oddalił się na północ od naruszonego jedynie we wtorek poziomu 2400 punktów Tym razem lepsze nastroje dotarły także na rynek średnich firm. Nieco w tyle pozostawały jedynie małe spółki.
Z dużą chęcią warszawscy inwestorzy przystąpili do kupowania akcji blue chips. Sygnał do optymizmu dały papiery KGHM, które rosły w reakcji na wyraźną poprawę na rynku miedzi. Ale naśladowców nie brakowało. Pod koniec dnia trochę zwątpienia zasiał przebieg notowań za oceanem. Po początkowej zwyżce, tamtejsze byki dość łatwo oddawały pole.
Kolejny spadek aktywności gospodarczej w Chinach oraz gorsze niż oczekiwano dane z niemieckiego i amerykańskiego przemysłu zdominowały w poniedziałek nastroje inwestorów. Indeksy europejskie i tak trzymały się nienajgorzej, do czasu rozpoczęcia handlu na Wall Street. Na tym tle nasze wskaźniki ucierpiały tylko nieznacznie. Ta odporność na negatywny wpływ otoczenia może się jednak okazać krótkotrwała.
Mimo wysypu publikacji raportów finansowych, jedynie w przypadku nielicznych spółek obserwowano większe zmiany kursów akcji. Przez większą część dnia indeksy ulegały niewielkim zmianom. Podobnie było na większości parkietów. Dopiero ostatnia godzina, w trakcie której ustalano kursy rozliczenia instrumentów pochodnych, tradycyjnie przyniosła więcej emocji. Po końcowym fixingu główne indeksy wylądowały pod kreską.
W atmosferze niemal powszechnej w czwartek na naszym kontynencie niechęci do akcji, warszawskie byki postanowiły podciągnąć indeksy w górę. Trudno ocenić wiarygodność tego ruchu. Choć duże obroty mogą świadczyć o zaangażowaniu większego kapitału, prawdopodobnie zza granicy, nieufność budzić może fakt, że ten rajd ma miejsce w przeddzień wygasania kontraktów terminowych.
Na zachodzie wspinaczka, u nas osuwanie się indeksów, to najkrótszy obraz sytuacji na giełdach w pierwszej części dnia. Inwestorzy sprawiali wrażenie czekających na jakiś impuls. Nieoczekiwanie dla naszych graczy nadszedł z rynku surowców, a konkretnie miedzi. Spadek cen kontraktów na ten metal pogrążył akcje KGHM, a za nimi podążyły wszystkie wskaźniki.
Wobec wciąż niepewnej sytuacji przed mającym się odbyć w weekend referendum na Krymie, rynki nie były w stanie odważyć się na niewielkie choćby odreagowanie ostatnich spadków. Na naszym parkiecie szczególnie niepokojąco wyglądała sytuacja w segmencie małych i średnich spółek, których indeksy traciły niemal cały dzień po 2-3 proc.
W mBanku rozpoczyna się okres subskrypcji półtorarocznej lokaty inwestycyjnej Gorąca dwudziestka, z której potencjalny zysk może wynieść nawet 6 proc. w skali roku. Instrumentem bazowym jest kontrakt terminowy na indeks WIG20 lub inny zastępujący go indeks o najbliższym terminie wygaśnięcia, opublikowany przez Giełdę Papierów Wartościowych. Lokata objęta jest gwarancją kapitału.
Przez długie godziny rynki opierały się pesymizmowi, ignorując niepokojące dane jakie dziś napłynęły z Chin. Strach wziął górę dopiero w końcówce aktywnego handlu w Europie.