Praca w cieniu koronawirusa Covid-19
Czy w dobie koronawirusa warto jeszcze pracować? Zdaje się że w Kanadzie sugeruje się (w trybie nakazującym), żeby nie podawać biznesowo ręki.
Czy w dobie koronawirusa warto jeszcze pracować? Zdaje się że w Kanadzie sugeruje się (w trybie nakazującym), żeby nie podawać biznesowo ręki.
Od 1 października 2019 r. podatek dochodowy nie wynosi już 18 proc., ale 17. Nowa stawka podatkowa dotyczy wszystkich − zarówno osób zatrudnionych na etacie, jak i pracujących na umowach zlecenia i o dzieło. Oznacza to oczywiście, że wszystkim zostanie więcej pieniędzy − tym bardziej, że podniesione zostały również koszty uzyskania przychodu.
Problem z zakazem handlu w niedziele wciąż istnieje. Zwłaszcza po jego zaostrzeniu: w tym roku zakupy będzie można zrobić już tylko w siedem niedziel objętych wyjątkiem.
Mam tak zwane ambiwalentne uczucia. W dwóch przypadkach. Pierwszy to osławione „małpki”. To absolutny przebój alkoholowego rynku: jak pisze „Rzeczpospolita”, klienci kupują 1,3 mln sztuk małych butelek z wódką dziennie.
Najważniejsze tematy (pomijając politykę wewnętrzną) to koronawirus i już dokonany brexit. Nie wypada o tym nie pisać. No to napisałem.
Tydzień obfitował w wydarzenia. Te poważne to już skomentowali wszyscy, z portalami plotkarskimi włącznie. No to ja podzielę się garścią „newsów”, które (poza oczywiście tymi naprawdę ważnymi – nie wypada się przyznawać, że niektóre dziwnie mało mnie obchodziły).
„Parkiet” publikuje zestawienie polskich miliarderów. Są to w znakomitej większości założyciele, właściciele lub współwłaściciele giełdowych spółek. Aż… i tylko.
Inflacja…: „w 1923 byłem szefem reklamy fabryki wyrobów gumowych. Inflacja trwała w najlepsze. Zarabiałem miesięcznie dwieście bilionów marek. Dwa razy dziennie wypłacano gażę, a zaraz potem zwalniano nas na pół godziny, abyśmy mogli skoczyć do sklepów i kupić, co się dało. Trzeba było zdążyć przed ogłoszeniem nowego kursu dolara. Potem otrzymane pieniądze były warte tylko połowę.” To z „Trzech towarzyszy” Remarque’a.
Czwartek, 2 stycznia. Idę ulicą Miedzianą. Butelki po wódce, po winach musujących, a przede wszystkim odpady po wszelkiego typu fajerwerkach i petardach walają się na chodniku i na jezdni na odcinku ładnych parudziesięciu metrów.
Święta, święta i po świętach. Trywialne, ale prawdziwe. Zwłaszcza że po świętach zostają różne rzeczy.
Co na Gwiazdkę pod choinkę? Według Allegro, w tym roku Polacy najczęściej obdarują swoich bliskich perfumami – tak twierdzi 33 proc. badanych
Idą święta. Już od dawna, to znaczy z tego co pamiętam gdzieś tak od października – dla przyzwoitości drugiej połowy tego miesiąca
PKN Orlen przejmie Energę. Jest korporacją przemysłu naftowego, zajmuje się przerobem ropy naftowej na benzyny, a poza tym również energią, nawozami, tworzywami sztucznymi
Wartość depozytów terminowych w bankach maleje praktycznie z miesiąca na miesiąc. Nic dziwnego – średnie ich oprocentowanie windowały w pewnym momencie głównie dwa banki: Idea i Getin Noble. W jakim są obecnie stanie, wypominać nie należy
Polscy deponenci płaczą, oprocentowania lokat spadają, depozyty terminowe się kurczą. A chcemy być zachodni, dążymy do tego wszelkimi siłami… No to proszę bardzo
Czarno słyszę. Co stacja radiowa, to zaraz Black Friday − czasem spolszczony. Czarny Piątek to jednak za mało − w niektórych (kryptoreklamy nie będzie, nie powiem których) sklepach mamy wręcz Black Weeks. Nawet nie Week…
Byłem 1 listopada na dwóch cmentarzach: na Powązkach i na Bródnie. Po Warszawie podróżowałem środkami miejskiej komunikacji, bo nie dość że sie inaczej nie dalo, to jeszcze cmentarne autobusy jeździły zupełnie nieźle. I zarówno spędzone w nich chwile, jak i wędrówki między grobami po raz kolejny dały wiele dowodów na to, że Polacy najbardziej kochają dwa miejsca: ciasne przejścia i okolice drzwi.
Nie tylko Polacy lubią życiowe seriale. Anglicy również, a obecnie zwłaszcza Boris Johnson. „Brexit na krawędzi” trwa już kolejny sezon i tak się niektórym spodobał, że chcieliby go przedłużyć.
My Polacy lubimy seriale. Niektóre trwają całymi sezonami − jak „Sprawa Frankowiczów”, „Indiana Jones i Amber Gold”, „SKOK w GetBack”. Ale właśnie pojawił się kolejny film.
W zależności od sytuacji i wydarzeń budzą się w Polakach fachowcy. Przegraliśmy ze Słowenią − pojawiły się miliony trenerów, selekcjonerów, prezesów Polskiego Związku Piłki Nożnej. Ba, nawet piłkarzy z różnych pozycji.
Stało się to, czego wszyscy sie spodziewali: Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok po myśli frankowiczów. Nikogo zatem to nie zaskoczyło – i wszyscy piszą o konsekwencjach. Mniej więcej to samo, co pisali wcześniej.
Bankrutują linie lotnicze i biura turystyczne. Z kim pojedziemy na kolejne wakacje?
Wybory coraz bliżej. Na portalach coraz więcej różnej maści hejterów, trolli, botów i kto tam jeszcze wie, czego. Sądząc po wpisach, czasem są to nawet w miarę (kiedyś) normalni ludzie.
Radziecki uczony wyrwał pająkowi nogę. − Idź − powiedział. Pająk poszedł. Wyrwał kolejną, pająk wykonał polecenie i poszedł. Kiedy uczony wyrwał ostatnią nogę, pająk się nie ruszył.
− Po wyrwaniu wszystkich nóg pająk traci słuch − skonstatował radziecki uczony.
Mam przyjaciół, którzy mają konto bankowe. Z przeproszeniem – „gołe”. Żadnych kart, o bankowości elektronicznej, a zwłaszcza mobilnej już nie mówiąc. Płacą tylko gotówką, pobieraną w oddziale.
„Neverending stories” w polskich finansach były, są – i być może będzie jeszcze sporo
O rany, zobacz, bankowiec! Ludzie, prawdziwy żywy bankowiec idzie! Czas, kiedy pracownik banku – żywy, z własną a nie sztuczną inteligencją – będzie tak witany na ulicach, wydają się coraz bliższe. Bo bankowców jest coraz mniej, a będzie ich jeszcze mniej. I jeszcze, i jeszcze…
Pamiętają Państwo, jak kiedyś wyglądały placówki banków? Te wysokie parapety, malutkie okienka w grubych szybach, do których należało kierować uniżone prośby – najlepiej głośno, żeby usłyszała kasjerka i wszyscy naokoło? No to zmieniło się (i zmienia nadal) prawie wszystko.
Pewien student zdawał egzamin u profesora, znanego z ogromnego zainteresowania dżdżownicami. Doskonale się przygotował – jego wiedza o 670 gatunkach tych skąposzczetów mogła imponować. Tymczasem profesor zadał mu pytanie… o słonie. Po chwili zastanowienia student odpowiedział: słoń do największy ssak lądowy. Jego najbardziej charakterystyczna cechą jest trąba, która przypomina dżdżownicę. A dżdżownice…
Leon Lech Beynar tłumaczył kiedyś mojej Mamie, skąd wziął się jego pseudonim – Paweł Jasienica. – Po prostu ja się niczego nie boję – powiedział. Czy wiedział, że ma żonę z UB i się jej (i samego Urzędu) nie bał – nie wiem. Ale ta anegdota przypomniała mi się w związku z tym, jak zachowują się banki.