Świat bez gotówki – abstrakcja czy już realny scenariusz?

Świat bez gotówki – abstrakcja czy już realny scenariusz?
Fot. stock.adobe.com/goodluz
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Czy to możliwe, że już za kilka, kilkanaście lat będziemy żyli całkiem bez gotówki? Rachunki płacone wyłącznie przelewami. Zamiast banknotów przechodzących z ręki do ręki przekazy pieniędzy z telefonu na telefon. Płatności w sklepach wykonywane wyłącznie telefonem, zegarkiem, a może czipem wszczepionym pod skórą? Czy to realny scenariusz? Moim zdaniem, jeszcze długo poczekamy na jego realizację

#MaciejSamcik: Większość z nas to „hybrydowcy”, którzy – nawet jeśli używają kart i płatności mobilnych – nie są gotowi, by całkiem zrezygnować z gotówki #FTB @MaciejSamcik

Należę do tych kilku milionów Polaków, którzy pokochali płatności mobilne. A to oznacza, że na zakupy nie tylko przestałem zabierać portfel, ale nie mam też karty płatniczej. Jedynym przedmiotem, którego potrzebuję, jest smartfon z aplikacją typu Apple Pay czy Google Pay.

Smartfonem płacę za zakupy i wyciągam pieniądze z bankomatu, za pomocą tego samego smartfonu (a konkretnie systemu BLIK) wypłacam kieszonkowe synowi i przesyłam pieniądze rodzinie. W smartfonie planuję przelewy i za pośrednictwem smartfonu digitalizuję comiesięczne rachunki (poprzez ich skanowanie w aplikacji mobilnej). Bilety na autobus, opłaty za parkowanie – wszystko mam w smartfonie.

 Samcik bez gotówki? Nie tak łatwo

Czy to oznacza, że żyję już całkiem bez gotówki? Bynajmniej. Choć jestem ekstremalnie nowoczesnym konsumentem, mniej więcej jedną trzecią (a może połowę?) wszystkich transakcji wykonuję z udziałem monet i banknotów. Bynajmniej nie z mojej inicjatywy tak się dzieje. Po prostu ludzie, którzy mnie otaczają, z jakichś przyczyn nie chcą lub po prostu nie umieją być cashless. Więc i ja nie mogę.

Pani w zakładzie fryzjerskim potrzebuje gotówki, bo w ten sposób sama opłaca czynsz i swoich dostawców. Hydraulik, którego proszę o naprawę kranu żąda gotówki. W klubie tenisowym i narciarskim – trenerom płaci się w gotówce. Za kort albo sprzęt mogę zapłacić kartą, za trenera już nie. Lekarz, gdy przychodzi prywatnie zobaczyć moje gardło, przyjmuje pieniądze wyłącznie w gotówce. Fotograf w przydomowym pasażu? Cash only („przyjmowanie kart mi się nie opłaca”). Składki na komitet rodzicielski w szkole – w pieniądzu tradycyjnym.

Czytaj także: Gotówka jeszcze długo nie zniknie

Czasem próbuję walczyć. Z fotografem stoczyłem długą dyskusję o programie Polska Bezgotówkowa, ale powiedział – i to był argument nie do zbicia – „po co mi terminal za darmo na rok, skoro potem będę musiał za niego płacić, a ludzie się przyzwyczają, że nie muszą mieć gotówki i będzie kłopot”. Korepetytorkę mojego dziecka próbowałem namówić na to, żebym płacił jej BLIKIEM. Spojrzała na mnie jak na kosmitę. Na bazarku osiedlowym już co prawda połowa sklepów z warzywami przyjmuje płatności kartowe (rok temu był tylko jeden), ale mało kto płaci bez gotówki, bo – jak mówi sprzedawczyni – „ludzie się przyzwyczaili, że na bazarek wyciąga się pieniądze z bankomatu”. W sumie racja – skoro w połowie sklepów można zapłacić kartą, a we wszystkich gotówką, to rozsądek nakazuje wybrać formę bardziej niezawodną.

Czasem w moich rozmowach z osobami łaknącymi mojej gotówki, a nie karty, pojawia się wątek podatkowy. Dopóki nie trzeba każdej transakcji ewidencjonować pod karą 25 lat więzienia, to ten i ów woli przyjąć pieniądze w gotówce. „Pan będzie miał taniej, bo nie doliczę VAT-u, ja będę miał lepiej, bo nie zapłacę podatku dochodowego”. No i jeszcze jedno. Gotówka jest pachnąca, wygodna, powszechnie akceptowana i… anonimowa.

Połowa Polaków: gotówka dzień w dzień

To moje prywatne doświadczenia, ale dość dobrze pokrywają się one z badaniami, statystykami, ankietami i danymi na temat preferowanych przez nas sposobów płacenia. Co trzeci Polak deklaruje, że nie nosi przy sobie gotówki, ale co drugi… używa jej codziennie. Choć karty płatnicze i płatności mobilne zyskują na popularności, to wciąż większości transakcji płatniczych dokonujemy gotówką. Z czego wynika popularność tradycyjnych form płatności? I dlaczego nie ma w Polsce szans na wariant szwedzki, czyli bezgotówkowość niemal absolutną?

W ub.r. ING Bank zlecił przeprowadzenie badania na temat popularności gotówki w 13 krajach Europy (Polska, Niemcy, Hiszpania, Rumunia, Austria, Francja, Czechy, Wielka Brytania, Włochy, Turcja, Luksemburg, Belgia i Holandia), w każdym na reprezentatywnej grupie respondentów. Wśród ankietowanych zabrakło natomiast opinii mieszkańców krajów, których siłą próbuje się pozbawić gotówki, czyli Skandynawów.

Respondentów zapytano np. czy i jak często noszą przy sobie gotówkę. Co ciekawe, Polacy i Francuzi są najmniej przywiązani do gotówki. Blisko co trzeci ankietowany nie ma jej przy sobie nigdy lub rzadko. Na drugim biegunie znaleźli się Niemcy. Aż 90% ma zawsze cash przy sobie. Jak często płacimy gotówką? Użycie gotówki w ciągu ostatniej doby deklarowało aż 74% Turków, 71% Rumunów i 70% Hiszpanów. Dla Polski ten odsetek wyniósł 45%. Powtórzmy: co drugi Polak raz na dobę przeprowadza transakcję gotówkową.

Co prawda 67% Polaków zadeklarowało, że obecnie płaci gotówką rzadziej niż rok wcześniej, ale z drugiej strony statystyki NBP podają, że większość wszystkich transakcji płatniczych Polaków wciąż ma charakter gotówkowy. O popularności „żywej gotówki” świadczy popularność bankomatów w handlowe niedziele oraz przed świętami, jak również kolejki do przenośnych bankomatów w letnich kurortach turystycznych.

Badanie ING pokazuje, że nie ma zgody na całkowite odejście od płacenia banknotem lub bilonem. Zdecydowana większość ankietowanych mówi, że nigdy całkowicie nie zrezygnuje z gotówki. Najwięcej, bo 85% takich deklaracji złożyli Włosi, Niemcy i Austriacy (po 84%) i Czesi (82%). Polaków wiernych gotówce „na zawsze” jest 73%, ale najniższy odsetek odnotowano wśród Holendrów – 59%.

Z kolei raporty NBP pokazują, że co czwarty Polak pochodzi z frakcji mówiącej: „zdecydowanie częściej płacę kartą niż gotówką”. Po drugiej stronie jest 20% zdecydowanych miłośników gotówki i kolejne 20% osób, które „raczej częściej płacą gotówką niż kartą”. Popularność płatności bezgotówkowych rośnie, ale większość z nas to „hybrydowcy”, którzy – nawet jeśli używają kart i płatności mobilnych – nie są gotowi, by całkiem zrezygnować z gotówki.

 

Kiedy gotówka, a kiedy karta?

Badanie ING pokazało też, kiedy chcemy używać gotówki, a kiedy np. karty. Chodzi przede wszystkim o kwotę. Płatności o niższej wartości (w badaniu pada kwota do 42 zł) większość Polaków zazwyczaj opłaca gotówką, powyżej tej kwoty proporcje odwracają się na rzecz płatności bezgotówkowych. Z tych częściej korzystamy, opłacając rachunki, robiąc codzienne zakupy czy płacąc w restauracji. Gotówką zazwyczaj wypłacamy kieszonkowe, płacimy za taksówkę i bilety komunikacyjne.

Z raportu ING wynika też, że plusem gotówki jest to, że zapewnia dużo większe poczucie prywatności. Odsetek osób deklarujących takie poczucie przy płaceniu gotówką jest wśród badanych Europejczyków przeciętnie aż o 30% większy niż w przypadku płatności bezgotówkowych. Jeśli w Europie będzie jakiś kraj, którego mieszkańcy zaczną żyć bez gotówki, to trzeba go szukać w Skandynawii. Tam pojawiają się najsilniejsze zakusy, by być cashless. Do 2030 r. Szwecja chce całkowicie wyeliminować gotówkę z obrotu. Do podobnych ruchów przemierzają się Duńczycy, Norwegowie i Finowie.

Przyznacie, że – przynajmniej jak na polskie warunki – to dość kontrowersyjny pomysł. W tych krajach władze odgórnie chcą wyeliminować z życia gotówkę. Z danych szwedzkiego banku centralnego wynika, że jeszcze w 2010 r. 40% transakcji opłacano gotówką (mniej więcej tyle, co obecnie w Polsce), dwa lata temu udział gotówki spadł tam do 15% i nadal maleje.

Już dziś w wielu szwedzkich sklepach czy restauracjach można spotkać tabliczki z napisami podobnymi do tego, jaki wisi w warszawskiej restauracji Tel Aviv: „Nie akceptujemy gotówki, za utrudnienia przepraszamy”. Dwa lata temu Dania zamknęła swoją ostatnią mennicę, a rząd pozwala właścicielom sklepów czy restauracji nie przyjmować gotówki. Podobny trend można obserwować w Norwegii czy Finlandii.

 Bez gotówki: taniej, szybciej, ale czy lepiej?

Czy cel, do którego zmierza Skandynawia, jest słuszny? Zwolennicy odejścia od gotówki wymieniają wiele zalet. Obrót bezgotówkowy jest tańszy (druk i zabezpieczanie pieniędzy kosztują) i szybszy. Niedawno natknąłem się na badania, które pokazały, że średni czas płacenia gotówką to ok. pół minuty, o kilka sekund szybsza była płatność kartą z podaniem kodu PIN, a już tylko 12 sekund trwała płatność kartą zbliżeniową (bez podawania PIN-u).

A ta szybkość – zdaniem wielu – przekłada się nie tylko na przyspieszenie „detalicznej” płatności. Niektórzy ekonomiści dostrzegają korelację między szybkością przepływu pieniądza a wzrostem gospodarczym. No i dodają, że w otoczeniu bezgotówkowym trudniej unikać płacenia podatków. A minusy obrotu bezgotówkowego? Krytycy likwidacji gotówki podkreślają, że w świecie bezgotówkowym stajemy się coraz bardziej uzależnieni od systemu bankowego oraz inwigilowani (każda transakcja jest rejestrowana i nie może być anonimowa). No i mamy coraz większy kłopot z kontrolą wydatków. Klient z kartą w ręku jest skłonny wydać więcej niż klient z gotówką. A przedsiębiorcy muszą zrzucać się na utrzymanie bezgotówkowej infrastruktury płatniczej. Ułamek z każdej transakcji kartą czy mobilną aplikacją idzie na konto banków i organizacji płatniczych.

Przejście na system bezgotówkowy to też uderzenie np. w ludzi starszych, którym trudno przestawić się na nowe metody płacenia. Zresztą ten argument często podnoszą szwedzcy przeciwnicy całkowitego odejścia od gotówki.

Kolejna sprawa – jeśli nie najważniejsza – bezpieczeństwo, czyli zagrożenie atakami hakerskimi. Problemem są nie tylko złodzieje. Przeciwnicy wycofania gotówki ostrzegają przed zwykłymi awariami systemów, które się zdarzają i będą zdarzać. Uzależniając się od bezgotówkowych form płatności, ryzykujemy tym, że w ogóle nie da się zapłacić.

 Spór o bezgotówkowość, ilu ma fanów w Polsce?

Zwolennicy całkowitego wyeliminowania gotówki słusznie prawią, że pieniądz bezgotówkowy ułatwia walkę z szarą strefą i unikaniem opodatkowania. Każda transakcja jest ewidencjonowana, przypisana do konkretnej osoby lub firmy i zgłoszona do odpowiednich urzędów. Owszem, to uderzenie w prywatność, ale – to popularny argument wśród zwolenników gospodarki cashless – uczciwi przecież nie mają powodu, by się ukrywać ze swoimi wydatkami i dochodami.

Owszem, płacąc bezgotówkowo jesteśmy w pewnym sensie inwigilowani, ale – przekonują fani bezgotówkowości – dzięki temu oferowane nam produkty mogą być lepiej sprofilowane. A nad naszymi danymi mamy przez cały czas kontrolę, bo możemy wycofać zgodę na ich gromadzenie przez firmy w celach komercyjnych.

Co do tego, że pieniądz bezgotówkowy krąży szybciej niż gotówka też nie ma sporu. Co do tezy, że bezgotówkowość jest tańsza w skali całej gospodarki pojawiają się już wątpliwości. Koszt obrotu gotówki – druku, przewożenia, wpłacania, wypłacania, przeliczania – jest dość łatwy do policzenia, ale koszty systemów bezgotówkowych też nie są małe, zwłaszcza w epoce cyberprzestępczości.

W Szwecji na hybrydowość nie ma zgody. Tam gotówka jest wycinana, skąd tylko się da. Jeśli chcesz używać gotówki, to musisz mieć do tego dobry powód, bo inaczej będziesz traktowany jak obywatel drugiej kategorii. Nie chcę wdawać się w oceny czy to dobrze, czy źle. Po jednej stronie walka z szarą strefą i unikaniem podatków, po drugiej inwigilacja i utrata przez konsumentów możliwości wyboru. Po trzeciej stronie XXI wiek i nowe usługi, które z natury rzeczy są zdalne, zdigitalizowane i nieprzystosowane do świata gotówki. Dziś w Polsce niecałe 10% handlu to zakupy internetowe, ale co będzie, jeśli ten udział wzrośnie? To wymusi popularyzację bezgotówkowych form płacenia.

W artykule wykorzystano fragmenty artykułów opublikowanych w serwisie „Subiektywnie o finansach”

(Autor prowadzi blog „Subiektywnie o finansach”)

* * *

W środę 3 kwietnia w Folwarku Łochów k. Warszawy odbędzie się Kongres Forum Technologii Bankowych. W wydarzeniu zapowiedzieli swój udział między innymi Marek Zagórski minister Cyfryzacji, Brunon Bartkiewicz Prezes Zarządu ING Banku Śląskiego S.A., Joao Bras Jorge Prezes Zarządu Bank Millennium S.A., Włodzimierz Kiciński Wiceprezes Związku Banków Polskich, Jarosław Królewski CEO w Synerise, Cezary Stypułkowski Prezes Zarządu mBank S.A.

Od rana do godzin popołudniowych Kongresowi będzie towarzyszyło studio telewizyjne aleBank.pl, w którym będziemy rozmawiali na żywo z uczestnikami Kongresu.

Prezentowany artykuł Macieja Samcika pochodzi z Miesięcznika Finansowego BANK, którego kwietniowy numer został wydany z okazji 15 -lecia Forum Technologii Bankowych.

Źródło: Miesięcznik Finansowy BANK