Sprawozdania: Konferencja „Forum Rynku Nieruchomości 2017”- Problemy czasów dostatku

Sprawozdania: Konferencja „Forum Rynku Nieruchomości 2017”- Problemy czasów dostatku
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Optymistyczne nastroje dominowały podczas 7. edycji konferencji "Forum Rynku Nieruchomości", którą firma Nowy Adres S.A. zorganizowała w dniach 29-30 maja br. w Sopocie. Wszystkie sektory rynku nieruchomości mają się dobrze lub bardzo dobrze i wstrząsnąć nim mógłby tylko jakiś nieprzewidziany zewnętrzny kataklizm.

Konferencje z cyklu „Forum Rynku Nieruchomości” – naj­większe i najbardziej presti­żowe spotkania branży nieruchomości w Polsce, od lat zwabiają nad Bałtyk najważniejszych graczy z tego sektora gospodarki. W tym roku padł abso­lutny rekord – w 7. edycji „FRN” wzięła udział bezprecedensowa liczba blisko 570 uczestników – przedstawicieli firm deweloperskich, banków, pośredni­ków finansowych, agencji doradczych oraz generalnych wykonawców z kraju i zza zagranicy. Kolejny rekord został pobity jeśli chodzi o liczbę spotkań umówionych za pomocą systemu „Match Maker” umożliwiającego uczestnikom konferencji aranżowa­nie spotkań biznesowych podczas samego wydarzenia. W tym roku było ich ponad 800!

Niby jest spokojnie, ale…

Poprzednie edycje „Forów Rynku Nieruchomości” otwierane były wykła­dami wybitnych polskich makroekono­mistów, którzy pochylali się nad kon­dycją naszej gospodarki. Tegoroczna edycja „FRN” wyłamała się z tego schematu – jej gościem specjalnym był prof. dr hab. Stanisław Koziej, polski wojskowy, nauczyciel akademicki i urzędnik państwowy, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W swoim wystąpieniu prof. Koziej sku­pił się na kwestiach bezpieczeństwa Polski w Europie XXI wieku i możli­wym wpływie konfliktów zewnętrz­nych (agresja Rosji na Ukrainę, zagrożenie terroryzmem islamskim) na naszą gospodarkę. Koziej zwrócił szczególną uwagę na fakt, że współ­czesne konflikty zbrojne, w porówna­niu do tych XX-wiecznych, mają mniej gwałtowny przebieg, rozgrywają się w mniejszej skali, jednak nie są przez to wcale mniej groźne.

Bezpieczeństwo i rozwój to dwie strony jednej drogi w przyszłość. Inte­resy bezpieczeństwa i gospodarki są zbieżne – im większa stabilność, tym większe możliwości rozwoju i inwe­stowania – mówił Koziej. – Czy mamy się czego obawiać? Obawiam się, że tak. Możemy obawiać się tego, że ktoś nam tę drogę zniszczy – np. w wyniku wyrwania się spod kontroli nowej, hybrydowej zimnej wojny z udziałem Rosji. Możemy też obawiać się sytu­acji, w której sami źle wybierzemy drogę i znajdziemy się na peryfe­riach europejskiego bezpieczeństwa i rozwoju. Jeśli chcemy, żeby w Euro­pie istniała solidarność praktyczna, strategiczna, a nie tylko solidarność wartości, to musimy sami uczestniczyć w działaniach związanych z potrze­bami sojuszników – przewiduje prof. Koziej.  

fn.2017.k2.foto.077.a.425xREIT-y także dla mieszkaniówki

Konferencja odbyła się zaledwie dzień po ogłoszeniu przez Ministerstwo Finansów nowego projektu ustawy o tzw. REIT-ach, czyli spółkach rynku wynajmu nieruchomości. Zgodnie z nim, do nieruchomości objętych nowymi przepisami włączono budynki mieszkalne. Według MF ma to umożli­wić udziałowcom zarabianie na wynaj­mie lokali mieszkalnych np. zagra­nicznym pracownikom na kontraktach w naszym kraju.

Polskim REIT-em będzie mogła zostać spółka akcyjna zarejestrowana na terenie Rzeczpospolitej. Kapitał nie­zbędny do jego założenia to 50 mln złotych (w poprzednim projekcie było to 60 mln). Co najmniej 80 proc. przychodów ma pochodzić z wynajmu nieruchomości lub ich sprzedaży. Taka struktura inwestycyjna musi posiadać w swoim portfolio co najmniej trzy nieruchomości i wypłacać akcjona­riuszom co najmniej 90 proc. zysku za poprzedni rok obrotowy. Od rozwiązań stosowanych na Zachodzie będzie różniło się również opodatkowanie – zamiast dywidendy opodatkowana została sama firma (CIT na poziomie 8,5 proc.).

Podczas prac nad nowym projektem ustawy opieraliśmy się na rozwiąza­niach europejskich, szczególnie tych z Francji, gdzie system REIT-ów działa znakomicie. W czasach niskich stóp procentowych Polacy szukają bardziej „agresywnych” sposobów lokowa­nia kapitału. Chodziło nam o to, aby zwiększyć udział polskiego kapitału na rynku inwestycyjnym – mówił Marcin Obroniecki, zastępca dyrektora departamentu rozwoju rynku finansowego w Ministerstwie Finansów.

Na niski udział rodzimego kapitału na naszym rynku inwestycyjnym narze­kała również Anna Kicińska, partner w firmie doradczej EY: – Jeśli ten projekt przyjmie się na naszym rynku, REIT-y mogą być skutecznym narzę­dziem zarobkowania dla gospodarstw domowych w Polsce. Będzie to dla nich oznaczać nie tylko większe dochody – także te emerytalne – ale skutecznie przyczyni się także do zaktywizowania polskiego kapitału oraz sektora budow­lanego. Przy zakładanym rocznym wzroście produkcji budowlanej o 700 mln złotych., liczba miejsc pracy zwięk­szyłaby się o 4,3 tys.

Mieszkaniówka w rozkwicie

Bardzo dobre prognozy dla rynku mieszkaniowego miał Kazimierz Kirejczyk, prezes zarządu firmy doradczej REAS, która zajmuje się m.in. szczegółowym monitorowaniem lokalnych rynków mieszkaniowych w sześciu największych miastach Polski.

Nie bójmy się tego słowa: mamy boom na rynku mieszkaniowym – mówił Kirejczyk. – W pierwszym kwartale 2017 r. padł kolejny rekord sprzedaży: nabywców znalazło ponad 18,5 tysiąca nowych miesz­kań. W porównaniu z podobnym okresem ubiegłego roku, to wzrost aż o 29 proc. Przyczyn tak wielkiego zainteresowania mieszkaniami od deweloperów jest kilka: stabilna akcja kredytowa, znakomita kondycja rynku pracy i rosnące płace, niewielkie tylko wahania cen i brak zawirowań politycznych. Odnotowujemy również znaczny wzrost zakupów inwestycyj­nych mieszkań w celu wynajmowania, nabywanych za gotówkę. Inwesty­cjom w nieruchomości mieszkaniowe sprzyjają utrzymujące się niskie stopy procentowe.

Jak długo potrwa to ożywienie? – Rynek będzie ewoluował, ale dane gospodarcze są optymistyczne – mamy dobre perspektywy przy­najmniej do roku 2020-25, a może i trochę dłużej. Rynek jednak będzie stale się zmieniał – przez ostatnich 15 lat pierwsze skrzypce grali na nim nabywcy pierwszych mieszkań. W ciągu najbliższych 15 lat będą dominować ci sami ludzie: tyle, że starsi o dekadę, poszukujący miesz­kań rodzinnych lub o wyższej jakości. Będzie również rósł popyt na lokale senioralne, nisza dopiero odkrywana przez rodzimych deweloperów – zapo­wiadał Kirejczyk.

 Ukraińcy, zostańcie!

Dużym zainteresowaniem cieszył się panel dyskusyjny poświęcony imigrantom z Ukrainy i ich rosnącej roli jako potencjalnych nabywców mieszkań w Polsce. Prowadzący tę część konferencji Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich, zaczął od zaskakujących danych: – W 2015 roku Niemcy wydały 194 tysięcy pozwoleń stałego pobytu, Francja – 226 tysięcy, Polska – ponad pół miliona; zajęliśmy wówczas drugie miejsce w UE po Wielkiej Brytanii. W 2016 roku wyda­liśmy 1,2 miliona wiz, z czego 600 tys. pracowniczych. Jak to przekłada się na zakupy mieszkań w polskich mia­stach? W 2015 roku obcokrajowcom sprzedano 233 tys. m kw. mieszkań, w 2016 r. było to 293 tys. m kw. W przy­padku Ukraińców dało się zaobserwo­wać wyraźny wzrost z 35 tys. w 2015 do 61 tys. w 2016. Jasno widać, że sprzedaż dla tej grupy podwoiła się – wyliczał Płochocki.

Ukraińcy nie tylko kupują mieszkania, ale przede wszystkim je wynajmują. – Zarządzamy blisko trzema tysiącami mieszkań na wynajem, z czego 6 proc. naszych najemców to Ukraińcy. W Warszawie czy Krakowie ten odse­tek wynosi nawet 10 proc. – mówił Artur Kaźmierczak, prezes zarządu firmy Mzuri Investment. Sytuacja ta może jednak niedługo się zmienić – od 11 czerwca Ukraińcy nie potrzebują już wiz, aby wjechać na terytorium Unii Europejskiej. W dłuższej perspektywie może to oznaczać odpływ obywateli tego kraju z naszego rynku pracy do państw zachodnich.

Budujemy w dziewięciu miastach Polski. Kiedyś pracowników z Ukra­iny zatrudnialiśmy tylko na Ścianie  Wschodniej, w Lublinie czy Rzeszowie. Dziś pracują na naszych budowach także w Szczecinie i Wrocławiu. Umoż­liwienie im bezwizowego podróżo­wania po państwach strefy Schengen może zapoczątkować ich exodus na Zachód – mówił Michał Kubasiewicz, prezes zarządu firmy deweloperskiej Mak Dom. Wtórował mu Krzysztof Sakierski, starszy menedżer w firmie doradczej PWC: – Liczbę obcokrajow­ców pracujących w budownictwie sza­cujemy na 160 tys. na ogólne 600 tys. zatrudnionych w branży. Branża boi się odpływu tych pracowników, szukając rozwiązań w automatyzacji niektórych procesów lub budownictwie moduło­wym. Jeśli rynek pracy na Zachodzie się otworzy, albo sytuacja polityczna na Ukrainie się szybko unormuje, budow­lanka może stanąć w obliczu problemu braku rąk do pracy.

Źródło: informacja i zdjęcia Nowy Adres S.A.