S&P 500 w trendzie bocznym. Czy dane z rynku pracy wspomogą obóz byków?

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

niedzwiedzki.marcin.b.150x203Inwestorzy rozpoczęli nowy kwartał w dobrych nastrojach, mimo iż statystycznie październik nie należy do wzrostowych miesięcy na giełdzie.

Atmosfera poprawiła się po danych z amerykańskiej gospodarki, które okazały się lepsze od oczekiwań. Poniedziałek stanął pod znakiem odczytów PMI dla przemysłu. Niestety, wynik europejskich publikacji nie zachwycał.

Okazało się, że sytuacja w gospodarkach krajów jak Hiszpania, Włochy czy Polska, nie wskazuje na ekspansję, a raczej na kurczenie się zamówień w przemyśle. Niejako z pomocą inwestorom przyszły dane z USA.

Na fali lepszego odczytu indeksu ISM, który również opisuje kondycję sektora wytwórczego, indeksy zaczęły piąć się coraz wyżej. Kolejnym argumentem przemawiającym za lepszą koniunkturą za oceanem okazał się wskaźnik opisujący sektor usług, który osiągnął prawie tak dobry pułap, jak w marcu tego roku. Dodatkowo, raport z rynku pracy podawany przez prywatną agencję pracy ADP zaskoczył lepszym wynikiem niż spodziewali się tego analitycy. Z drugiej strony, przybyło mniej etatów niż miesiąc temu, a mimo to inwestorzy ochoczo przystąpili do kupowania akcji. Warto nadmienić, że najbardziej rozwijającym się sektorem były usługi. Raport pokazuje, że to właśnie tam przybyło najwięcej nowych miejsc pracy w poprzednim miesiącu.

Przekrój sub-indeksów wskazuje, że większym powodzeniem cieszą się spółki defensywne, głównie reprezentujące sektor służby zdrowia, oraz te uważane za bardziej ryzykowne usługi. Zdecydowanie w odwrocie są spółki surowcowe oraz konglomeraty z Caterpillar Inc. na czele. Warto zwrócić uwagę, że w przyszłym tygodniu rusza sezon wyników kwartalnych spółek amerykańskich.

Inauguracją będzie tradycyjnie raport Alcoa, jednego z największych producentów aluminium na świecie.

Wracając do wydarzeń ekonomicznych w tym tygodniu, nie sposób przejść obojętnie obok dzisiejszej publikacji protokołu z posiedzenia Rezerwy Federalnej. Inwestorzy znają główne założenia kolejnego programu luzowania polityki monetarnej w Stanach Zjednoczonych (QE). Miesięcznie na rzecz skupu obligacji opartych o kredyty hipoteczne ma być przeznaczane około 40 miliardów dolarów. Program ma działać nawet, gdy stopa bezrobocia spadnie do satysfakcjonującego poziomu dla Rezerwy Federalnej, a rynek da silniejsze symptomy poprawy koniunktury. Wynika z tego, że ta operacja pod pewnymi względami będzie nieograniczona. Niektórzy komentatorzy żartobliwie nazwali ja więc „QE-Forever”. Istotne będą ewentualne szczegóły decyzji członków Federalnego Komitetu Otwartego Rynku oraz ocena sytuacji ekonomicznej, jaką przedstawili w dyskusji. To wszystko zawarte będzie w protokole.

W mojej ocenie mniejsze znaczenie dla rynków będzie mieć dzisiejsza decyzja Europejskiego Banku Centralnego w sprawie stóp procentowych. Rynek nie spodziewa się zmiany głównej stopy referencyjnej ustalonej na poziomie 0,75%. Być może w komentarzu na konferencji prasowej Mario Draghi przedstawi nowe informacje w sprawie operacji OMT (bezpośrednich transakcji monetarnych), jednak istotnych zmian w stosunku do poprzednich wypowiedzi nie należy się spodziewać. Pamiętajmy, że Hiszpania, główny pretendent do otrzymania pomocy w myśl zasad skonstruowanych przez EBC, na razie oficjalnie nie zwróciła się o pomoc. Hiszpański premier Mariano Rajoy dementuje także plotki, że stanie się to w najbliższy weekend. Wynik gry na tym polu cały czas pozostaje otwarty, a spekulacje na rynku nie milkną.

W piątek inwestorzy otrzymają ważne dane z amerykańskiego rynku pracy.

Preludium w formie raportu ADP dało nadzieję, że oczekiwania rynku na poziomie ponad 100 tys. nowych miejsc pracy mogą się spełnić. Poprzednio rynek pracy stworzył 96 tys. etatów, a bezrobocie kształtowało się na poziomie 8,1%. W mojej opinii istnieje duża szansa, że przekroczymy próg 100 tys. nowych miejsc zatrudnienia. Nawet jeśli liczba ta okazałaby się mniejsza, inwestorzy mają wsparcie w postaci zapewnień Rezerwy Federalnej, że będzie ona wspomagać rynek.

Niewykluczone, że podczas publikacji danych z rynku pracy zmienność cen akcji może wzrosnąć, ale ogólne przełożenie na rynek powinno być optymistyczne. Jeśli mowa o zmienności, to kolejną ważną kwestią jest tendencja, jaką można obserwować na indeksie badającym zmienność cen opcji, czyli VIX. Zazwyczaj nazywany „indeksem strachu”, w ostatnich kilku przypadkach VIX rósł nie tylko podczas spadków indeksu S&P 500, ale również podczas wzrostów. Wraz z zawężaniem się pasma wahań VIX, można wnioskować, że rynek przygotowuje się na większy ruch cenowy indeksu S&P 500. Innymi słowy, inwestorzy zabezpieczają się przed silnym spadkiem, jak i wzrostem cen akcji.

By zobrazować bieżącą sytuację z perspektywy analizy technicznej indeksu S&P 500, warto zerknąć na wykres cenowy. Po silnych wzrostach towarzyszących decyzji Rezerwy Federalnej w sprawie „QE-Forever”, rynek wykonał korektę spadkową, notując minimum w okolicach poziomu 1430 pkt. Na kolejnych kilku sesjach byki zdołały dźwignąć cenę w okolice 1450 pkt. Tu ich starania o dalsze wzrosty zostały powstrzymane przez linię krótkoterminowego trendu spadkowego. Patrząc z perspektywy ostatnich kilkunastu dni, nasuwa się wniosek, że przełamanie przez S&P 500 poziomu 1455 pkt. w górę, wygeneruje impuls wzrostowy, który może przełamać szczyty z tego roku, czyli 1475 pkt. Z drugiej strony, spadek poniżej bariery 1440 pkt. może spowodować większą lawinę uruchamianych zleceń typu „stop loss” i pociągnąć cenę do 1330 – 1325 pkt. Niewykluczone też, że byki znów zaatakują, gdy rynek będzie bardziej wyprzedany, właśnie gdy wartości indeksu S&P 500 znajdą się w okolicach 1323 pkt.

Marcin Niedźwiecki
specjalista rynku CFD i Forex
City Index