Rynek Finansowy: Kryptobańka
Konrad Polaczek
11grudnia br. na wp.pl można było przeczytać: „Bitcoin ciągle nie daje o sobie zapomnieć. Poniedziałkowy poranek (11 grudnia br. – przyp. red.) przynosi wzrost wyceny tej kryptowaluty o ponad 2 tys. dolarów za sztukę. Notowania przekraczają 16 660 dolarów, idąc na nowy rekord. A wszystko w dniu, w którym bitcoin po raz pierwszy w historii zawitał na Wall Street”. Tymczasem, jeszcze w 2011 r. jeden bitcoin wart był mniej niż dolara, dziś skala wzrostu osiąga nieporównywalną z niczym dynamikę. A to tylko jedna, choć najbardziej rozpoznawalna, kryptowaluta, których istnieje ponad tysiąc. Od początku kwietnia do początku października 2017 r. wartość bitcoina w relacji do dolara wzrosła pięciokrotnie, ethereum blisko siedmiokrotnie, a ripple trzynastokrotnie. Przy tak ogromnych skokach dzienne wahania kursu np. bitcoina mogą przekraczać nawet 20%.
Tak zwane wirtualne waluty coraz częściej przedostają się także do realnego świata. Przykładowo, Szkoła Główna Handlowa uruchomiła podyplomowe studia poświęcone technologiom kryptowalut; Vanuatu, wyspiarskie państwo w Oceanii, oferuje obywatelstwo za bitcoiny. Pierwsza transakcja bitcoinem w 2010 r. pozwoliła klientowi kupić dwie pizze. Teraz kupować można luksusowe rezydencje, samochody Tesli czy opłacić gry na xboxa. Zgodnie z badaniami Cambridge/VISA „Global cryptocurrency benchmarking study” na świecie bitcoina używa od 2,9 do 5,8 mln ludzi, a wciąż rosnąca wartość tego rynku to obecnie ponad 100 mld dolarów. Również w Polsce wirtualna forma płatności zyskuje coraz więcej zwolenników. Ich liczbę szacuje się już na kilkadziesiąt tysięcy osób.
Naciąganie zaufania
Bitcoin, czy ogólnie kryptowaluty, są już obecne na rynku i biorąc pod uwagę trendy w gospodarce i technologiach, w szczególności digitalizację i informatyzację, można oczekiwać, że ten segment będzie się dynamicznie rozwijał. Szybkość transakcji i anonimowość to cechy kryptowalut, które sprzyjają rozwojowi tego rynku w coraz bardziej wirtualnym świecie.
– To, co się obecnie dzieje na tym rynku określić można jako bańkę spekulacyjną, bardzo już napuchniętą. Trzeba pamiętać, że każda bańka, w którymś momencie pęka. Obrót kryptowalutami nie jest najczęściej nadzorowany przez instytucje finansowe, przez co obarczony dużym ryzykiem. Przy dużej zmienności notowań pozwala szybko i dużo zarobić, ale też szybko i bardzo dużo stracić – ta zależność działa w dwie strony – przestrzega Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Jednym z głównych wyróżników kryptowalut jest anonimowość. Transakcje nie są przypisywane do imienia i nazwiska konkretnej osoby, tylko do losowo wygenerowanego ciągu cyfr i liczb. Tylko w przypadku niektórych kryptowalut publiczny charakter transakcji sprawia, że można dostrzec skalę kupna-sprzedaży, ale i tak nie da się tego powiązać z ludźmi czy firmami stojącymi po dwóch stronach transakcji.
Brak centralizacji to – według założeń twórców – kolejna cecha charakterystyczna dla pieniędzy XXI w. Nie ma jednego organu stojącego nad przepływem i notowaniami kryptowalut, nie ma też jednego miejsca, które mogłoby się stać np. celem hakerskiego ataku, dane o kryptowalutach są rozproszone w sieci. Jednak niejasny status prawny powoduje, że bitcoinami nierzadko posługują się cyberprzestępcy (do prania brudnych pieniędzy, tworzenia piramid finansowych, nielegalnego hazardu czy finansowania terroryzmu).
– Bardzo ważnym zadaniem jest zatem budowanie świadomości konsumentów, szczególnie wobec ryzyka, z jakim wiąże się inwestycja w kryptowaluty. Nie można nie zauważać tego segmentu rynku i nie można go dyskryminować. Banki centralne i nadzory finansowe nie mają jednolitego stanowiska względem kryptowalut. Powinny jednak wziąć pod uwagę, że rynek ten na pewno nie zniknie i dostrzec szanse, jakie stwarza oraz zbudować dla niego ramy instytucjonalne i nadzorcze, by nie pozostawał poza nadzorem – przekonuje Grzegorz Maliszewski.
Ostrożnie i roztropnie
|
Cyfrowe waluty są dostrzegane przez regulatorów rynku. Narodowy Bank Polski i Komisja Nadzoru Finansowego wydały nawet komunikat w sprawie „walut” wirtualnych. Instytucje ostrzegają potencjalnych użytkowników przed ryzykami związanymi z „walutami” wirtualnymi, a także informują, że „waluty” wirtualne nie są emitowane ani gwarantowane przez bank centralny państwa, nie są pieniądzem, tj. nie są prawnym środkiem płatniczym, ani walutą, nie mogą być wykorzystane do spłaty zobowiązań podatkowych oraz nie spełniają kryterium powszechnej akceptowalności w punktach handlowo-usługowych. „Waluty” wirtualne nie są pieniądzem elektronicznym, nie mieszczą się w zakresie ustawy z dnia 19 sierpnia 2011 r. o usługach płatniczych oraz ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.
Jednakże obrót „walutami” wirtualnymi w Polsce nie narusza prawa krajowego ani unijnego. Posiadanie „walut” wirtualnych wiąże się jednak z wieloma rodzajami ryzyka, których użytkownicy powinni być świadomi, zanim zdecydują się zainwestować swoje środki finansowe. Ostrzeżenia i porady NBP i KNF raczej jednak nie trafiły do „użytkowników” kryptowalut. Na jednym z forów internetowych znalazła się typowa dla tego środowiska opinia „Całą sytuację można porównać do hipotetycznego ostrzeżenia wiodącego producenta systemu operacyjnego na „M” przed Linuxem lub lobby tytoniowego przed e-papierosami czy branży naftowej przed Teslą…”.
– Zarówno bitcoin, jak i inne kryptowaluty, budzą skrajne emocje. Entuzjaści uważają, że tak wygląda przyszłość wzajemnych rozliczeń w środowisku wysokorozwiniętych technologii. Sceptycy twierdzą, że to jedna wielka bańka spekulacyjna, która nie ma żadnej przyszłości – zauważa Przemysław Przybylski, rzecznik prasowy banku Credit Agricole.
Cena bitcoina poszybowała w górę od czasu, gdy niektóre duże amerykańskie banki ogłosiły, że będą obsługiwać i wymieniać tę walutę. Jednak dziś cena bitcoina oraz zawiłości technologiczne i prawne, które wiążą się z korzystaniem z niego, skutecznie blokują popularyzację kryptowalut na masową skalę.
– Bez większego zaangażowania banków nie ma raczej szansy na to, żeby bitcoiny w przewidywalnej przyszłości stały się powszechnym środkiem płatniczym i były traktowane na równi z tradycyjnymi walutami. Dzisiaj to rozwiązanie kojarzy się z szarą strefą i szemranymi transakcjami pomiędzy ludźmi, którzy nie chcą zdradzać swojej tożsamości. A to nie przyciąga banków, które opierają swoją działalność na transparentności i zaufaniu społecznym – twierdzi Przemysław Przybylski.
Bankowcom dużo ciekawsza od kryptowalut wydaje się technologia blockchain, która może być wykorzystana dużo szerzej niż tylko do wymiany wirtualnego pieniądza. Na razie jest ona na bardzo wczesnym etapie rozwoju i trudno przewidzieć, w którym kierunku się rozwinie. Ale z pewnością warto się przyglądać temu rozwiązaniu i analizować pomysły, które będą się pojawiać na rynku.
Co zagraża posiadaczom kryptowalut?
- Ryzyko związane z możliwością utraty środków z powodu kradzieży. „Waluty” wirtualne mogą być przedmiotem kradzieży, np. w wyniku cyberataku na podmiot prowadzący wymianę „walut” wirtualnych lub infrastrukturę użytkownika. Dla przykładu – w październiku 2016 r. w niewyjaśnionych okolicznościach zakończył działalność jeden z największych w Polsce serwisów wymiany „walut” wirtualnych. Dochodzenie roszczeń i odzyskanie środków przez użytkowników może być w takiej sytuacji niemożliwe.
- Ryzyko związane z brakiem gwarancji. Środki utrzymywane w „walutach” wirtualnych nie są gwarantowane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, gdyż nie są one depozytami bankowymi.
- Ryzyko związane z brakiem powszechnej akceptowalności. „Waluty” wirtualne nie są powszechnie akceptowalne w punktach handlowo-usługowych. Nie są też prawnym środkiem płatniczym ani walutą. Oznacza to, że podmioty gospodarcze nie mają obowiązku akceptowania płatności w „walutach” wirtualnych, nawet jeżeli wcześniej je akceptowały.
- Ryzyko związane z możliwością oszustwa. Niektóre oferowane formy inwestowania w „waluty” wirtualne mogą mieć charakter piramidy finansowej, co – dodatkowo ze względu na opisane wyżej specyficzne rodzaje ryzyka – może w krótkim czasie doprowadzić do utraty środków finansowych inwestora. Jeżeli tego typu sytuacja będzie miała miejsce w Polsce, jedyną formą ochrony będzie postępowanie karne, bowiem żadne polskie instytucje ochrony inwestorów czy konsumentów (Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Komisja Nadzoru Finansowego) nie mają prawnych możliwości pomocy. Znacznym utrudnieniem w dochodzeniu roszczeń jest to, że podmioty obracające „walutami” wirtualnymi działają w różnych krajach, o różnym stopniu ochrony użytkowników.
- Ryzyko związane z dużą zmianą ceny. Dotychczas ceny „walut” wirtualnych charakteryzowały się wysoką zmiennością. Pojedyncze transakcje „walutami” wirtualnymi mogą istotnie wpływać na kształtowanie się ceny.