Rynek Finansowy: Instytut – tak, ale też Stały Komitet Projektów Strategicznych

Rynek Finansowy: Instytut – tak, ale też Stały Komitet Projektów Strategicznych
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Pojawiła się informacja, że w tempie błyskawicznym prowadzone są w Sejmie prace nad ustawą powołującą instytucję o nazwie Polski Instytut Ekonomiczny. Tak zwana opinia publiczna, skoncentrowana na walce o sądownictwo, nie poświęciła tej kwestii należnej uwagi. Krytyczne uwagi dotyczące niebezpieczeństwa ograniczenia niezależności banku centralnego sformułował prezes NBP prof. Adam Glapiński. Według projektów ustawy instytut miałby prawo do uzyskiwania danych wrażliwych banku przed ich oficjalną publikacją. Zapytaliśmy prezesa Związku Banków Polskich Krzysztofa Pietraszkiewicza, co sądzi o tym pomyśle.

Krzysztof Pietrasiewicz
prezes Związku Banków Polskich

Obiektywnie rzecz biorąc, państwo polskie nie dysponuje stabilnym zapleczem analityczno-strategicznym, które mogłoby prowadzić również studia porównawcze z innymi gospodarkami i systemami. Środowisko, które reprezentuję jest oczywiście zainteresowane istnieniem takiej instytucji, ale tak zorganizowanej i zdefiniowanej, aby służyła państwu, a nie poszczególnym formacjom politycznym. Powstanie tego instytutu nie może oznaczać likwidacji instytucji badawczych banku centralnego.

Tu warto przypomnieć, że potrzeba zorganizowania takiego instytutu wynika m.in. z faktu zlikwidowania w swoim czasie wielu resortowych, sektorowych instytucji badawczych, co doprowadziło do osłabienia zaplecza intelektualnego tego i poprzednich rządów. A zatem ośrodek ekspercki – niezależny, autonomiczny, współpracujący z różnymi środowiskami naukowymi i badawczymi – jak najbardziej tak.

Dlaczego taki silny nacisk kładę na ekspercki charakter tej instytucji? Bo prawdziwy ekspert, to ktoś całkowicie intelektualnie niezależny, nigdy nie tworzący pod konkretną tezę. Inna sprawa, to wykorzystanie wyników badań i opracowań – obserwując dużą liczbę błędnych decyzji, można mieć poważne wątpliwości. Weźmy np. działania w zakresie energetyki odnawialnej, rolnictwa, innowacji, mieszkalnictwa, budowania systemu skłonności do oszczędzania czy dyscypliny płatniczej. Co więcej, opracowania takiego instytutu nie mogą być nakierowane na dziś. Powinny być przygotowane z myślą o dłuższym horyzoncie czasowym, zawsze z braniem pod uwagę interesu społeczeństwa i państwa, ale też Wspólnoty Europejskiej.

Niezwykle istotne jest takie usytuowanie instytutu, żeby podlegał rządowi, ale z jego dorobku mogły korzystać wszystkie siły parlamentarne, a szczególnie, niezbędny do powołania, Parlamentarny lub Prezydencki Stały Komitet Projektów Strategicznych. Jestem przekonany, że takie rozwiązanie usunęłoby obawy, że powstanie nowa Komisja Planowania.

Politycy różnych frakcji i eksperci mają obowiązek współpracy na rzecz pomyślności przyszłych pokoleń. W każdym szanującym się państwie taka autonomiczna, niezależna, ekspercka instytucja musi istnieć i stanowić zaplecze współpracujących ze sobą sił politycznych. Trzeba badać zasadność podejmowanych działań, ewentualne ich skutki. Innymi słowy – móc je zbilansować. To, jakie są skutki braku takiego zaplecza, dobrze pokazuje kwestia problemów z realizacją niektórych projektów Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Tak szeroko promowana, definiowana jako obowiązujący kierunek rozwoju naszego państwa, pozostawia niewiadomą co do bazy analitycznej, na podstawie której powstała. Jacy eksperci przygotowywali dane wyjściowe, oceniali ewentualne skutki?

To właśnie powinna robić jednostka państwowa, podkreślam państwowa, ale ze znaczącą dozą autonomii. Istnieje prosty dowód na konieczność powstania takiego instytutu – to wszystkie ustawy podejmowane mimo ich błędów, mimo braku rzetelnej oceny ich skutków. Oczywiście sprzyja temu często ekspresowe tempo prac parlamentarnych. Nagminne ignorowanie przez parlamentarzystów w ekspertyzy Sejmowego Biura Studiów i Analiz oraz senackiego Biura Legislacyjnego napawa troską i rodzi wiele obaw.

Można sformułować tezę, że nie da się realizować dobrych polityk sektorowych i państwowych bez takiego zaplecza. Trzeba sformułować jeszcze jeden warunek: taka instytucja nie może mieć charakteru urzędniczego, umieszczonego w administracyjnej hierarchii. Tylko cały czas gdzieś w głowie rodzi się pytanie: czy rządzący będą chcieli korzystać z tych opracowań? Czy zechcą solidnie pracować nad projektami najważniejszymi dla obecnych i kolejnych pokoleń?

I już zupełnie na koniec – powstanie instytutu nie może oznaczać powstania super resortu i ograniczenia niezależności instytucji tak kluczowej dla naszego państwa jak bank centralny.

Oprac. KM