Rynek artystyczny potrzebuje profesjonalizmu
Wypowiadając te słowa, prezes ZBP myślał nie tylko o doniosłej roli mecenasa kultury, którą we współczesnej Polsce odgrywa jakże wiele instytucji finansowych. Niemałym wyzwaniem dla stosunkowo młodej polskiej gospodarki i rynku inwestycji pozostaje również właściwe podejście do tych dzieł sztuki, które faktycznie nabywane są w pierwszej kolejności w celu uzyskania odpowiedniego zwrotu z kapitału. Antyki, obrazy czy rzeźby wciąż nie są postrzegane nad Wisłą jako inwestycje równoprawne z akcjami czy instrumentami pochodnymi. Problemem jest chociażby brak skutecznych mechanizmów regulacji rynku dzieł sztuki.
– Na giełdzie dzieł sztuki dokonuje się nierzadko transakcji o wartości większej aniżeli na GPW, jednak sam rynek dzieł sztuki nie podlega w Polsce regulacji ani kontroli – podkreślił Tomasz Wiliński, adwokat, członek Komisji ds. Komunikacji i Wizerunku Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. Z tej właśnie przyczyny banki, nawet te zaangażowane aktywnie w mecenat artystyczny, sporadycznie inwestują w dzieła sztuki i niechętnie podchodzą do wykorzystywania tychże jako zabezpieczenia kredytu. Tomasz Wiliński uważa, że problemu tego nie da się rozwiązać na drodze samoregulacji w branży domów aukcyjnych czy innych podmiotów funkcjonujących na rynku. – Apeluję, by środowiska artystyczne zmusiły ustawodawcę do tego, aby stworzył prawo pozwalające na jasną i transparentną wycenę dzieł sztuki – powiedział przedstawiciel Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. Stwierdził również, że konieczne będzie licencjonowanie antykwariuszy, domów aukcyjnych czy wprowadzenie zezwoleń dla marszandów. – W Polsce przeważa obecnie szara strefa obrotu dzieł sztuki, oficjalny rynek stanowi jedynie nieznaczną część całej branży – zauważył.
Józef Wancer, przewodniczący Rady Nadzorczej Banku BGŻ BNP Paribas S.A., podkreślił, iż przyczyną zastoju na polskim rynku sztuki jest deficyt odpowiednio wykwalifikowanych fachowców i niska świadomość społeczna odnośnie rynku sztuki. – Dla większości klientów sektora bankowego problemem jest brak wiedzy na temat różnych form i stylów w malarstwie – powiedział. W konsekwencji decyzje o inwestycji w ten a nie inny obraz podejmowane są wyłącznie pod wpływem gustu, co może być uzasadnione przy zakupie dzieła sztuki w celach ozdobnych, ale nie jako inwestycji wartej nierzadko setki tysięcy złotych.
Konieczność wprowadzenia unormowań dla rynku dóbr kultury dostrzegają również sami twórcy. Józef Krzysztof Oraczewski, artysta malarz, uważa iż bez odpowiedniego poziomu profesjonalizmu na rynku pokrzywdzeni będą zarówno sami twórcy, którzy nie mogą liczyć na rzetelną i bezstronna krytykę i odpowiedzialne kształtowanie rynku, jak też nabywcy dzieł sztuki, którzy zamiast kupować przedmioty o realnej wartości artystycznej zmuszeni są bazować na bieżących modach i trendach, bynajmniej nie kreowanych przez specjalistów. – W Polsce nie ma galerii, które mogą pretendować do miana profesjonalnych – podkreślił. Problemem jest chociażby utożsamianie galerii z placówką muzealną, tymczasem profesjonalny podmiot powinien być przede wszystkim reprezentantem artysty na rynku komercyjnym i rzetelnym doradcą dla klientów.
Nieco inny pogląd na ten temat wyraził Jarosław Filipek, artysta malarz, architekt i przedsiębiorca. – Czy chcielibyśmy, żeby rynek sztuki był tak zorganizowany, żeby ktoś odgórnie ustalał co jest wartościowe, żeby tworzenie było tylko wynikiem koniunktury? – zapytał. I stwierdził, iż istotny walor finansowy nie może w pełni zastąpić przeżycia artystycznego, a to jest indywidualną kwestią zarówno twórcy, jak i odbiorcy dzieła.
Karol Jerzy Mórawski