Rusza sezon na preferencyjne kredyty studenckie
Od początku października do połowy listopada studenci będą mogli ubiegać się o najtańszy kredyt na rynku. Jego spłata rozpoczyna się dopiero dwa lata po zakończeniu nauki, a oprocentowanie jest na tyle niskie, że jeszcze można zarobić.
Kredyt studencki różni się od typowej pożyczki niemal w każdym punkcie. Począwszy od sposobu wypłaty, a na kosztach spłaty skończywszy. Pieniądze wypłacane są w comiesięcznych transzach po 600 zł, a środki trafiają na konto studenta tylko w trakcie roku akademickiego, tj. przez 10 miesięcy w roku. Wypłata kredytu może trwać przez cały okres studiów, ale nie dłużej niż sześć lat (cztery lata dla studiów doktoranckich).
Spłata pożyczki rozpoczyna się dopiero dwa lata po zakończeniu studiów, a liczba rat jest dwukrotnie wyższa od liczby otrzymanych w trakcie studiów przelewów. Jeśli więc ktoś na przykład pobiera środki przez pięć lat (50 transz), to spłata potrwa przez 100 miesięcy. Ogromną zaletą preferencyjnych kredytów studenckich jest ich koszt. Oprocentowanie ustalane jest bowiem jako połowa stopy redyskontowej weksli, aktualnie wynosi więc ono 1,375 proc. w skali roku i jest o ponad 1 pkt proc. niższe od średnich stawek na bankowych lokatach. Co ważne, odsetki naliczane są dopiero od momentu rozpoczęcia spłaty.
Niskie oprocentowanie oraz dwuletnia karencja sprawiają, że dobrze wykorzystana preferencyjna pożyczka może być nie tylko doraźnym wsparciem nauki, ale także ciekawym sposobem na zdobycie taniego finansowania na przyszłość (np. zakup auta, wkład własny przy kupnie mieszkania lub rozwój własnej działalności gospodarczej). Pomysłowi studenci znajdą także sposób, żeby na takim kredycie jeszcze zarobić. I tak na przykład wpłacając co miesiąc otrzymane pieniądze na konto oszczędnościowe (przyjmujemy 3 proc. w skali roku) po pięciu latach nauki i dwóch latach karencji w spłacie na rachunku uzbiera się prawie 33,4 tys. zł. Natychmiastowa spłata całości zobowiązania sprawi, że na koncie pozostanie 3,4 tys. zł zysku. Jeśli zaś wybrać spłatę trwającą 100 miesięcy, a z rachunku oszczędnościowego wypłacane byłyby tylko środki na comiesięczną ratę (317,7 zł według aktualnego oprocentowania), to dzięki odsetkom na koniec zysk wyniesie ok. 5,7 tys. zł. Prawdopodobnie taki sposób wykorzystania pieniędzy z kredytu studenckiego wybierze niewielu lub nikt, bo choć mowa o solidnym zysku, to możliwym do osiągnięcia w aż 15-letniej perspektywie. Jednakże te dość uproszczone rachunki w czytelny sposób pokazują, że preferencyjna pożyczka nie musi być przedmiotem zainteresowania tylko tych studentów, którzy chcą podreperować comiesięczny budżet.
Otrzymany kredyt może być też motywacją do wytężonej nauki, ponieważ kończąc naukę w gronie 5 proc. najlepszych studentów można liczyć na umorzenie jednej piątej kredytu. O częściowe lub całkowite umorzenie ubiegać się mogą także osoby, które znajdują się w trudnej sytuacji życiowej lub utraciły zdolność do spłaty zobowiązań.
Udzielaniem kredytów studenckich zajmują się dwa banki komercyjne (PKO BP i Bank Pekao) oraz dwa spółdzielcze wraz z bankami zrzeszonymi (Bank Polskiej Spółdzielczości i SGB-Bank). Termin składania wniosków mija 15 listopada. Warto podkreślić, że preferencyjny kredyt wymaga poręczenia, ale w razie jego braku można wystąpić o udzielenie poręczenia przez Bank Gospodarstwa Krajowego lub Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (dotyczy studentów z obszarów wiejskich). Z ubiegania się o kredyt wykluczone są osoby, które wykazują zbyt wysoki dochód na członka rodziny. W dwóch ubiegłych latach było to 2,3 tys. zł na osobę. Decyzja kredytowa podejmowana jest do 15 lutego kolejnego roku, zaś podpisanie umów trwa najpóźniej do 31 marca. Dopiero wtedy student może liczyć na pierwszą wypłatę pieniędzy wraz z wyrównaniem od początku roku akademickiego.
Oferowane od 1998 r. preferencyjne kredyty zaciągnęło dotychczas 382 tys. studentów, z czego około 228 tys. już spłacono. Na 154 tys. czynnych umów 76 tys. jest w trakcie karencji lub spłaty, zaś pozostałe 78 tys. kredytobiorców wciąż otrzymuje pieniądze. Ci ostatni stanowią więc niespełna 5 proc. wszystkich studentów w kraju.
Michał Sadrak
Open Finance