Rekordowa sprzedaż obligacji skarbowych
Minister Finansów bije rekordy sprzedaży obligacji skarbowych. W 2018 roku detaliczne papiery cieszyły się prawie dwa razy wyższym popytem niż w 2017 roku. W efekcie przez 12 miesięcy Polacy wydali na obligacje 12 706,4 miliony złotych – średnio ponad miliard miesięcznie.
Wolimy mniej, a na krótko
Najwięcej sprzedało się papierów, w które można zainwestować na krótko. Chodzi o obligacje dwuletnie oprocentowane na 2,1% w skali roku i trzymiesięczne z 1,5-proc. kuponem. Jest to o tyle zaskakujące, że po potrąceniu podatku dają one skromny zarobek – odpowiednio 1,7% i 1,22% zysku „na rękę”. Jest to za mało, aby pokonać prognozowaną na 2019 rok inflację nawet gdyby nie przekroczyła ona poziomu 2,5%. Co warto podkreślić właśnie na taki scenariusz wskazuje najnowsza projekcja przygotowana przez NBP.
Pomimo niemal pewności osiągnięcia realnej straty na inwestycji, większość inwestorów (ponad 61%) kupuje właśnie te papiery. Powód? Najpewniej sporo osób jest zmęczonych poszukiwaniem dobrze oprocentowanych lokat. Co prawda można na rynku znaleźć rozwiązania dające odsetki na poziomie 3-4%, ale są one obwarowane dodatkowymi warunkami i limitowane, bo pozwalają zainwestować na przykład pieniądze tylko na kilka miesięcy lub wprowadzają limit kwoty – np. 10 tysięcy złotych.
Niższe ceny energii krzyżują plany
Pod koniec 2018 roku rosnącą popularnością cieszyły się obligacje, które dawały wyższy procent. Chodzi przede wszystkim o obligacje 4-letnie oprocentowane w pierwszym roku na 2,4%, ale później ich zyskowność przekraczać ma inflację o 1,25 pkt. proc. Podobnie było z papierami 10-letnimi. Ich popularność także wyraźnie wzrosła pod koniec 2018 roku. Dziesięciolatki na początku dają zarobić 2,7%, a potem 1,5 pkt. proc. ponad inflację. Dla nabywców tych obligacji złą informacją może być najświeższa projekcja przygotowana przez NBP, z której wynika, że w bieżącym roku inflacja nie przekroczy 2,5% podczas gdy jeszcze w listopadzie 2018 spodziewano się 3,2-proc. wzrostu cen w 2019 roku. Zyski z długoterminowych obligacji skarbowych będą więc niższe.
W 2018 roku oba typy papierów Polacy kupili za prawie 4,4 mld złotych, przy czym popularność czterolatek była trzykrotnie wyższa niż dziesięciolatek. Wytłumaczenie takiej zależności jest oczywiście prozaiczne – Polacy nie chcą mrozić kapitału na tak wiele lat i to pomimo tego, że 10-letnie obligacje skarbowe będą generowały zysk przekraczający inflację dopóki wzrost cen mierzony wskaźnikiem CPI nie przekroczy 7,9%.
Najlepsze papiery dla rodzin z dziećmi
Najmniejszą popularnością cieszą się za to papiery oprocentowane na 2,8% i 3,2% w pierwszym roku w przypadku których zyski w kolejnych latach mają przekraczać inflację o odpowiednio 1,75pkt. proc. i 2 pkt. proc. Dlaczego tak się dzieje skoro są to najwyżej oprocentowane bezpieczne papiery skarbowe? Część osób bez wątpienia odstrasza długi okres inwestycji – odpowiednio 6 i 12 lat, ale ważniejszy jest fakt, że mówimy tu o specjalnych papierach wartościowych emitowanych z myślą o beneficjentach programu 500+. Mogą je kupić jedynie rodzice do kwoty otrzymanego świadczenia. Sprzedaż tego typu obligacji jest bardzo skromna. Trudno się temu dziwić skoro ich oferta jest wybitnie limitowana. Nie bez znaczenia jest też fakt, że statystyczny nabywca obligacji skarbowej ma prawie 60 lat – wynika z szacunków Open Finance. Efekt? W 2018 roku na obligacje rodzinne Polacy wydali trochę ponad 30 mln złotych. To skromne 2 promile całej sprzedaży papierów detalicznych.
Rekord trudny do pobicia
Trudno spodziewać się, aby w 2019 roku wynik sprzedaży obligacji został aż tak spektakularnie pobity. Po pierwsze inflacja w związku z dopłatami do energii elektrycznej ma pozostać poniżej celu inflacyjnego (2,5%). To wyraźnie ogranicza atrakcyjność papierów indeksowanych inflacją, których oprocentowanie rośnie wraz z dynamiką wzrostu poziomu cen. Wciąż nie przesądzony jest za to los nowelizacji ustawy o funduszu wsparcia kredytobiorców, którą zaproponował Prezydent. Jeśli zostanie ona wprowadzona w życie, to banki może ona kosztować nawet około 3 miliardy złotych. To bezpośrednio przełożyło by się na obniżkę oprocentowania depozytów. Efekt? Więcej osób zainwestowałoby wtedy swoje oszczędności w papiery skarbowe i nieruchomości. Dyskusja nad tym pomysłem może nasilić się przed wyborami.
Minister pomógł w wyborze
Trzeba mieć świadomość, że renesans obligacji skarbowych jest mocno skorelowany z utrzymywaniem się od 2015 roku najniższym w historii poziomem stóp procentowych. Wraz z kolejnymi obniżkami poziomu stóp postępował spadek oprocentowania lokat, a im gorsza oferta lokat, tym więcej osób skłonnych było kupić detaliczne papiery skarbowe. Nie bez znaczenia jest też poprawiająca się sytuacja finansowa gospodarstw domowych przy ciągle rosnącym poziomie wynagrodzeń i zatrudnienia. Dzięki dobrej sytuacji na rynku pracy Polacy coraz częściej mogą sobie pozwolić na budowanie oszczędności – także poprzez zakup obligacji skarbowych.
Rzeka pieniędzy płynęła też na konta ministra w związku z uatrakcyjnieniem oferty papierów skarbowych. Dużą popularnością cieszą się wprowadzone do oferty w ostatnim kwartale 2017 roku obligacje trzymiesięczne. Na te papiery Polacy wydawali co trzecią złotówkę inwestowaną w obligacje. Ponad 370 milionów Polacy zainwestowali też w obligacje premiowe, które oprócz 1,7-proc. zysku dają też nadzieję na wygranie nawet 10 tysięcy złotych w losowaniu, które przeprowadzone zostanie w marcu 2019 roku.
Źródło: Bartosz Turek, analityk Open Finance