Redaktor Naczelny Miesięcznika Finansowego Bank: Piękne wizje i krótka ławka rezerwowych
Pozycja wicepremiera Mateusza Morawieckiego po rekonstrukcji rządu jest czymś bezprecedensowym po roku 1989. Skupienie w jednym ręku całości kontroli nad polską gospodarką jest ogromnym wyzwaniem dla wieloletniego prezesa zarządu BZ WBK S.A.
Nikt nie może kwestionować jego menedżerskich umiejętności, ale ta śmiała wizja reform, godna ministra Eugeniusza Kwiatkowskiego, może zderzyć się z programem socjalnego rozdawnictwa PiS. A ten ma wiele wspólnych elementów z PRL, np. Mieszkanie+, pomoc dla rodzin wielodzietnych etc. Pomimo wysiłków nad uszczelnieniem systemu podatkowego i zmuszeniem firm zagranicznych do zakończenia „optymalizacji podatkowej”, już od 2017 r. może brakować pieniędzy na tak rozdęty „socjal”.
„. Operacja „podatek od sklepów wielkopowierzchniowych” zakończyła się fiaskiem, podobnym do doświadczeń z UE rządu węgierskiego. Pieniędzy z PIT i CIT, podatku bankowego itp. spływa mniej niż oczekiwano. Coś drgnęło z oszustwami z VAT, ale nierozwiązywalnym problemem staje się zatkanie dziury w ZUS. Nie jestem krytykiem pomocy państwa dla biednych, zwłaszcza wielodzietnych rodzin. Cała neoliberalna koncepcja polskiej transformacji oparta na niskich pensjach, małych na tle całej UE wydatkach na służbę zdrowia, likwidacji osłony socjalnej, ośmieszaniu roli związków zawodowych skończyła się zapaścią demograficzną. Problemem ekipy rządowej jest odpowiedzenie sobie na pytanie czy ich priorytetem jest „reindustrializacja Polski”, czy też wyrównanie szans tym, którzy ponieśli koszty reform a mimo wieloletniego wzrostu PKB nie odczuli tego w swoich portfelach.
Wiara PiS w omnipotencję państwa może skończyć się jeszcze większą kontrolą urzędników fiskusa wobec polskich małych firm. A ponieważ za błędy urzędnicy nigdy nie ponoszą osobistej odpowiedzialności, skończy się to licznymi dramatami firm z kategorii MŚP. Skoro przymiotnik „polskie” jest dziś tak afirmowany, należałoby zredukować armię biurokratów, uprościć system podatkowy, obniżyć koszty pracy dla firm (składki na ZUS, podatki etc.). Gdyby nie ustawa Wilczka-Rakowskiego i rewolucja ulicznych handlowych „szczęk” do dziś (jak Ukraina) nie wyszlibyśmy z zapaści po PRL-u. To wprowadzenie rozlicznych koncesji, zwiększenie kontroli nad małymi firmami wyhamowało rynkową rewolucję. Dokonaną po raz pierwszy w historii Polski siłami środowisk dziś nazywanych przez nasze „elity” pogardliwie „plebsem”. Czy PiS nie widzi, że brakuje mu profesjonalnych kadr na obsadzenie wszystkich spółek i urzędów? Czy kontrola państwa nad gospodarką nie jest powrotem do PRL? Sejmowa opozycja też nie rozumie dlaczego rok temu przegrała wybory. PO i PSL to pierwsza koalicja rządowa po roku 1989, która nie tylko nie wprowadzała żadnych reform strukturalnych, ale nawet nie próbowała powstrzymać degrengolady i rosnącego długu publicznego „teoretycznego” państwa. Dziś wahadło polityczne poszło bardzo daleko w jedną stronę. Problem w tym, że za obniżenie wieku emerytalnego, Program 500+ i Mieszkanie+ zapłacą podatnicy już za parę lat, ale niszczenie kontrolami małych firm podstawy polskiego PKB może zacząć się już dziś.