Recesja, recesja, recesja.
Na rynku głównej pary walutowej bez istotniejszych zmian. Po czwartkowym wzroście notowań wspólnej waluty powyżej 1,28, który był wynikiem reakcji rynku na publikacje serii danych na temat PKB za III kwartał dla największych gospodarek strefy euro i dla samego Eurolandu, w piątek od rana już nie ma śladu. Kurs EUR/USD spada poniżej 1,275.
W trzecim kwartale PKB strefy euro obniżyło się o 0,1% kw/kw. W poprzednim okresie spadek wynosił 0,2%. W ujęciu rocznym PKB spadł w III kw. o 0,6%, podczas gdy w II kw. spadał o 0,4%. Choć dane okazały się lepsze od oczekiwań (rynek spodziewał się -0,2%), nie zmienia to faktu, że Euroland znów znalazł się w recesji, a z bieżących publikacji wynika, że IV kw. będzie jeszcze trudniejszy. Ostatni raz ujemne PKB w strefie euro odnotowano w 2009 roku. Dobrą wiadomością jest natomiast utrzymanie się wzrostu u naszych zachodnich sąsiadów. W trzecim kwartale PKB Niemiec wzrósł o 0,2%, po 0,3% wzroście w drugim i 0,5% w pierwszym. Pozytywnym zaskoczeniem jest także 0,2% wzrost w trzecim kwartale gospodarki Francji. Szacunki analityków oczekiwali, że PKB kraju nie zmieni się, po tym jak w drugim kwartale PKB Francji spadł o 0,1%.
Opublikowane dane mogą jednak tylko pozornie cieszyć. Połowę krajów Unii Europejskiej „dopadła” już recesja. Liderem jest Estonia, ze wzrostem na poziomie +3,4%. Najsłabiej jest oczywiście w Grecji. Niemiecka gospodarka – główny nasz partner handlowy – jest w stagnacji. Polska jeszcze nie opublikowała swoich danych, ale prawdopodobnie będzie miała wzrost gospodarczy zbliżony do łotewskiego, kształtującego się na poziomie 3,4%.
Obawy o tempo wzrostu gospodarczego w strefie euro to wciąż jeden z najistotniejszych czynników osłabiających euro, a przynajmniej limitujących jego możliwe wzrosty. Dla państw PIIGS głębsza od prognoz recesja będzie skutkować niemożliwością wypełnienia zakładanych planów ograniczania deficytu i zadłużenia w relacji do PKB. Pokłosiem sytuacji będzie utrzymujący się brak porozumienia na arenie politycznej, nie dający zapomnieć inwestorom, że kryzys zadłużeniowy wciąż daleki jest od zażegnania.
Nastrojów nie poprawiły też wczorajsze, popołudniowe dane z USA. Z powodu huraganu Sandy w tygodniu zakończonym 10 listopada przybyło aż 439 tys. nowych podań o zasiłek dla bezrobotnych. To największy przyrost od 18 miesięcy. Ekonomiści prognozowali wzrost liczby osób ubiegających się o zasiłek do 380 tys. Rozczarowała też publikacja indeksu aktywności z Filadelfii pokazując spadek wskaźnika do -10,7 pkt z +5,7 pkt w październiku i +2,0 pkt oczekiwanych przez rynek. Wspólna waluta dodatkowo znalazła się pod presją, co przyczyniło się do zniesienia większej części wczorajszych wzrostów jej notowań.
Dalej na wartości tracił w czwartek japoński jen. W oczekiwaniu na wybory, które mogą wymusić na Banku Japonii zwiększoną siłę oddziaływania na gospodarkę, kurs USD/JPY wzrósł wczoraj do 81,5 jenów, co daje już ponad 2,5% osłabienie waluty Kraju Kwitnącej Wiśni na przełomie ostatnich trzech dni. Rynek obawia się, że po wygranej partii opozycyjnej LDP stopy procentowe, zgodnie z zapowiedziami jej lidera – kandydata na nowego premiera, będą obniżane w kierunku 0,0% z obecnego 0,1% poziomu dla stawki głównej.
Na lekkiej poprawie nastrojów, widocznej nie tylko po porannych notowaniach euro/dolara ale też spadających rentownościach obligacji państw południa Europy korzystał w pełni dzisiaj złoty. Praktycznie już od pierwszych godzin czwartkowej sesji kurs ERU/PLN obniżał notowania, testując jeszcze podczas europejskiego handlu wsparcie na 4,15. Złotego wspierała wczorajsza publikacja danych na temat PKB za III kw., pokazująca nie najlepszą kondycję czeskiej gospodarki. Z opublikowanych w czwartek danych wynika, że czeska gospodarka skurczyła się w trzecim kwartale br. o 1,5% r/r, czyli wyraźnie silniej od oczekiwań. Inwestorzy najwyraźniej zwrócili uwagę, że perspektywy polskiej gospodarki są lepsze niż Czech i część graczy zaczęła kupować polską walutę w zamian za czeską koronę. Kurs EUR/CZK wzrósł w czwartek do 25,58 – poziomu najwyższego od trzeciej dekady lipca 2012 roku.
W piątek jedyną ważną dla rynków publikacją będzie październikowa dynamika produkcji przemysłowej w USA (prognoza: 0,2% wobec 0,4% we wrześniu). Jednakże i w tym przypadku potencjalnie duży wpływ huraganu na gospodarkę może zaburzyć publikację, powodując, że zaprezentowane dane mogą znacząco odbiegać od konsensusu. Również dzisiaj prezydent B.Obama ma podjąć rozmowy z liderami Republikanów i Demokratów na temat możliwych dróg redukcji deficytu. To ważna kwestia. Inwestorzy nadal obawiają się klifu fiskalnego, czyli serii podwyżek podatków i cięć wydatków, które mogą wejść w życie od nowego roku, jeśli Kongres USA wkrótce nie porozumie się w sprawie budżetu, wpędzając tym gospodarkę w recesję. Zdaniem Obamy wzrosnąć będą musiały stawki podatkowe, by ograniczyć deficyt budżetowy. Mogą także wzrosnąć podatki od zysków kapitałowych i dywidend. Ta ostatnia sugestia mogłaby skłonić inwestorów do sprzedaży akcji w tym roku, by mniej zapłacić fiskusowi. W Europie, w przyszłym tygodniu (20.11) odbędzie się kolejne w tym miesiącu posiedzenie ministrów finansów strefy euro i to ono będzie przyciągało największą uwagę inwestorów. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami oczekuje się, że dostarczy ono więcej szczegółów dotyczących przede wszystkim pomocy dla Grecji. W centrum zainteresowania pozostawać będzie też Hiszpania, której zwlekania ze złożeniem wniosku o pomoc również wyraźnie ciąży rynkom.
Joanna Bachert
Biuro Strategii Rynkowych
PKO Bank Polski