Raport Specjalny. Horyzonty Bankowości 2020. Gospodarka: Chiński wirus uderzy w globalny wzrost
Produkcja przemysłowa w Niemczech spadła w grudniu o 3,5% miesiąc do miesiąca i aż 6,8% rok do roku. Ekonomiści w pierwszym przypadku prognozowali spadek o 0,2%, a w skali roku 3,6%. Były to najgorsze dane, jakie napłynęły z przemysłu największej europejskiej gospodarki od kryzysowego 2009 r. Analitycy wskazują, że niemiecki przemysł płaci za wojnę handlową między Chinami a Stanami Zjednoczonymi. A jakby tego było mało Waszyngton wpisał Niemcy na tzw. listę obserwacyjną w związku z podejrzeniami, że Berlin gra nie fair, prowadząc politykę gospodarczą i czerpie korzyści z utrzymującego się do pewnego czasu niskiego kursu euro do dolara. Zdaniem administracji Donalda Trumpa, rozmiłowanej we wszczynaniu konfliktów handlowych, wspiera to niemieckich eksporterów. Abstrahując od tego, na jakiej podstawie ktoś za wielką wodą wyciągnął takie wnioski, po zażegnaniu konfliktu z Pekinem kolejnym – obok Szwajcarii – chłopcem do bicia może stać się nasz zachodni sąsiad, co wcale dobrze nie wieszczy ani europejskiej, ani też polskiej gospodarce, mocno powiązanej z niemiecką.
Złe dane napłynęły w lutym z całej strefy euro. We Francji produkcja przemysłowa spadła w grudniu o 2,8% w porównaniu do listopada i o 3% w ujęciu rocznym. W Hiszpanii i w Holandii zmniejszyła się miesiąc do miesiąca odpowiednio o 1,4 i 1,7%.
Nastroje są minorowe
W pewnym sensie znalazło to potwierdzenie w styczniowym badaniu nastrojów wśród polskich firm przemysłowych PMI przygotowanym przez firmę badawczą IHS Markit.
W styczniu PMI dla naszego przemysłu spadł z 48 do 47,4 pkt. Ekonomiści spodziewali się wzrostu do 48,3 pkt. Wartość powyżej 50 pkt. oznacza wzrost aktywności przemysłowej, poniżej – jej spadek. Analitycy IHS Markit przypominają, że PMI dla Polski utrzymuje się poniżej 50 pkt. od piętnastu miesięcy, kiedy indeks znajduje się poniżej 50 pkt, sygnalizuje bardzo kiepskie nastroje wśród przedsiębiorców i generalnie świadczy o dekoniunkturze. Dość powiedzieć, że ostatni raz tak złą passę polski przemysł notował w pokryzysowych latach 2012-2013.
„W styczniu nastąpił spadek produkcji, nowych zamówień, aktywności zakupowej polskich producentów oraz nowych miejsc pracy” – wymienia IHS Markit w komunikacie.
Liczba nowych zamówień dla polskiego przemysłu obniżyła się piętnasty miesiąc z rzędu. W eksporcie jest jeszcze gorzej, bo spadki trwają tam od osiemnastu miesięcy.
Produkcja zmniejszyła się piętnasty miesiąc z rzędu, sygnalizując najdłuższy trend spadkowy od ponad 17 lat.
Fałszywe jaskółki
„Na szczęście tempo spadku ustabilizowało się, częściowo dzięki dalszej redukcji zaległości. Poziom niezrealizowanych zamówień u polskich producentów obniżył się osiemnasty raz z rzędu, aczkolwiek tempo spadku było najsłabsze od października 2018 r.” – zaznacza IHS Markit w komunikacie po publikacji PMI dla Polski.
Analitycy wskazują, że polscy przedsiębiorcy nieco optymistyczniej niż dotąd patrzą w przyszłość. Wskaźnik Nowych Zamówień odnotował najwyższą wartość od pięciu, a Wskaźnik Przyszłej Produkcji – ma największą wartość od ośmiu miesięcy.
– Może to mieć związek z przewidywanym w styczniowym raporcie flash PMI wyhamowaniem spowolnienia niemieckiej gospodarki, która stanowi główny rynek eksportowy dla Polski. Mimo wszystko poprawa kondycji polskiego przemysłu wydaje się odległa – uważa ekonomista IHS Markit Trevor Balchin.
Jednak w jego opinii styczniowy odczyt wcale nie wskazuje, że w najbliższym czasie dojdzie do poprawy koniunktury. Trend zwyżkowy zaobserwowany pod koniec 2019 r. zmienił kierunek, a PMI spadł do poziomu 47,4 pkt. Na dodatek najnowszy odczyt pokazał duże cięcia na rynku pracy. Firmy przemysłowe przyznały się do najostrzejszych cięć zatrudnienia od ponad dziesięciu lat.
Produkcja zaczyna dołować
Odczyt PMI coraz zaczyna być zbieżny z wynikami publikowanymi przez Główny Urząd Statystyczny. Do tej pory złe nastroje z komunikatów IHS Markit nie znajdowały potwierdzenia w danych GUS, które były bardzo dobre. Pod koniec 2019 r. pojawiły się pierwsze rysy na naszej gospodarce.
Produkcja przemysłowa wciąż rośnie, według GUS w grudniu zwiększyła się o 3,8%, lecz rynek spodziewał się, że wyniesie 6,4%, a więc dla zdecydowanej większości ekonomistów 3,8-proc. dynamika była wynikiem zdecydowanie rozczarowującym.
Według wstępnych danych w grudniu 2019 r., w stosunku do grudnia 2018 r., wzrost produkcji sprzedanej w cenach stałych odnotowano w 24 działach (spośród 34) przemysłu, m.in. w produkcji pozostałego sprzętu transportowego – o 41,5%, maszyn i urządzeń – o 10%, urządzeń elektrycznych – o 9,9%, komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych – o 8,8%, wyrobów z metali – o 7,0%, wyrobów z pozostałych mineralnych surowców niemetalicznych – o 6,3%. Spadek produkcji sprzedanej przemysłu, w porównaniu z grudniem 2018 r. wystąpił w 8 działach, m.in. w produkcji koksu i produktów rafinacji ropy naftowej – o 15%, wyrobów tekstylnych – o 5,6%, w wydobywaniu węgla kamiennego i brunatnego o 5%, w produkcji metali – o 4,4%.
Po wyeliminowaniu wpływu czynników o charakterze sezonowym produkcja sprzedana przemysłu w grudniu 2019 r. ukształtowała się na poziomie o 2,1% wyższym niż w analogicznym miesiącu 2018 r. i o 2,9% niższym w porównaniu z listopadem 2019 r. W większości głównych grup w grudniu 2019 r. odnotowano wzrost produkcji. Produkcja dóbr inwestycyjnych wzrosła o 6,1% r./r., dóbr konsumpcyjnych nietrwałych – o 4,6%, dóbr konsumpcyjnych trwałych – o 4,2%, dóbr zaopatrzeniowych – o 3,1%. Zmniejszyła się natomiast produkcja dóbr związanych z energią – o 2,5%
PKB zaciąga ręczny
Według wstępnego szacunku GUS, realna stopa wzrostu PKB w Polsce w całym 2019 r. wyniosła 4%. Wyniki gospodarki w IV kw. były niższe od oczekiwań. Wzrost w IV kw. mógł być nawet niższy niż 3%. Tymczasem jeszcze w październiku 2019 r. konsensus rynkowy wynosił 4,2%.
Zdaniem ekonomistów, niższy wzrost w 2019 r. może pogłębić się w nadchodzących miesiącach 2020 r., zwłaszcza w jego pierwszej połowie. W całym 2020 r. bardziej prawdopodobny staje się scenariusz wzrostu w okolicach 3% niż 3,5%. „Na tle innych państw Unii Europejskiej to wciąż byłby wynik bardzo dobry, ale jednocześnie słaby w porównaniu do wyników polskiej gospodarki w ostatnich latach” – zauważają eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE).
Analitycy zwracają uwagę, że w podanym pod koniec stycznia przez GUS wstępnym szacunku PKB pozytywnie zaskoczyły inwestycje, negatywnie – przede wszystkim konsumpcja.
Może to dziwić, bo przecież w 2019 r. program 500+ rozszerzono na każde dziecko, a także obniżono podatek PIT.
„Wyniki konsumpcji potwierdzają zjawisko, o którym mówi się od jakiegoś czasu, że druga runda 500+ w znacznej części trafiła do innego typu gospodarstw domowych niż pierwsza, w związku z czym zasiliła przede wszystkim pulę oszczędności, a nie spożycia” – wskazują analitycy PIE i zwracają uwagę na jeszcze jeden niepokojący sygnał płynący z danych GUS o PKB, a mianowicie niższych od spodziewanych danych o zapasach.
Ich zdaniem, wskazuje to, że produkcja nie zaspokaja nawet wolniej rosnącego popytu konsumpcyjnego.
„Wyprzedawanie zapasów może być sygnałem dla kiepskich oczekiwań przedsiębiorców dotyczących najbliższej przyszłości. Najnowszy Szybki Monitoring NBP pokazuje wyraźny wzrost odczuwanej przez przedsiębiorstwa niepewności oraz niskie oceny klimatu dla inwestycji. Pesymistyczne oceny perspektyw na 2020 r. są potęgowane przez stosunkowo słabe wyniki finansowe firm. Rentowność obrotu netto od wielu kwartałów znajduje się w trendzie spadkowym, a w IV kw. 2019 r. subiektywne oceny sytuacji ekonomicznej ankietowanych przedsiębiorstw dodatkowo dość wyraźnie się pogorszyły” – wskazują ekonomiści PIE.
Nie chodzi tylko o Polskę
Oznaki globalnego spowolnienia nasiliły się w 2019 r., ale, jak zapewniają ekonomiści, nie są wynikiem kryzysu. Gorsze wyniki płynące z gospodarki to efekty cyklu.
Z prognoz OECD wynika, że globalny PKB wzrośnie w 2019 r. o 2,9%, a więc będzie niższy o 0,6 pkt. niż rok wcześniej. W 2020 r. według OECD wyniesie 2,9%, 3,4% według prognoz MFW i 3% zdaniem Komisji Europejskiej. Przewidywany wzrost handlu zagranicznego na poziomie 1,2% jest trzykrotnie niższy niż średnia z lat 2012-2018. W opinii PIE przyczyniły się do tego utrzymujące się napięcia w stosunkach handlowych Chin i USA, przedłużające się rozstrzygnięcia dotyczące brexitu oraz obawy o rozwój sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie i idące za nimi kosztowne przetasowania międzynarodowych łańcuchów dostaw. W przemyśle europejskim najbardziej ucierpiała produkcja dóbr inwestycyjnych, a sektorowo przemysł samochodowy. W 2020 r. tempo wzrostu światowych obrotów handlowych powinno nieco przyspieszyć do ok. 2% (1,6% według OECD, 3,2% zdaniem MFW i 2,3% zdaniem KE).
Jakby tego wszystkiego było mało, pojawił się kolejny czynnik mocno destabilizujący światową gospodarkę – koronawirus.
Bloomberg Economics szacuje, że w I kw. 2020 r. wirus z Wuhan spowolni wzrost gospodarczy w strefie euro od 0,1 do 0,2 pkt. proc. Skutki najbardziej odczuje gospodarka Holandii, której wzrost PKB może być pomniejszony o 0,3 pkt. proc.
Jeśli fabryki w Chinach pozostaną dłużej zamknięte, zakłócone mogą zostać globalne łańcuchy dostaw, ale wpływ przerw w produkcji będzie prawdopodobnie mniejszy niż ten spowodowany zmniejszonym popytem na chiński import.
Jeszcze trudniej jest ocenić wpływ obniżenia nastrojów w gospodarce i niepewności na rynkach finansowych. Dlatego niektórzy ekonomiści martwią się, że dane za I kw. 2020 r. mogą być jeszcze gorsze, niż się teraz spodziewamy.