Punkt widzenia: Między nami „pożytecznymi idio-nautami”

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

kf.2013.k1.foto.037.150xCzy istnieje darmowe źródło wartości w biznesie? Czy można znaleźć aktywnych, bystrych, uzdolnionych ludzi, którzy poświęcą swój czas i zechcą pracować za darmo albo za półdarmo? Ktoś odpowie - nie bez sarkazmu, że oczywiście. Przecież znacząca część rodaków pracuje na tzw. śmieciowych umowach. To prawda, ale czy można znaleźć takich, którzy będą tym zachwyceni, którzy z zapałem będą rozwiązywali skomplikowane problemy za marny grosz albo wręcz bez złamanego grosza?

Jan Kreft

Odpowiadam spiesznie: oczywiście! Są takich miliony, wiele milionów. Prawdopodobnie to każdy z czytających te słowa. Bo każdy z nas tworzy dziś wartości, buduje potęgę takich korporacji, jak Facebook i Google, wielu wrzuca filmy do YouTube. Bezrefleksyjnie, bezwiednie, za to ochoczo, z uśmiechem na twarzy i pieśnią na ustach dołącza do grona milionów pożytecznych członków społeczności codziennie, jak mrówki krzątających się w medialnych gospodarstwach. Krzątających i zachwyconych tym, że poświęcają bezcenny swój czas, swoją uwagę – to, co mamy na rynku najcenniejszego – nasz.

Dawniej świat nie był postawiony na głowie. Dziennikarz pisał, reżyser kręcił filmy, scenarzysta pisał scenariusz, radiowiec wymyślał, nagrywał i montował swoją audycję. Tylko odbiorca był wierny, choć bierny. Nie myszkował po mediach, bo nie miał gdzie. Nie było mowy o współtworzeniu wartości, no chyba że ktoś brał udział na przykład w jakimś teleturnieju. Przekaz był jednokierunkowy: my mówimy do was, a wy możecie co najwyżej zmienić kanał albo pójść do parku.

Z czasem rozżalony widz mógł wybierać między większą liczbą kanałów, ale nadal nie miał żadnego wpływu na to, co zobaczy, przeczyta i usłyszy. Co bardziej zapalczywi pisali listy do redakcji, ale nie miało to większego sensu. To, co drukowano i tak pochodziło od dziennikarzy z grafomańskim zacięciem, którzy sami do siebie pisali, by na te listy później zgrabnie odpowiadać: samonapędzająca się rubryka „Listy do redakcji” kwitła w najlepsze.

Ten piękny uporządkowany świat zdemolowała dopiero cyfryzacja. Dziś nowe media, takie jak Facebok i YouTube rosną w aureoli budowania społecznych relacji. Jak zbawcy na białym koniu galopują, niosąc nam wolność od ograniczeń i wieszcząc jutrzenkę nieskrepowanej swobody. Teraz wolno wszystko: chcesz pisać – pisz (tak powstają „publikacje”), chcesz być dziennikarzem – nic prostszego. Dziennikarz obywatelski może wszystko (byle nie był roszczeniowy). Chcesz opluć sąsiada? Ależ proszę bardzo – na forumach możesz opluć kogo chcesz, choć na własną odpowiedzialność, bo przecież zarządzający komentarzami umywa ręce od odpowiedzialności, choć na tych komentarzach zarabia, chełpiąc się liczbą odsłon ...

Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:

  • zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
  • wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
  • wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
  • zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.

Uwaga:

  • zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
  • wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).

Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:

  • bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI