Projekt na dziesięciolecia
Na jakim etapie znajduje się obecnie AIIB? Wciąż organizacyjnym, czy też podjął już działalność operacyjną?
– Podjął. Działamy już – w ubiegłym roku zatwierdzono do realizacji pierwszych dziewięć projektów. Ale jednocześnie cały czas jesteśmy na etapie organizacji. Na 2016 r. w banku pracowały 94 osoby, które wykonały ogromną pracę. Przecież w styczniu ub.r. banku dopiero zainaugurował działalność.
Czego dotyczą pierwsze projekty? Jakie kwoty wchodzą w grę?
– Zatwierdzone przedsięwzięcia miały wartość 1,7 mld dol. Jeśli chodzi o pola działania, to AIIB ma trzy priorytety: transport, energia i woda. Wśród projektów znalazły się zatem, przykładowo, rozbudowa sieci dróg przygranicznych w Kazachstanie czy Tadżykistanie.
Dlaczego wśród priorytetów jest woda?
– Ona ma ogromne znaczenie szczególnie w Azji Południowej i Południowo-Wschodniej. Mowa o każdym ujęciu problemu: bank może sfinansować zarówno budowę tamy w Birmie, jak i zaopatrzenie w wodę pitną.
Chociaż AIIB to bank głównie chiński z siedzibą w Pekinie, projekty o których pan mówi nie wskazują na bezpośrednie realizowanie chińskich interesów.
– To nie jest celem banku. Prezydent Jin Liqun często tłumaczy, że jest to instytucja międzynarodowa, niezależna od rządów. Traktowanie AIIB jako banku chińskiego ma takie samo uzasadnienie, jak mówienie, że Asian Development Bank jest amerykański. W obu instytucjach główni akcjonariusze – w ADB Amerykanie – mają po 26% udziałów.
Jakie są plany AIIB na 2017 r.?
– Przede wszystkim zakładamy powiększenie liczby udziałowców. Będzie ich 90. wobec niespełna 60. obecnie. Z Europy do AIIB dołączą Litwa, Rumunia i Węgry. Jeśli chodzi o rozwój działania, to plany są bardzo ambitne, ale nie mogę mówić o szczegółach.
Jaka jest pana rola w AIIB?
– Jestem członkiem Rady Dyrektorów, która opiniuje działalność banku. Artykułuję w niej polski głos, zgłaszam pewne inicjatywy, które służyłyby realizacji naszych interesów – np. projekty polskich firm na terenie działania banku.
Ile jest takich projektów?
– Kilka. Pamiętajmy, że Polska na dobrą sprawę dopiero pojawia się w Azji. Nasza sytuacja jest zupełnie inna niż takich krajów, jak Francja, Niemcy czy Wielka Brytania, które mają długie tradycje kontaktów na tym kontynencie. Dodatkowo my do tej pory byliśmy tylko beneficjentami międzynarodowej pomocy, musimy więc nauczyć się tego, jak odnosić korzyści będąc po drugiej stronie. Jest jeszcze jeden powód, dla którego nasza aktywność jest stosunkowo słaba. W krajach Europy Zachodniej wie się o tym, że AIIB to platforma do wejścia z inwestycjami do Azji. Tam nie trzeba tego banku reklamować tak mocno, jak u nas.
Jakiego typu polskie projekty mogą być realizowane przez AIIB? I kiedy może się to stać?
– Nie chciałbym o tym mówić, rozmowy trwają. Pamiętajmy, że my jako kraj przystępowaliśmy do AIIB nie mając żadnych konkretnych propozycji do zrealizowania.
Kiedy będzie można mówić o realnych, zauważanych korzyściach z uczestnictwa Polski w AIIB?
– Chciałbym, żeby udało się to zrealizować w ciągu czterech lat. Z krajowej perspektywy może się to wydawać odległym terminem, ale w percepcji chińskiej to niezwykle krótki czas. Trzeba stale pamiętać o tym, że tu zderzają się dwa zupełnie różne horyzonty czasowe. Staram się tłumaczyć, że AIIB to projekt na dziesięciolecia. Jeśli powstanie wizja tego, co chcemy uzyskać w Azji i nastąpi pewne kontinuum w działaniach, to uważam, że będzie można mówić o sukcesie. Warto zwrócić uwagę, że nasza sytuacja – jako członka-założyciela AIIB – będzie dużo lepsza niż np. Węgier czy Rumunii.
Czy bank zatrudnia Polaków?
– Jak dotąd nie. Ale równocześnie Polacy są najliczniejszą nacją, jeśli chodzi o zgłoszenia do pracy w AIIB i kilku dotarło nawet do ostatniego etapu rekrutacji. Teraz, przy pomocy m.in: Ministerstwa Finansów, NPB i PAiiIZ zebraliśmy grupę bardzo dobrych kandydatów, którzy mają realne szanse na zatrudnienie. Warto mieć na uwadze idealny profil kandydata: to osoba w wieku 35-45 lat, mająca 15 lat doświadczenia w sektorze finansowym, organizacjach międzynarodowych, administracji albo biznesie. Zdarzało się natomiast, że o pracę starał się ktoś, kto do tej pory interesował się chińską medycyną albo osoba, która zgłaszała się jednocześnie do pracy na 10 miejscach… Stanowiska w AIIB wymagają specjalizacji, ale także – jak sądzę – to idealna instytucja dla kogoś, kto chce przeżyć przygodę, jaką bez wątpienia jest budowa nowej globalnej instytucji finansowej.
Specyfiką Polski są liczne zgłoszenia od osób młodych, często zaraz po studiach. Dla nich mam dobrą wiadomość – myślimy o stworzeniu specjalnego programu dla młodych, który będzie ich zaznajamiał z pracą banku, jego kulturą i filozofią i w ten sposób rekrutował jego przyszłych pracowników.
Jakie znaczenie dla działalności AIIB mają problemy chińskiej gospodarki? – Wzrost spowolnił do 6,7%. Na 2017 r. zapowiadane jest dalsze spowolnienie. Dużo się mówi o poważnych nierównowagach w chińskiej gospodarce – przede wszystkim o gigantycznym zadłużeniu…
Bank nie prowadzi projektów na terenie Chin. Ich sytuacja gospodarcza nie ma wpływu na funkcjonowanie AIIB. A jeśli chodzi o problemy Chin… Byłem tam pierwszy raz 18 lat temu, gdy studiowałem. Cały czas mówi się, że Chiny są w kryzysie, zapewne dlatego, że nie udało się utrzymać tempa na poziomie 10% wzrostu PKB. Oni po prostu robią coś, na co nie zdecydował się do tej pory nikt. Sami Chińczycy podchodzą do problemów swojej gospodarki dużo spokojniej niż wskazywałyby tytuły europejskich gazet. W tej chwili dużo bardziej interesuje ich Donald Trump. Wiele osób uważa, że dotychczasowy globalny układ był dla nich bardzo korzystny. Spodziewali się, że przyjdzie ktoś, kto będzie chciał to zmienić. I jeśli się czemuś dziwią, to tylko temu, że nastąpiło to tak późno.
Łukasz Wilkowicz