Projekt „Inwestycje polskie” wymaga doprecyzowania sposobu finansowania
Zapowiadany przez premiera projekt "Inwestycje polskie", zmaterializowany w postaci powołanej w końcu ubiegłego roku spółki Polskie Inwestycje Rozwojowe (PIR), jest inicjatywą bardzo pożądaną. Zgodnie z zapowiedzią premiera za pomocą tej spółki rząd wspierać ma kluczowe inwestycje rozwojowe z punktu widzenia gospodarki kraju i wypełnić lukę, w finansowaniu przedsięwzięć innowacyjnych, jaka powstanie między rokiem bieżącym - w którym wyczerpią się obecne fundusze unijne - a czasem pojawienia się środków z nowej perspektywy finansowej.
Założenia powyższe w pełni zbiegają się ze strategią inwestycyjną Ministerstwa Gospodarki, (prezentowaną m.in. na spotkaniu w BCC przez wicepremiera J. Piechocińskiego). Resort ten koordynuje i odpowiada za globalną politykę gospodarczą, stąd też kierunki działania spółki PIR powinny być zgodnie z polityką inwestycyjną resortu. Jest to tym bardziej ważne, że w najbliższych 2-3 latach jedynie PIR dysponować będzie realnymi środkami finansowymi, pobudzającymi rozwój gospodarki.
Tak jednak nie jest. W praktyce bowiem – jak donosi prasa – spółka PIR dysponuje już portfelem interesujących propozycji inwestycyjnych, złożonych przez samorządy oraz przez BGK (prawdopodobnie są to wnioski, które przekazano do BGK już wcześniej, ale z różnych względów nie znalazły się one w portfelu kredytowym banku). Geneza pochodzenia przedmiotowych wniosków wskazuje więc, że nie są to przedsięwzięcia o takim znaczeniu dla rozwoju kraju, o jakich myśli minister gospodarki, zwłaszcza w grupie projektów samorządowych. W założeniach odnośnie PIR nie mówi się zresztą w ogóle o konsultacjach w tej sprawie z resortem gospodarki.
Ponadto ze szczegółowych wypowiedzi przedstawicieli ministra skarbu, dotyczących kryteriów wyboru projektów, w które PIR chce angażować się kapitałowo, koncepcji funkcjonowania spółki i zamierzeń co do jej przyszłości wynika, że podmiot ten ma stać się typowym, komercyjnym funduszem inwestycyjnym, atrakcyjnym dla inwestorów kapitałowych, nie zaś narzędziem realizacji newralgicznych dla państwa inicjatyw infrastrukturalnych lub rozwojowych.
W naszej opinii, byłoby to zmarnowanie szansy na stworzenie bardzo przydatnego w gospodarce rynkowej narzędzia oddziaływania na kierunki pożądanych zmian sektorowych oraz branżowych i wskazujemy na potrzebę koordynacji działań ministra Skarbu Państwa i ministra gospodarki w tej sprawie.
Projekt „Inwestycje polskie” ma ponadto inną ułomność, a mianowicie brak jasno sprecyzowanego sposobu finansowania. Premier zapowiedział na jesieni, że będzie to finansowanie dłużne. Spółka dokapitalizowana będzie akcjami firm państwowych nie podlegających dalszej prywatyzacji lub w ogóle nie prywatyzowanych i pod te aktywa zaciągnie w bankach kredyty, którymi finansować będzie projekty inwestycyjne.
Koncepcja ta jednak ewoluowała. W końcu ubiegłego roku obowiązywała wersja, że zasilanie programu „Inwestycji polskich” w środki pieniężne powiązane zostanie z procesem kończenia programu prywatyzacji. Do PIR lub do BGK wprowadzone miały być akcje/udziały firm, dotychczas należące do państwa, a środki na finansowanie wybranych przedsięwzięć inwestycyjnych pozyskiwanoby z ich zbycia. Scenariusz aktualny zakłada jeszcze inną, odmienną od powyższego rozwiązania, bo dekapitalizowanie PIR w ramach IPO spółki Energa (część akcji z podwyższenia kapitału trafiłoby do PIR) i zbycie tych akcji na giełdzie.
Żadna z tych koncepcji, niezależnie od ich niestabilności oraz mankamentów prawno-organizacyjnych, nie ma charakteru systemowego tylko doraźny i nie zapewnia PIR trwałej aktywności inwestycyjnej. Oznacza to, że dobry i bardzo przydatny dla gospodarki projekt roboczo nazywany „Inwestycje polskie”, po pół roku od jego ogłoszenia w dalszym ciągu nie jest dopracowany nawet w kwestiach tak zasadniczych jak sposób finansowania.
Dr Grażyna Magdziak
minister skarbu i prywatyzacji w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC