Prognozy coraz niższe
Z banku centralnego dobiegają sygnały, że przyszłoroczny wzrost gospodarczy może znajdować się znacząco poniżej 2 proc. Nasza prognoza na poziomie 1,7 proc. powoli przestaje być konserwatywną.
POLSKA. Trwa okres rewizji prognoz makroekonomicznych na 2013 r. Do niedawna wydawało się, że prognozy zbliżone do 2 proc. najlepiej równoważą różne ryzyka, jednak ten poziom wciąż przesuwa się w dół. W ubiegłym tygodniu dwóch przedstawicieli banku centralnego wyraziło bardzo ostrożne opinie o prognozach na przyszły rok. A jest to o tyle istotne, że bank centralny jest często „trend-setterem“ w prognozach. Wiceprezes NBP Witold Koziński stwierdził, że dynamika PKB nie powinna spaść poniżej 1 proc., co można również odczytać jako sugestię, że nie będzie ona znacząco wyższa. Zaś Andrzej Bratkowski – członek Rady Polityki Pieniężnej – stwierdził, że obecnie najlepsza prognoza kształtuje się około 1,5 proc. Prawdopodobnie w pobliżu takich poziomów znajdzie się listopadowa projekcja NBP. Oznaczałoby to również, że powoli obniżał się będzie konsensus rynkowy, który obecnie kształtuje się w okolicach 2 proc. Wiele zatem wskazuje, że 2013 r. będzie średnio gorszy od 2009 r.
Podsumowanie: Utrzymanie 2-procentowego wzrostu w przyszłym roku należałoby uznać za scenariusz optymistyczny. W tym momencie najbardziej optymalna prognoza kształtuje się między 1 a 2 proc.
ŚWIAT. Jedną z przyczyn niskich prognoz dla polskiej gospodarki jest pogarszająca się sytuacja Niemiec. Ostatni odczyt indeksu IFO – najlepszego indeksu bieżącej koniunktury – wskazuje, że wzrost PKB Niemiec zbliża się do zera, licząc zarówno kwartał do kwartału jak i rok do roku. W październiku IFO wyniósł 100, co historycznie zbieżne jest z tempem wzrostu minimalnie powyżej zera. Ponad to, trend spadkowy IFO sugeruje, że spadek dynamiki PKB (z poziomu 1,1 proc. rdr zanotowanego w II kwartale 2012 r.) potrwa co najmniej do pierwszego kwartału przyszłego roku. W przeszłości bowiem odbicie wzrostu następowało zwykle kwartał po odbiciu IFO.
Podsumowanie: Niemcy są bliskie stagnacji, choć mogą uniknąćrecesji. Co ważne dla Polski, dołek koniunktury w Niemczech oddala się, co oddala również perspektywę „odbicia“ koniunktury w Polsce.
RYNEK FINANSOWY. Miniony tydzień przyniósł osłabienie złotego i cen obligacji o dłuższym terminie zapadalności. Kurs EUR/PLN wzrósł o 3 grosze do 4,13 zł, zaś kurs USD/PLN o 7 groszy do 3,21 zł. Rentowności obligacji wzrosły o 3-5 pkt bazowych. Było to efektem globalnego spadku apetytu na ryzyko, odzwierciedlonego w wyraźnym obniżeniu się kursu EUR/USD. Pewną rolę odegrały też gorsze dane makroekonomiczne z Polski. W nadchodzących dniach i tygodniach temat niższych prognoz dla polskiej gospodarki będzie powracał, co będzie wywierało presję na osłabienie polskiej waluty. Jednocześnie jednak warunki globalne nie powinny się znacząco pogorszyć, co sprawia, że pole do osłabienia złotego nie jest duże.
Podsumowanie: Przedział wahań między 4,13 a 4,20 wydaje się najlepiej odzwierciedlać krótkookresowe perspektywy dla kursu euro do złotego.
Prognozy
W środę poznamy indeks PMI dla polskiego przemysłu za październik, w piątek zaś PMI dla innych krajów strefy euro. W piątek również pojawią się tradycyjnie miesięczne dane z rynku pracy w USA, które mogą określić sentyment na rynkach na kolejne dni.
Ekonomiczne sygnały, nr 43 (74) – pobierz.
Ignacy Morawski
Główny Ekonomista
Polski Bank Przedsiębiorczości