prof. dr hab. Edward Haliżak: Europa potrzebuje Stanów Zjednoczonych

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

halizak.edward.01.400x216Wypowiedź dla aleBank.pl: prof. dr hab. Edward Haliżak, dyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego

Edward Haliżak: Negocjowana umowa o handlu i inwestycjach na obszarze transatlantyckim stwarza wyjątkową okazję dla odbudowy relacji transatlantyckich między USA a UE. To będzie także korzystne dla obydwu stron, które będą miały okazję nie tylko bliżej się poznać, ale także zbliżyć. Owo zbliżenie jest niebywale istotne. Zbliżenie, które w ostatnich dekadach troszeczkę się rozjechało ze względu na narastające różnice. Europa potrzebuje Stanów Zjednoczonych ze względu na to, że Ameryka nadal jest niekwestionowanych hegemonem politycznym, ekonomicznym i wojskowym. Odrodzenie gospodarki amerykańskiej po kryzysie dowodzi jednoznacznie, że w tym państwie tkwią siły do odnowy, do odradzania się. Wstąpienie gospodarki amerykańskiej na ścieżkę wzrostu, uniezależnienie się energetyczne, nowe technologie – to wszystko dowodzi, że kapitalizm amerykański ma się bardzo dobrze i może być wzorcem dla rozwiązań europejskich.

EH: Czego oczekujemy od USA? Przede wszystkim deregulacji w Europie. Unia Europejska jest przeregulowana. Akty prawne, decyzje, rozporządzenia to opasłe tomy, w których wszyscy się gubią. Konkurencyjność, otwartość, wolność gospodarcza w wydaniu amerykańskim bardzo by się przydała Europie. Dla Europy, która do tej pory koncentrowała się na rozwiązaniach socjalnych, na udoskonalaniu modelu socjalnego nie dbając za bardzo o gospodarkę i zwiększenie wydajności pracy, to wyjątkowa okazja dla odnowy gospodarczej. Chcę przypomnieć, że tzw. strategia lizbońska, która zakładała uczynienie z UE najbardziej konkurencyjnej gospodarki świata zawiodła całkowicie. To jest wielka porażka UE. Plan był ambitny, świadomość tego wyzwania wyjątkowa, ale politycy europejscy to po prostu zaprzepaścili. Zbliżenie z USA w ramach transatlantyckiej umowy o handlu i inwestycjach stworzy wyjątkową okazję dla wprowadzenia niektórych elementów strategii lizbońskiej tzn. odbudowy pod względem gospodarczym Europy, wprowadzenia większej wolności i konkurencji. Ameryka w tej dziedzinie jest nadal nauczycielem od którego powinniśmy się uczyć.

Maciej Małek: Nasze spotkanie odbywa się na dwa dni przed wizytą prezydenta Obamy W Warszawie. Czego poza wymiarem symbolicznym – to przecież 4 czerwca, 25 lat wolności – należy oczekiwać w wymiarze polskim, ale przede wszystkim europejskim?

EH: Oczekujemy, ze w wystąpieniu publicznym prezydent Obama odniesie się do ważnych kwestii łączących Europę Zachodnią i Stany Zjednoczone, ale także do nowych wyzwań związanych z agresją Rosji. To wyjątkowe wyzwanie. Może nie takie jak swego czasu stwarzał Związek Radziecki, ale nie mniej jednak antyzachodnia retoryka Rosji połączona z antyzachodnią praktyką dyplomatyczną to nowe wyzwanie. To nie jest nowe niebezpieczeństwo, ale nowe wyzwanie. Ameryka jak zwykle melduje się w Europie i jej pomaga. W ciągu swych wystąpień w Warszawie, podczas szczytu Grypy G7, podczas przemówienia w Normandii Barack Obama zaprezentuje punkt widzenia Ameryki. W USA w tej chwili obserwuje się wzrost zainteresowania polityką zagraniczną. Prezydent wygłosił przemówienie na ten temat, Minister Obrony Narodowej także. Ameryka widzi, że rzeczy w świecie idą w nienajlepszym kierunku. W związku z tym Ameryka jako hegemon, kraj, który swego czasu urządził świat – po II wojnie światowej zaproponował rozwiązania i instytucje – melduje się na posterunku.

MM: Czy w Europie powszechna jest świadomość, że historycznie rzecz biorąc jednym z impulsów do integracji europejskiej była Amerykańska obecność w Europie i plan Marshalla?

EH: Europejczycy o tym pamiętają, ale pamięć o tym jednak zanika. To jest kwestia tego, że politycy i społeczeństwo europejskie koncentrują się na sobie. Ma miejsce wzrost poczucia narodowego, czy wręcz nacjonalizmu. Idea europejska nie jest na tyle atrakcyjna, aby zakorzeniała się w umysłach i sercach Europejczyków. Przypomnę, że po II wojnie światowej nacjonalizm i kwestie narodowe uważano za szkodę w rozwoju. Dziś mamy odwrócenie tej relacji. Jest wielu polityków, którzy twierdzą, ze najpierw państwo, naród, czyli to, co nazywamy nacjonalizmem, a dopiero później sprawy wspólne. To istotny czynnik hamujący integrację europejską.

www.aleBank.pl

Zobacz rozmowę w wersji wideo:prof. dr hab. Edward Haliżak: Europa potrzebuje Stanów Zjednoczonych