Praca w domu to wyczerpanie, kłopoty z koncentracją, zakłócenia snu
A jednak nie wszystko złoto co się świeci i nie same zalety ma home office, choć na pierwszy rzut oka, mówiąc kolokwialnie, żyć nie umierać. W Niemczech zbadano zdrowotne aspekty takiego funkcjonowania pracownika i niekoniecznie wygląda to tylko różowo.
Ciemna strona pracy w domu
Oto Instytut Naukowy Kas Chorych AOK (Wissenschaftliches Institut der AOK) przepytał 2000 pracowników i doszedł do raczej niewesołych wniosków. Wyniki badań w tych dniach opublikowano w Berlinie. Otóż ci pracujący w domu częściej niż ci „biurowi” skarżyli się takie dolegliwości, jak wyczerpanie, kłopoty z koncentracją czy zakłócenia snu.
Autor ekspertyzy AOK Helmut Schröder wskazał na różnice między pracującymi w domu i tymi w biurze: u tych pierwszych fundamentalnie zaciera się granica między sferą prywatną i służbową. Częściej pracują oni wieczorami i w weekendy; co piąty raportował o telefonach lub mailach od szefa poza godzinami pracy. Natomiast spośród „biurowych” tylko sześć procent informowało o telefonach pracodawcy w weekendy.
Według ustaleń Schrödera, prawie 75 proc. pracujących w domu czuło wyczerpanie, a 70 proc. odczuwało „wściekłość, nerwowość i rozdrażnienie”. Spośród pracujących w biurze te dolegliwości były zaś udziałem „tylko” połowy. Nierówno rozkładały się także takie niedomagania, jak niechęć do pracy, przybicie, zwątpienie w siebie.
Praca w domu to mniej czasu na wypoczynek?
Ekspert skonstatował, że home office ma oczywiście wiele zalet: pomaga wielu zatrudnionym lepiej godzić życie rodzinne i pracę. Ale ceną jest niemożność pełnej ucieczki w sferę prywatną, bo ta sfera się kurczy. Skraca się też czas na wypoczynek.
Na zagrożenia home office zwracał uwagę w swoich raportach także Federalny Urząd Ochrony i Medycyny Pracy (Die Bundesanstalt für Arbeitsschutz und Arbeitsmedizin – BAUA). Taki pracownik ma owszem sporą autonomię oraz elastyczny czas i dowolne miejsce pracy.
Ale, jak wynika z różnych opracowań, te pozytywy ledwo wyrównują silniejszy stress, ryzyko wypalenia się i niedomagania zdrowotne – a wszystko to związane z ciągłą dostępnością pracownika przez szefów.
Samowyzysk i samodyscyplina
Ekspert z urzędu ochrony pracy BAUA, Frank Brenscheidt, ocenia, że pracujący w domu są bardziej niż inni gotowi do samowyzysku, np. udawania zdrowia mimo choroby. A to dlatego, że chcą się za wszelką cenę wykazać, czują większą presję.
Zdaniem Brenscheidta, pracodawcy muszą przyjąć określone zasady postępowania, w tym tę, by pracownika niepokoić tylko w rzeczywiście pilnych sprawach.
Home office to więc w sumie sympatyczna możność obsługiwania ważnych maili i telefonów w domowych pieleszach, kapciach, wygodnych miękkich dresach, bez świeżo wyprasowanej koszuli, o krawacie nie wspominając.
Żeby się jednak nie zamęczyć, nie wypalić wewnętrznie, nie rozdrażnić za bardzo, nie zwątpić w siebie, konieczna jest samodyscyplina, odejście w pewnym momencie od komputera.
Jeśli samodyscyplina przewyższy samowyzysk, na home office da się spojrzeć przez różowe okulary. W przeciwnym wypadku lepiej już fatygować się do biura.